03

16.7K 440 65
                                    

W ciągu ostatnich kilku dni nie działo się nic ciekawego. Szkoła, wyjścia ze znajomymi, dom i tak codziennie. A dzisiaj nareszcie mogę powiedzieć na głos, że jest najlepszy dzień w całym tydoniu - piątek. I to właśnie dziś idę się trochę rozluźnić i pobawić na miasto.

Na zegarku widniała godzina wpół do 8. Jestem w stu procentach pewna, że spóźnię się na pierwsze zajęcia. Zajęcia wychowania fizycznego. Tylko tego mi brakowało w dzisiejszym dniu. Pewnie znowu usłyszę parę wywodów na temat mojego słownictwa, ale szczerze? Olać to. Jestem szczęśliwa, że mam taką osobowość a nie inną. To, że każdy jest wyjątkowy na swój sposób i nikt nie jest w stanie jego zastąpić, więc czemu ktoś ma do mnie pretensję, o to, że jestem sobą? Staram się zmienić na lepsze, ale kiedy na mojej drodze pojawia sie taka przeszkoda jak Smith, po prostu się nie da. 

***

Wbiegłam do szatni, od razu rzucając torbę na podłogę. Zdjęłam z siebie bluzkę wraz ze spodniami, po czym zaczęłam szukać stoju do ćwiczeń. Nagle poczułam czyjąś obecność w pomieszczeniu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to któraś z dziewczyn, no ale niestety. Odwróciłam się, odruchowo biorąc bluzkę rzuconą na podłogę, a następnie mocno przyłożyłam ją do piersi. -Czy mógłby Pan łaskawie wyjść? Próbuje się przebrać i jakby Pan nie wiedział, jest to szatnia damska. - krzyknęłam zdenerwowana i oburzona jednocześnie.

-Spokojnie. - odparł - Przecież nic się takiego nie dzieje. Przyszedłem zobaczyć, która to ta spóźnialska, co przychodzi 15 minut po rozpoczęciu się zajęć.- Spojrzał na mnie z tą swoją miną, po czym delikatnie zagryzł dolną wargę. Nie dało się ukryć.

-Przecież nic się takiego nie stało. To tylko 20 minut - uśmiechnęłam się sztucznie, w głębi duszy modląc się o jego wyjście stąd. Czy on ma zamiar stać tak przez następne 20 minut? Cholera, czy on czegoś ode mnie chce.

-Przebierz się szybko i chodź na salę. Dzisiaj nie weźmiesz udziału w siatkówce, za to będziesz biegać wokół sali. - zaśmiał się, jakby miał do tego powód. - Ładnie wyglądasz Beth. -odparł po czym wyszedł, zostawiając mnie samą. 

Beth? Tak mówił na mnie tylko mój tata. Od pory wypadku, w którym zginął, zakazałam każdemu by tak do mnie nie mówił. Mojej matce, przyjaciołom. Nikt nie miał do tego najmniejszego prawa. Mój ojciec był najlepszą osobą, któa wspierała mnie najbardziej na tym cholernym świecie. Do matki mam wstręt odkąd dowiedziałam się, że go zdradza. Nadal nie potrafię zrozumieć czy miała ku temu jakieś większe powody niż tylko chęć zabawy, i nadal nie mogę znaleźć na to zadowalającej mnie odpowiedzi. A może po prostu nie chcę? Od śmierci taty minęły ponad 2 lata, a ja nadal nie mogę się po tym do końca pozbierać. Ale przecież nie ma to jak moja kochana mama, która wyjechała do Stanów, zostawiając mnie tutaj samą. 

-Dzień Dobry, poproszę średnią waniliową latte. - powiedziałam do starszej kobiety za ladą. Kiedy dostałam zamówienie, chwyciłam kawę, po czym wyszłam na zewnątrz. Zaczęłam iść w kierunku domu, z nadzieją, że nie spotkam na swojej drodze nikogo, kogo nie darzę szczególną sympatią. Po niecałych 15 minutach dotarłam do mieszkania, a na moje szczęście zastałam tam tylko ciszę i spokój.

***

Odczytałam wiadomość od Rosie, w której napisała, iż będą za około 15 minut. Szybko pobiegłam do łazienki, by zobaczyć czy wyglądam w miarę przyzwoicie. Ostatecznie uznałam, że mogę tak wyjść do ludzi. 

Zeszłam już całkiem gotowa na dół, lecz po chwili drzwi wejściowe otworzyły się, a w nich stanęła moja matka. Jak cudownie, że postanowiła wrócić , pomyślałam sarkastycznie. Uznałam, że nie będę  zwracać na nią uwagi i po prostu wyjdę. Czekałam tylko, aż powie mi coś na temat mojego wyglądu.

-Gdzie idziesz? -zapytała ze sztucznym uśmiechem na ustach. Nawet się nie przywitała, skąd ja to mogłam wiedzieć.

-Na imprezę, uprzedzę twoje pytanie, idę z Rosie i Hannah. - odparłam. Nagle zaczęła się mną interesować? 

-Jesteś jeszcze dzieckiem młoda damo. Wróciłam z daleka, mogłabyś spędzić ten czas ze mną. Kto wie jacy ludzie chodzą o tej porze po mieście! -krzyknęła.

-Jestem pełnoletnia, to po pierwsze. Po drugie, to jest moje życie i ja za nie odpowiadam. - powiedziałam, mijając ją w drzwiach.

-Kłótnia z mamą? - usłyszałam czyjś znany głos. Modląc się, aby nie była to osoba, o której właśnie pomyślałam ruszyłam w odpowiednim kierunku. Słyszałam za sobą kroki, co sprawiło, że odwróciłam się za siebie. Już wiedziałam, że ten wieczór nie będzie taki, jaki sobie zaplanowałam. 

I'm ur teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz