Rozdział IV

238 29 12
                                    

HOPE POV.

- Thanos zrobił dokładnie to o czym mówił . Wymazał połowę ludzkości poprzez pstryknięcie palcami . - Natasha od dobrej godziny powtarza mi te same słowa . Dobra rozumiem . Wystarczy jak ktoś powie mi coś raz , ale mówić o tym samym od godziny ? To już lekka przesada . W oddali na ekranach pojawiają się non stop jakieś cyfry i obliczenia . Tłumaczono mi że to liczba ludzkości oraz liczba która " odeszła " . W tym moi rodzice i brat . Poznałam również resztę Avengersów , albo to co z nich zostało . Każdy proponował mi coś do jedzenia bądź picia . Za każdy razem odmawiałam . Jak mogłabym przełknąć cokolwiek po takich wiadomościach? Każdy z nich ma ten sam wyraz twarzy . Ból w połączeniu ze strachem . Tak . Avengersi się boją to znaczy że ja boję się na potęgę . 

- Przepraszam że Ci przerwę . Jemu co dolega ? - skierowałam wzrok na chłopaka który siedział ze spuszczoną głową w szklanym pomieszczeniu . Nawet nie drgnął .

- To Thor . On obwinia się najbardziej z nas wszystkich . Mógł zgładzić Thanosa , ale jak widać tak się nie stało . Nie mamy do niego żalu , jednak on popadł w tak jakby depresję . 

- A Iron Man ? - Już raz uratował ludzkość kiedy był atak na Nowy Jork . Gdyby nie jego lot w nieznane z bombą atomową ,pewnie już dawno byłabym martwa . 

- Nie mamy o nim żadnych wieści . Jedyne co wiemy to to że trafił na statek wroga i słuch o nim zaginął . - Natasha wzdycha zrezygnowana i odchodzi zostawiając mnie samą z bandą obcych facetów . Dziwne uczucie . 

- Jeżeli to nie problem . Chciałabym już wrócić do swojego domu . 

- Lepiej będzie jak zostaniesz tutaj . Tam nie jest bezpiecznie . - Nagle obok mnie pojawił się Steve . Kiedy Natasha przemawiała czułam na sobie jego wzrok cały czas . 

- Tam jest mój dom i wolałabym tam zostać . Co może się jeszcze stać ? - poczułam jak moje oczy zaczęły zachodzić mgłą . - I tak już straciłam wszystkich . Nie mam już nikogo i już nie zależy mi na niczym . - Samotna łza spłynęła po moim policzku . Szybko wyminęłam kapitana i wyszłam na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza . Jest tutaj tak pusto . Na niebie nie ma praktycznie ani jednej gwiazdy . Czyżby i to odebrał nam Thanos ? Niech Cię szlag . Łzy płyną coraz mocniej i mocniej . Postanowił przysiąść na najbliższym kamieniu . Ciekawe  co powiedziałaby moja mama gdyby była na moim miejscu . Na pewno za wszelką cenę próbowałaby wziąć się w garść i nie płakać jak taka beksa . Jednak ja jestem inna . Nie radzę sobie . Potrzebuje kogoś do kogo mogłabym się przytulić tu i teraz . Jednak nie mam już nikogo . Moim rozmyśleniom przerwał straszny huk . Wszystko wokół mnie zaczęło się trząść . Stanęłam na równe nogi przerażona . 

- Eeeee czy ktoś to słyszy ?!! Halo coś się dzieje ! - zaczęłam krzyczeć  mając nadzieję że to tylko zwykłe trzęsienie Ziemi . Nagle moim oczom ukazał się ogromny statek kosmiczny ? Tak to decydowanie statek kosmiczny . Zaczęłam się cofać oddychając szybko . Tylko nie krzycz tylko nie krzycz. Wpadłam na coś twardego . Odwróciłam się szybko . Kamień spadł mi z serca kiedy ujrzałam twarz Kapitana . Szybko stanął naprzeciwko mnie osłaniając mnie swoim ciałem . 

- Zaraz przecież to Carol . - obok nas pojawił się Bruce z resztą załogi . Dziwna płonąca plama pod statkiem zaczęła przyjmować ludzką postać . Przedstawiała ona blondynkę w zielonym kostiumie . Patrzyła w naszą stronę . To wróg ? Drzwi od statku zaczęły się powoli otwierać . Po chwili ujrzałam kolejną dziwną postać . Tym razem niebieską łysą kosmitkę . Raczej na człowieka mi nie wygląda , a obok niej ... 

- Tony . - wyszeptał Steve i czym prędzej ruszył w jego stronę . Natasha krzyknęła z radości i zrobiła to samo co Steve . Z siedziby wybiegła jakaś blondynka i zaczęła płakać . Upadła na kolana i zaczęła dziękować Bogu . Szybko do niej podeszłam .

- Nic Pani nie jest ? - złapałam ją pod ramię . 

- Cuda istnieją dziękuję Ci Boże . - Pomogłam jej stanąć na równe nogi . - Boże Tony . - podeszła do niego i zaczęła tulić z całych sił . Kiedy patrzyłam na ten obrazek zrobiło mi się strasznie przykro . Dlaczego ja nie mam takiego szczęścia . Dlaczego ja nie tulę teraz kogoś ze swojej rodziny . 

- Tony wejdźmy do środka . Musisz dostać jakąś kroplówkę . 

- Steve straciłem młodego . - Na pierwszy rzut oka Stark wygląda strasznie . Zapadnięte opuchnięte oczy . Sama skóra i kości . 

- Każdy kogoś stracił . - Steve spojrzał w moją stronę ze smutkiem . 


Jakieś 3 godziny później .

Znowu ten salon i znowu to samo posiedzenie . Znowu to samo jest omawiane . Tylko tym razem jest gorzej . Widać napięcie między Kapitanem i Starkiem . Obaj prowadzą zaciętą dyskusję . Niekiedy obrażając się nawzajem . Patrzę na to wszystko zdezorientowana . 

- W dupie mam te wasze obliczenia i te wasze dyskusje . - Tony wpadł w szał dosłownie . Zaczął wyrywać sobie kroplówki krzycząc z całych sił . - To Twoja wina ! Gdybyśmy tylko trzymali się razem ! Gdybyś mnie tylko posłuchał że trzeba bardziej chronić Ziemię nie było by tego !

- Tony nie przesadzaj . 

- Jak to nie przesadzaj Bruce ? Widzisz co się teraz dzieje ? Mam gdzieś czy Thanos tam sobie gdzieś siedzi i piję drinki na swojej plaży pełnej ciał i krwi ! Mam gdzieś że niektórzy stracili swoich bliskich ! Mam to wszystko gdzieś ! 

- Uważaj na słowa . Powinieneś odpocząć . - Steve próbuje załagodzić sytuację , a ja słuchając Starka coraz bardziej go nie lubię . 

- Nie będziesz mi mówił ... - nagle zaczął dziwnie oddychać łapiąc gwałtowanie powietrze . Po chwili leżał już na podłodze ...


CDN.

NADZIEJAWhere stories live. Discover now