16.

4.9K 184 30
                                    

Nagle usłyszałam dźwięk tego denerwującego budzika. Czas wrócić do szkoły. Przez ostatnie dwa tygodnie odzywałam się z Alexandrem tylko gdy musiałam. Westchnęłam po czym wyłączyłam irytujące urządzenie. Spojrzałam na zegarek, który ukazał mi godzinę 7 rano. Wstałam i podeszłam do lustra. Moje oczy były opuchnięte od płaczu, a włosy roztrzepane. Ubrałam się w czarne jeansy i pomarańczowy sweter w żółte paski. Nie fatygowałam się nawet o zrobienie makijażu. Myśląc o Alexandrze ze łzami w oczach zeszłam na dół.

- Witaj, Clementine. - powiedziała uśmiechnięta Margaret na co tylko mruknęłam.

Czuję, że ten dzień będzie ciężki. Ta cała sytuacja niszczy mnie od środka. Nie rozumiem tylko dlaczego tak reaguję. Może ja po prostu coś do niego czuję? Przez ostatnie dwa tygodnie chodzę przymulona, a sylwestra spędziłam na spaniu. Eleanor chciała mnie wziąć do psychologa, ale wkręciłam jej bajkę, że wszystko jest w najlepszym porządku tylko się stresuję występem i powrotem do szkoły. Margaret zaś każdego dnia próbuje mnie rozweselić co jej się niestety nie udaje. Czuję się zdradzona. Znów westchnęłam i wstałam od stołu dziękując Margaret za śniadanie. Widziałam, że się zadręcza i martwi, więc powiedziałam jej, że śniadanie było świetne co ją bardzo ucieszyło. Oczywiście nie skłamałam. Jej jedzenie naprawdę jest świetne. Muszę ją poprosić, aby upiekła mi moje ulubione ciasto z truskawkami. Uwielbiam je odkąd tylko pamiętam. To jedna z niewielu rzeczy jakie pamiętam z dzieciństwa. Nie było... Kolorowe.

Eleanor wraca za dwa tygodnie. Znów wyleciała w delegację do Stanów. Ciężko mi gdy nie ma jej w domu, ale z czasem nauczyłam sobie z tym radzić. Nie mam znajomych, więc czas spędzałam głównie z Margaret i Philipem - naszym ogrodnikiem na graniu w planszówki. Często sama z siebie się uczyłam, bardzo to lubię. Często kupowałam książki związane z astronomią. Moja siostra nigdy nie rozumiała mojego zamiłowania, ciężko było jej to wszystko tłumaczyć. Na szczęście po czasie to zaakceptowała. Wszystko zmieniło się wraz z przybyciem Alexandra... Było wspaniale, a teraz cóż... Nie ma ani planszówek, ani Alexandra.

Ubrałam mój żółty płaszcz i o dziwo zwykłe śniegowce. Nie zapomniałam także o czapce, aby Alexander się nie denerwował. Zagryzłam wargę... Dlaczego miałby się denerwować? Z wahaniem zdjęłam czapkę i schowałam ją do plecaka na wszelki wypadek.

Wyszłam z domu i powolnym krokiem ruszyłam w kierunku czekającego na podjeździe samochodu. Mozolnie otworzyłam drzwi i wsiadłam.

-Dzień dobry. - mruknął Alexander.

Spojrzałam w stronę mężczyzny. Nie wyglądał za dobrze. Co ja gadam... To pieprzona perfekcja. Wyglądał po prostu jak nie on. Mocne sińce pod oczami, włosy nie były już idealnie ulizane, a koszula nie była wyprasowana tak jak zawsze. Ciekawe co go zadręcza...

Po około 15 minutach byliśmy już pod szkołą. Na szczęście ludzie przyzwyczaili się do tego, że mam towarzysza, ale czasem zdarzy się, że jakaś ciekawska para oczu spojrzy w naszą stronę. Spuściłam wzrok i niepewnie ruszyłam w kierunku budynku. Alexander szedł z rękami w kieszeniach tuż obok mnie. Był naprawdę wysoki, a ja sięgałam mu ledwo do ramienia.

Weszłam do szkoły i skierowałam się w stronę mojej szafki. Otworzyłam ją, a z niej wypadła mała karteczka. Odwróciłam skrawek papieru a moim oczom ukazał się napis 'dziwka'. Mimo, że tak jest dość często z moich oczu popłynęły kolejne łzy. Normalnie by mnie to nie ruszyło jednak teraz jest mi ciężko. Poczułam za sobą obecność Alexandra, który chwilę wcześniej stał po drugiej stronie korytarza. Czułam jego ciepły oddech na szyi, a mnie przeszły przyjemne dreszcze. Alexander powoli otworzył moją zacisnietą dłoń i odebrał kawałek papieru.

Uwielbiam gdy mnie dotykasz...

Alexander powoli podarł kartkę i wrzucił ją do pobliskiego kosza. Mężczyzna spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, a potem znów odszedł w stronę ściany. Mój oddech był nierówny, a policzki mnie paliły.

Z transu wyrwał mnie odgłos dzwonka. Zatrzasnęłam szafkę i udałam się w stronę sali historycznej. Usiadłam w ławce pod ścianą. Alexander nie wchodził ze mną na lekcje, a zawsze czekał na korytarzu.

Boli mnie to, że Alexander tyle zmienił w moim życiu, a tak naprawdę czuję jakby go w ogóle nie było. Boli mnie, że on nigdy by się mną nie zainteresował. Boli mnie to, że nikim dla niego nie jestem. Boli mnie, że jestem dla niego taka obojętna.

Mogłam się tego spodziewać. Od zawsze byłam sama. Już dawno powinnam się nauczyć z tym żyć. Powinnam uczyć się na błędach, a moje życie zatacza tylko błędne koło.

- Clementine, może powiesz nam kiedy Jerzy Waszyngton został prezydentem Stanów Zjednoczonych?

Łatwizna.

- 30 kwietnia 1789 roku proszę pani.

- Proszę, skup się. - powiedziała zirytowana nauczycielka historii.

Nienawidzę tej baby. Ja i tak nie jestem na złej pozycji. Gorzej mają osoby, które nie radzą sobie z tym przedmiotem. Weźmy pod lupę May Foster. Ta dziewczyna jest tępiona na każdej lekcji. Trochę mi jej żal.

Brak przyjaciół jednak przydał się pod jednym względem. Miałam dużo czasu na naukę.

Chwilę później usłyszałam dźwięk dzwonka i jako jedna z pierwszych wyszłam z sali. Kolejne dwie lekcje minęły mi dość szybko i przyszła pora na lunch. Standardowo spędzę go w bibliotece.

Usadowiłam się w swoim ulubionym miejscu oddalonym od ludzi i zaczęłam czytać książkę. Ukradkiem spojrzałam na Alexa, który przeglądał coś w telefonie. Nagle to biblioteki weszła grupka chłopaków, którzy często się ze mnie śmieją. Mój oddech przyśpieszył, a ze zdenerwowania mocno ścisnęłam blat stołu.

- Spokojnie Clementine, jestem tu. - usłyszałam szept koło ucha.

Moje ciało znów przeszły przyjemne dreszcze, a ja automatycznie się uspokoiłam. Gdy przestałam czuć ciepło otworzyłam oczy.

Zostań...

Alexander usiadł na swoim poprzednim miejscu i wpatrywał się w pogodę za oknem. Była zima, a aktualnie na dworze szalała burza śnieżna.

- Z powodu warunków panujących na zewnątrz wszyscy uczniowie są zwolnieni z lekcji do odwołania. - z głośników wydobył się komunikat.

Wstałam od stołu i wraz z Alexandrem udaliśmy się na zewnątrz. Gdy miałam już wychodzić zatrzymała mnie ręką Alexandra. Mężczyzna nie pytając o zgodę odebrał mi plecak i wyjął z niego czapkę po czym założył mi ją na głowę dokładnie poprawiając przy uszach.

Wyszliśmy ze szkoły i udaliśmy się do samochodu. Wiedziałam, że podróż będzie dłuższa przez aktualną pogodę.

Alexander odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę domu.

Oparłam głowę o zagłówek fotela, a z moich oczu popłynęła pojedyncza łza. Nagle poczułam na sobie wzrok Alexa. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam ból. Szybko odwróciłam głowę w stronę szyby i zagryzłam wargę, aby się nie rozpłakać. Dlaczego to ja muszę cierpieć.

Samochód gwałtownie się zatrzymał, a ja niezrozumiale spojrzałam na Alexandra.

Jego piękne oczy znów przypatrywały mi się tak jak gdy się poznaliśmy. Tak samo magicznie.

Nagle Alexander nie patrząc na nic gwałtownie wpił się w moje usta.

***

uwielbiam ten rozdział i tak wiem, jestem Polsat

Ochroniarz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz