2.

8.9K 252 100
                                    

-Clementine! Masz w tej chwili otworzyć drzwi. - tak, to właśnie Eleanor darła się na mnie od paru minut. Jej celem jest wysłanie mnie do szkoły. Po dłuższych przemyśleniach postanawiam jednak iść. Jakoś przetrwam to całe... dokuczanie. Eleanor o niczym nie wie i niech tak pozostanie. Otworzyłam jej drzwi po czym na nic nie patrząc zaczęłam się szykować. Włożyłam czarną bluzę i mommy jeans. Włosy związałam w niechlujnego koka. Wkładałam właśnie różnokolorowe skarpety (w końcu mam swój własny styl), gdy Eleanor odchrząknęła. Patrzyła na mnie z podejrzliwym wyrazem twarzy.

-A gdzie ty się tak stroisz? Przecież ty nie dbasz o siebie. - tak, właśnie tu moja siostra wypomina mi jedną z kłótni dotyczącej mojego wyglądu, kiedy to 2 lata temu stwierdziłam, że 'mam to gdzieś i nie dbam o siebie'. Uważałam, że to strata czasu... Aż do dziś. Przecież może mi się coś nagle przestawić w mózgu, prawda?

-Cóż, dzisiaj stwierdziłam, że muszę coś zmienić i padło na styl. - uśmiechnęłam się do niej dumna z mojej decyzji.

Eleanor jak po zastrzyku kofeiny zaczęła nade mną skakać i opowiadać mi jakieś beznadziejne porady dotyczące ubioru. Była wniebowzięta. Nie zrozumiecie mnie źle. Kocham tę kobietę, ale czasem przesadza. Po paru długich minutach udało mi się wydostać z sideł tej kobiety-szatan. Zbiegłam na dół gdzie czekały na mnie najlepsze na świecie tosty naszej gosposi Margaret.

-Witaj Margaret. - ucałowałam straszą kobietę w polik. Ona także jest dla mnie bardzo ważna.

-Oh, witaj Clem. Niech zgadnę, Eleanor znowu zbytnio się podekscytowała. - pokiwałam głową udając zmęczoną, a kobieta zaczęła się śmiać. Mimowolnie także się uśmiechnęłam.

Margaret to przecudowna kobieta. Każdy człowiek ma swoją historię, a jej jest niebywale smutna. Nie jestem uczuciowa, ale gdy usłyszałam co ta kobieta musiała przejść, rozpłakałam się. Bardzo to przeżywałam. Jej syn zmarł na białaczkę, a parę miesięcy później jej mąż zginął w wypadku samochodowym. Oprócz tego miała jeszcze wiele innych problemów. Mimo tych wydarzeń, Margaret podniosła się. Nadal to przeżywa, cóż nie dziwię jej się, ale jest z reguły zawsze wesoła. Gdy wszystko wreszcie się skończyło, kobieta bardzo mi pomogła.

Po krótkiej rozmowie Eleanor zeszła z góry perfekcyjnie przygotowana do pracy. Zresztą jak zwykle.

-Clementine, może jednak założysz te kolczyki? - prosiła mnie z nadzieją kobieta.

Spojrzałam na nią z politowaniem, po czym pokręciłam głową. Margaret parsknęła śmiechem, a Eleanor spiorunowała ją wzrokiem. Po dłużej rozmowie spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że muszę się już zbierać.

-To ja już idę, żegnaj domku - otarłam niewidzialną łzę na co najważniejsze osoby w moim życiu zaczęły się śmiać.

-Clementine, jedziesz z Alexandrem. Będzie ci on towarzyszyć podczas lekcji.

Gdy to usłyszałam zamurowało mnie. O nie, nie, nie tak się nie bawimy...

-Wiesz co to jest przestrzeń osobista?! Nawet w szkole nie mogę być sama?!- bardzo ceniłam sobie wolność i samotność, więc taka opcja była dla mnie bardzo uciążliwa.

-Nie dyskutuj ze mną uparciuchu. - poczochrała mnie po włosach moja siostra. Eleanor najwidoczniej było do śmiechu. Bawiła ją moja sytuacja. A to przebiegła żmija.- A teraz marsz do samochodu Alexandra.

Przybita włożyłam na siebie żółty płaszcz i glany w żaby. Strój do pogody co nie? Cóż, miałam specyficzny styl i według ludzi byłam dziwna. Jako, że była końcówka października, musiałam się tak ubrać, co poradzić? Żal mi tych plastików z mojej szkoły, które nawet w taką pogodę chodzą w szpilkach i miniówach. Nie rozumiem w jakim celu się tak męczyć. Wyszłam na zewnątrz i zachwycałam się zapachem deszczu. Po chwili weszłam do samochodu mierząc złowrogim spojrzeniem Alexa, przez którego nawet w szkole nie będę mogła być sama kiedy zamknę się w łazience lub bibliotece.

Ochroniarz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz