- 17 -

4.9K 139 16
                                    

Spokojnie sobie spałam, gdy nagle poczułam lekkie szarpanie za ramię i czyjś głos, który na początku dochodził do mnie jak zza mgły.

- Wstawaj. - zażądał - Zrobiłem śniadanie.

- Mhm. - mruknęłam wciąż tkwiąc w tej samej pozycji. 

Blondyn wciąż próbował mnie obudzić, co nie przynosiło skutków. W końcu wymamrotałam coś pod nosem i przewróciłam się na drugi bok, odwracając się do niego plecami. Westchnął zirytowany, po czym ściągnął ze mnie kołdrę. Chłodne powietrze uderzyło w moje ciało przyprawiając o nieprzyjemne ciarki.

- Pięć minut. - poprosiłam nie będąc pewna, czy usłyszał, ponieważ miałam twarz w poduszce.

- Teraz. - warknął chcąc mnie podnieść, na co od razu się rozbudziłam.

- Już wstaję! - odepchnęłam jego ręce i z groźnym wyrazem twarzy podniosłam plecy z wygodnego materaca. 

Spojrzałam na ubrania w jego dłoni i mimowolnie przewróciłam oczami, za co oczywiście zostałam skarcona. Kolejna krótka spódnica oraz krótka obcisła bluzka. Nie miałam nic do osób, które takie outfity lubią, ale sama nie chciałam ich zakładać. Szczególnie będąc w domu z dala od ludzkości i z mężczyzną, którego nienawidziłam... i który zrobił okropne rzeczy. 

- Nie możesz dać czegoś normalnego?

- To jest normalne. - odparł unosząc brwi.

- A mogę sama się przebrać? - zapytałam z nadzieją w głosie.

Patrzył na mnie z niepewnością zastanawiając się, czy się zgodzić, więc wymusiłam uśmiech. Pokręcił głową i podał mi ubrania informując, że po tym mam zejść na dół. Wyszedł z pokoju nim zdążyłam zareagować. Przeklinałam go myśląc na głos nad jego pieprzoną głupotą. Słyszał moją ostatnią próbę zejścia. Czy on chce żebym się zabiła, czy co? Niechętnie się przebrałam, po czym wykonałam poranną rutynę i dotarłam do schodów. 

- Patryk? - zawołałam czując uderzające deja vu - Pomożesz mi?

I znów ta jebana cisza. Odchyliłam głowę w akcie zirytowania, lecz obraz przed moimi oczami postanowił się rozmazać, a nogi lekko zachwiać. W ostatniej chwili złapałam się barierki i utrzymałam resztki równowagi. Wzięłam głębszy oddech, po czym ostrożnie położyłam zdrową nogę na stopień niżej, a następnie tą z usztywnieniem. Chciałam zrobić to ponownie, ale przeniosłam zbyt duży ciężar ciała na uszkodzoną kostkę, przez co poczułam ogromny ból, a moje kolano się zgięło. 

- Ja pierdole! - podniosłam głos tuląc się do barierki. 

Nie zorientowałam się, co powiedziałam dopóki mężczyzna nie pojawił się w przedpokoju. Miałam już dość wszystkiego.

- Co powiedziałaś? - spytał dobrze znając odpowiedź.

- Nic. - odparłam, jakbym o niczym nie wiedziała - Jak już tu jesteś to może mi pomożesz?

- Ostatni raz ci odpuszczam. - ostrzegł podchodząc do mnie i pomagając zejść - Jeszcze raz przeklniesz, a nie ręczę za siebie

 - Ty też przeklinasz. - mruknęłam otrzymując ostrzegawcze spojrzenie.

Zignorował to lub po prostu nie miał siły zwracać mi uwagę. Usiedliśmy przy stole z talerzami jajecznicy. Jedząc zastanawiałam się, co będę robić przez resztę dnia. Zazwyczaj oglądałam telewizor, kłóciłam się z Patrykiem, patrzyłam na las albo coś pisałam w pamiętniku. A może wyszłabym na zewnątrz?

- Mogę pójść na spacer? - spojrzałam na niego - Całymi dniami siedzę w-

- Sama na pewno nie. - przerwał mi, nawet nie podnosząc wzroku.

- To... - pomyślałam - Pójdziesz ze mną?

- Nie mam czasu.

Otworzyłam buzię, by skomentować bezsens jego wypowiedzi, ale zrezygnowałam i postanowiłam nie przerywać powstałej ciszy. Skończyłam jeść i oparłam się o krzesło, patrząc w sufit. Starałam się nie zwariować, gdy myślałam nad pozostałym czasem. Miałam wrażenie, że przestałam żyć, a po prostu egzystowałam. Powoli wstałam, by z trudem dotrzeć na kanapę. Z ulgą na niej usiadłam, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć jednej, ważnej rzeczy.

- Gdzie jest pilot?

- Nie będziesz oglądała telewizji. - odparł odnosząc naczynia do kuchni.

- Niby czemu? - spytałam, kiedy wrócił.

- Bo oglądasz za dużo filmów. - usiadł z powrotem, rozkładając stos papierów - I nie mów do mnie takim tonem.

- To niby co mam robić cały dzień? 

- Wymyśl coś sobie. - wzruszył ramionami - I zostajesz na dole, muszę mieć cię na oku, a mam sporo do roboty.

Patrzyłam na niego, jak na idiotę, jednak on postanowił to zignorować. Z rosnącą irytacją patrzyłam w sufit, a w mojej głowie zaczęły się toczyć różne wspomnienia i wymyślone historyjki. Co chwilę patrzyłam na zegar, a wskazówki nie ruszały się praktycznie wcale. 

Minęło kilkanaście minut, gdy moje ciśnienie urosło zbyt wysoko. Wypuszczając głośno powietrze przez usta, wstałam i podeszłam do krzesła, by zająć miejsce obok Patryka. Chociaż popatrzę sobie co on robi to może nie umrę z nudów. Położyłam łokcie na stole, a w swoich dłoniach ułożyłam twarz. Zaczęłam uważnie patrzeć na każdą literę, kreskę i przecinek, które napisał. Chyba mu się to nie spodobało, bo po dłuższym czasie zaczął mocniej ściskać długopis. Nagle go odłożył, wygodniej ułożył ręce i spojrzał prosto w moje oczy. Odruchowo się odsunęłam i poczułam niekomfortowo.

- Jak masz cel w tym, co teraz robisz? - spytał poważnym tonem.

- Nudzi mi się. - wzruszyłam ramionami.

- I co z tego? - przechylił głowę, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- To, że schowałeś pilota i nie pozwalasz mi iść na górę. - założyłam ręce na klatce piersiowej.

Czułam się trochę, jakbym wróciła do szkoły podstawowej i nie wiedziała co odpowiedzieć zdenerwowanemu nauczycielowi. Ale cholera, jestem prawie dorosła, a ten człowiek zabiera mi większość pewności siebie.

- Aż tak bardzo chcesz wytrącić mnie z równowagi? 

- Nie. - odparłam niepewnie.

- Więc... - powrócił do pracy - Idź się czymś zajmij.

- Ale nie mam czym.

- To sobie coś wymyśl. - warknął. 

- Ja pierdole. - mruknęłam pod nosem, tak by nie usłyszał.

Wstałam i pokuśtykałam do kanapy, gdzie się położyłam. Zamknęłam oczy, by oderwać się od rzeczywistości. Nigdy nie myślałam, że będę żyła bardziej swoimi marzeniami, niżeli prawdziwym życiem.

Ale nigdy też nie myślałam, że moje życie posypie się, jak jebany domek z kart i zmieni o sto osiemdziesiąt stopni.

They Don't Know 1Where stories live. Discover now