Prolog.

545 45 12
                                    

Nowy Jork . 

Tutaj chyba nigdy nie będzie spokojnie .  Do dzisiejszego dnia miasto nie może dojść do siebie po ataku kosmitów a w wiadomościach podają że kolejny statek odwiedził naszą planetę , zabierając ze sobą Iron Mana . Tak tego Iron Mana . 

- Mamo może ja też jestem kosmitą skoro takie rzeczy nie robią na mnie wrażenia ? - Moja kochana mama jak zwykle jest spóźniona do pracy i biega po salonie szukając kluczy od samochodu . 

- Skarbie mogłabyś później zrobić jakieś zakupy ? Twój tata wróci dzisiaj późno z pracy a wątpię żeby Twój brat ruszył tyłek po wczorajszej imprezie . - Taki to pożyje . Wrócił do domu o 4 nad ranem . Gdybym ja zrobiła takie coś na pewno siedziała bym w kącie z głową skierowaną w stronę ściany . 

- Ktoś musi zadbać o żołądki tych domowników , klucze masz w kieszeni wystaje Ci z nich bryloczek . 

- Widzisz nie tylko karmisz ale i myślisz za większą część domowników . Trzymaj się kochanie Kocham Cię . - nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć a już zamknęła za sobą drzwi . Dobra Hope czas się ruszyć . Tak mam na imię Hope . Skąd to imię ? Moi rodzice starali się o dziecko dobre pięć lat z marnym skutkiem . Dlatego pojawił się mój brat . Adoptowany 2 lata przed moim pojawieniem się na świecie . Widok pozytywnego testu ciążowego sprawił że moja mama omal nie dostała zawału . Tak drodzy lekarze istnieją cuda , a jednym z nich jestem ja we własnej osobie . Hope czyli nadzieja , którą moi rodzice stracili . Mój brat ma na imię James , różnimy się totalnie . Jego interesują tylko imprezy i panienki . Mnie dobra książka i własny pokój . 

- James wstawaj dochodzi 14 ! - zaczęłam się drzeć na całe gardło . Matko jedyna kiedy on ostatnio sprzątał w swoim pokoju ? - Chociaż byś okno otworzył bo zaraz wszystkie rośliny padną od tego smrodu . 

- Nie masz innych zajęć tylko wbijasz mi do pokoju jak człowiek chce spać ? 

- Owszem mam . Ty zresztą też . Ruszaj tyłek i jedziemy na zakupy , nie mam zamiaru robić wszystkiego za Ciebie . Masz pół godziny . - Trzeba być twardym . 


Godzinę później . 

- Nie masz wrażenia że wszyscy zachowują się bynajmniej dziwnie ? - spytał mnie mój brat . 

- Przecież to ... - nie zdążyłam skończyć bo z całej siły uderzył w nas samochód . Jedyne co poczułam to ból głowy . - Aaaaa... James ... James nic ci nie jest ? - Widziałam tylko ciemność , poczułam zapach krwi . - JAMES ! 

- Jestem tutaj . Masz przecięty łuk brwiowy i leci Ci z nosa krew . Szybko trzeba wydostać Cię na zewnątrz . - Nie miałam sił nawet ruszyć ręką . Słyszałam jak przez mgłę straszne krzyki . Czy wypadek wyglądał aż tak groźnie ? Gdzie jest mój brat . - Musisz mi pomóc sam nie da rady Cię wyciągnąć , postaraj się ruszyć nogami . Ooo tak właśnie świetnie . Będę liczył do trzech i z całych sił spróbuj się unieść . Jeden , dwa , TRZY . 

Ból był coraz silniejszy . Kiedy wydostałam się na zewnątrz krzyki się nasilały . 

- James co się dzieje ...

- Nie mam pojęcia . Ludzie biegają jak poparzeni ! Samochód który w nas uderzył jest pusty . Nikogo tam nie ma . 

- Przecież to niemożliwe żeby od tak samochód w nas uderzył ! - Powoli zaczęłam otwierać oczy . Panika . Wszędzie była panika . Wzrok zaczął mi się wyostrzać . Co tu się dzieje . Podbiegła do nas starsza Pani .

- Mój mąż zniknął . Zamienił się w pył ! Ludzie ratujcie ! Co się dzie... - nie zdążyła odpowiedzieć . Nagle upadła ,w ostatniej chwili James ją złapał . To co się stało później sprawiło paraliż całego mojego ciała . Starsza Pani zaczęła znikać ! Dosłownie .. Po chwili pozostał po niej tylko pył . James spojrzał na mnie przerażony . 

- Hope musimy uciekać . - złapał mnie za rękę i zaczął przeciskać się między tłumem . - Szybko w tamtą stronę !.

Na naszych oczach ludzie zaczęli znikać . Boże co się dzieje ?!  Co chwilę wpadałam na ludzi .

- Hope dzieje się coś ze mną złego . - Szybko spojrzałam na brata . Miał dziwny wyraz twarzy . Nagle podniósł dłonie do góry patrząc na nie z przerażeniem . Podążyłam tam wzrokiem . Jego dłonie zaczęły znikać . 

- Nie nie nie ! James tylko nie to . - Szybko do niego podbiegłam ale było już za późno . Pył zaczął się unosić coraz wyżej i wyżej .

Upadłam na kolana . 


NADZIEJAWhere stories live. Discover now