Rozdział VI

204 22 2
                                    

Przychodzę tutaj codziennie . Chociaż tak mogę z nimi porozmawiać wyobrażając sobie że siedzą naprzeciwko mnie . Codziennie sprawdzam czy kwiaty się jeszcze nadają , jeżeli nie lądują do pobliskiego kosza . Na ich miejsce przychodzą kolejne trzy piękne róże . W miejsce gdzie kiedyś tętniło życiem , teraz stoją tutaj tablice . Tablice z imionami i nazwiskami ludzi którzy odeszli . W tym moja rodzina ... Może to dziwne , może uznacie mnie za wariatkę że przychodzę i siadam naprzeciwko wielkiego złotego pomnika , jednak kiedy widzę imiona moich bliskim świat się zatrzymuje . Wciąż nie mogę uwierzyć że minęło aż 5 lat . Cholernie ciężkich lat . Jedynym plusem jest obecność Pani Maggie . Dzięki niej mam jeszcze siłę żyć , dzięki niej mam co jeść . Tak to ta sama osoba która te pięć lat temu pomogła mi w tym malutkim sklepiku . Jedynym w sumie działającym po dzień dzisiejszy . Większe supermarkety posłużyły dla bezdomnych którzy również zostali sami . Dochodzi godzina 16-sta . Czas się ruszyć w końcu jestem z nią umówiona . Dzisiaj pobiłam swój rekord ... siedziałam tam aż 4 godziny . Co jakiś czas mijam grupki ludzi . Większość przyjechała tutaj z mniejszych miejscowości w poszukiwaniu jedzenia i tak jak każdy lepszego życia . Z oddali widzę samotnie czekającą staruszkę , która na mój widok zaczyna energicznie machać . Przyspieszam kroku .

- Witaj słoneczko ! Może na sam początek trochę uśmiechu ? - patrzy na mnie wyczekująco . Kąciki ust unoszą się mimowolnie . - No i tak ma być ! Mam dzisiaj dla Ciebie dwie bardzo ważne misje . Jedną spełnisz już teraz . - spoglądam na nią zdziwiona . Staruszka spogląda w lewo na ogromny worek na śmieci . Delikatnie się do mnie uśmiecha . 

- Oczywiście zrobię dla Pani wszystko . - Biorę worek w rękę i zmierzam do najbliższego kosza .

- Druga misja jest jednak ważniejsza . Dobrze że powiedziałaś że zrobisz dla mnie wszystko , dlatego nawet nie będę Cię prosić . - zaczyna się śmiać wręczając mi jakąś ulotkę . - Proszę skarbie pomyślałam że Ci się spodoba . 

Przedstawia ona grupę ludzi ... grupę wsparcia ...

- Ale ja ... - zaczęłam lecz staruszka mi szybko przerwała .

- Dziecko istnieją również inni ludzie prócz mnie . Proszę Cię idź tam , porozmawiaj z kimś inny , podziel się tym co czujesz . Zobaczysz pomoże Ci to .

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... - wzdycham zrezygnowana .

-  A masz kogoś jeszcze ? Ci cali Avengersi ... nawet nie wiadomo czy jeszcze żyją . 

To prawda . Nie widziałam już więcej nikogo . Ostatni raz pod moim domem ... Czy jest mi przykro ? Raczej nie . Nie zdążyłam się z nimi nawet zakolegować .

- Wiem że jeżeli nie pójdę , nie dostanę swoich ulubionych żelek . Robię to tylko dla nich i dla Pani . - staruszka szybko bierze mnie w objęcia dziękując z całego serca . Ja jednak nie jestem zadowolona ... wiem że będą tam twarze ludzi z większą depresją niż moja .



4 godziny później .

Stoję przed budynkiem w którym będę wysłuchiwać historii ludzi z przejściami . Mam jeszcze 10 minut na to żeby  zawrócić . Jednak wiem że Pani Maggie dowiedziałaby się o tym ...

 Jednak wiem że Pani Maggie dowiedziałaby się o tym

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Jestem na straconej pozycji . Biorę głęboki oddech . W głębi cała się trzęsę , ale muszę być odważna . To są tylko ludzie , nie jakieś potwory . Ludzie którzy tak samo cierpią jak ja . Delikatnie chwytam klamkę od drzwi . Ostatni raz wdech . Wchodzę do wielkiej hali która jest delikatnie oświetlona . Na samym środku stoją krzesła . Zdążyłam naliczyć jakieś 15 sztuk . Super ... nowi znajomi . Powoli podchodzę do jednego z nich delikatnie siadając . Zostało jakieś 5 minut a nikogo wciąż nie ma . Może to jednak pomyłka ? Na pewno musi to być pomyłka . Szybko wstaję z zamiarem ucieczki jednak z oddali słyszę męski głos .

- Widzę nowa twarz . Cieszę się że postanowiła Pani do nas dołączyć . - zaraz przecież ja znam ten głos... - Jestem Steve Rogers .

Mój puls bije w tej chwili jak oszalały . Przed oczami zrobiło mi się ciemno . Może mnie nie pozna ? W końcu minęło sporo czasu .

- Hope . - tylko tyle jestem w stanie odpowiedzieć . Słyszę jak odsuwa krzesło . Powoli odwracam się w jego stronę . Głowę ma spuszczoną , ponieważ układa coś na stoliku .

- Mamy dzisiaj delikat... - Kiedy w końcu postanawia na mnie spojrzeć widzę w jego oczach coś na miarę szoku ale i niedowierzania . - Hope ... to ty ... - patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami .

- Emmm. - spuszczam głowę . - To może ja jednak pójdę . - odwracam się na pięcie . Myślałam że nie żyje ... Czułam w głębi serca że jednak zostałam przez nich olana . Do czego niby miałam być im potrzebna ? Jakby nadeszła wojna nawet widelcem bym się nie obroniła . Jednak teraz kiedy go zobaczyłam poczułam w sercu delikatne ukłucie . Tylko nie becz ... Po chwili poczułam czyjąś ciepłą dłoń na swojej ... jego dłoń . Spojrzałam w to miejsce . 

- Poczekaj ... ja myślałem że ... - nie potrafi ułożyć zdania . Nagle z całych sił otwierają się drzwi . Oczywiście znając mojego pecha musiałam koło nich stać . Steve szybko pociągnął mnie w swoją stronę , ratując zapewne mój nos albo inną część ciała . Najgorsze jest to że wpadłam w jego ramiona ... Szybko się cofnęłam spoglądając gdzieś na boki zażenowana tym co się przed chwilą stało . Poczułam coś czego nie czułam już dawno ... palącego ciepła na policzkach .

- Witamy Kapitanie jesteśmy na czas cała nasza grupka . - Moim oczom ukazuję się 10 nowych twarzy . Kiedy mnie zauważają wszyscy posyłają w moją stronę delikatne uśmiechy . - Witamy nową twarz . 

- To jest Hope . Mam nadzieję że zostanie z nami na dłużej . - Steve przedstawia mnie wszystkim ciągle na mnie patrząc . Jak mam się nie zgodzić kiedy tyle osób wyczekuję kiedy dołączę i usiądę obok nich ?

- W końcu po to tutaj przyszłam ... - wymijam Kapitana nawet na niego nie spoglądając  i zajmuję wolne miejsce . 


CDN.

NADZIEJADonde viven las historias. Descúbrelo ahora