36

1.9K 60 5
                                    

Jest godzina 14. Siedzimy w jednej z okolicznych knajp przy stoliku znajdującym się na tarasie. Ciepłe promienie słoneczne dotykają mojej skóry, a lekki wiatr rozdmuchuje włosy na różne strony. Kiedy kelnerka przyjmuje nasze zamówienie, rozglądam się po okolicy  i zauważam gromadkę dzieci, które starają się uciec przed swoimi rodzicami. Wyglądają na szczęśliwych spędzając całe dnie razem. Tak samo jak ja cieszę się z tego wyjazdu i pobytu w innym mieście z mamą i jej partnerem. Jest to dobra okazja do poznania siebie bliżej i mam nadzieję, że tak się stanie. Słysząc wibracje w tylnej kieszeni, sprawdzam o co chodzi, a widząc imię Smitha na wyświetlaczu zaczynam się szczerzyć. Odpisuję, że u nas wszystko w porządku i czekamy właśnie na obiad. Mama rzuca na mnie spojrzenie pełne zadowolenia, uśmiecha się pod nosem i kontynuuje temat, na który rozmawia z Georgem. Myślę, że jest szczęśliwa nie tylko ze swojego losu ale też mojego. Dan wprowadził do mojego życia trochę harmonii i nadziei, której wcześniej mi brakowało. Nie chcę wychodzić na romantyczkę, którą szczerze mówiąc trochę jestem, ale on nadał mojemu życiu sens, którego nie mogłam za bardzo odnaleźć pośród swoich zmartwień i porażek. Nie przejmuję się już tym co było, tym co zrobiłam źle. Staram się żyć chwilą, bo wiem, że równie dobrze zaraz w ziemię może uderzyć asteroida i wszyscy zginiemy. Taka jest prawda, że ludzie przejmują się rzeczami nieistotnymi i to właśnie to zabiera im radość i szczęście. 
Podając przykład mojej mamy, ułożyła sobie życie na nowo choć jeszcze niedawno miałam jej to za złe. Nie wiedziałam jak mogła się pogodzić ze śmiercią własnego męża i iść dalej, ale teraz zdaję sobie sprawę, że wcale się nie pogodziła. Po prostu zaczęła iść do przodu. 
Ostatnio w mojej głowie roi się od wielu myśli, że coraz częściej zastanawiam się czy aby nie zacząć przelewać ich na papier. Zauważając mały sklepik po drugiej stronie ulicy, mówię że zaraz wracam i wstaję z miejsca. Nie widząc żadnego auta przebiegam szybko przez drogę i wchodzę do budynku. Otwierając drzwi słyszę dzwonek, który informuje sprzedawce, że ma klienta. Chodzę po całym sklepie szukając dwóch potrzebnych mi rzeczy. Kiedy natrafiam się na idealną alejkę, biorę pierwszy lepszy zeszyt i czarny długopis. 

-To wszystko? - pyta kobieta przy kasie. Kiwam głową, po czym płacę i dziękując jej wychodzę z budynku. Wracam do mamy i George'a, a widząc podany do stołu obiad zasiadam szybko biorąc w dłonie sztućce. Zamówiłam sałatkę z dużą ilością składników, z nadzieją że zaspokoję swój głód. Nabijam sałatę na widelec i wkładam do buzi, myśląc o tym jaka jest pyszna. 


Kiedy nastaje wieczór zakładam czarną bluzę Dana przez głowę. Wygląda na mnie jak sukienka, ale uwielbiam to i mogłabym w niej chodzić codziennie. Wychodzę na mały balkon, w który zaopatrzony jest mój pokój i siadam na pufie. Otwieram zeszyt i zaczynam pisać pierwsze słowa. Tak naprawdę nie mam nawet pojęcia co piszę. Czy to będzie wiersz, czy mało składniowa plątanina słów - to się okaże z czasem. Piszę to co myślę, co czuję i co widzę. Chcę uwolnić się od nachodzących mnie przemyśleń, które z dnia na dzień stają się dla mnie coraz bardziej męczące. Może właśnie pisanie czegokolwiek mi w tym pomoże i jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. 


"Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. 

Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia,
a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla.
Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?"


Czytam kilka razy to co napisałam i wtedy jeszcze bardziej zaczynam się utożsamiać z tymi słowami. Myślę, że spodoba mi się ten sposób na odreagowanie i mam nadzieję, że pisanie sprawi, że się uwolnię. Zamykam zeszyt i postanawiam jeszcze chwilę posiedzieć na świeżym powietrzu. Zaciągam się nim i zadzieram głowę do góry, by ujrzeć niebo pełne gwiazd. 

Kiedy zmęczenie zaczęło być bardziej odczuwalne wstałam z pufy i chcąc chować się w pomieszczeniu zauważam ciemną posturę stojącą na przeciwko naszego bloku. Po chwili rusza szybkim krokiem, a widząc że ma założony kaptur na głowę pojawiło się we mnie uczucie stresu. Kiedy postać znika, szybko idę do mieszkania i zamykam drzwi balkonowe, a także zasuwam żaluzję. Czuję, że bicie serca mam przyśpieszone kilka razy choć tak naprawdę nic takiego się nie stało. Wracam pamięcią wstecz, kiedy to samo uczucie towarzyszyło mi w Londynie podczas spaceru. Jest to nasz drugi dzień tutaj i nie sądzę, żebym spotkała podejrzane osoby, dlatego nie wiem czemu patrzyła się właśnie na mnie a potem szybko odeszła. Postanawiam pójść spać i choć przez te kilka kolejnych godzin zapomnieć o tym zdarzeniu. Opatulam się kołdrą tak, że ledwo widać mi twarz. Sen niestety nie przychodzi tak szybko jakby chciała, żeby przyszedł. Moje myśli wciąż krążą wokół tajemniczej osoby, lecz odganiam je wyobrażając sobie Dana leżącego za mną z ramionami wokół mojego ciała. Tęsknię za nim i przytulam się mocniej do poduszki udając, że jestem z nim w Londynie. Po niespełna 10 minutach udaje mi się odpłynąć. 


___________________________________________

Przepraszam, że rozdział jest krótszy niż zazwyczaj ale obiecałam, że dodam w tym tygodniu więc dodaję. :)



I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz