Rozdział V

216 20 2
                                    

                                                                                 Human - Christina Perri


HOPE POV.

Muszę przyznać że zrobiło mi się Starka nawet trochę szkoda . Mimo wszystko po tych okrutnych słowach które powiedział , jest mi go żal . Spędził gdzieś w kosmosie ponad 20 dni . Wygląda jak cień . Jego wybuch agresji jest w sumie zrozumiały . Ja sama ledwo trzymam nerwy na wodzy .

- Znów użył kamieni . - Gdzieś w oddali słyszę głos Natashy . Ja nadal przyglądam się nieruchomo leżącemu Starkowi , przy którym siedzi Pepper. 

- W takim razie lećmy i je odbierzmy . Tak po prostu ... 

- Przecież to jest niebezpieczne . Większość z nas jeszcze nie doszła do siebie . - obok mnie pojawia się Bruce i coś notuje w swoim tablecie .

- Musimy zaryzykować . 

Ja wiem jedno . Chce odzyskać rodzinę . Chce wrócić do domu . Zbyt długo już tutaj jestem . Na dworze zaczyna świtać . Nie spałam już jakieś 20 godzin ... może więcej ? Czas leci teraz jakoś dziwnie . Nie słychać nawet śpiewania ptaków . Przecież dochodzi ranek ... zazwyczaj wszystko budzi się do życia . Teraz? Teraz nawet nie wiem czy ja żyję . Nie przerywając ich dyskusji która mnie nie dotyczy wychodzę na zewnątrz .  Głupio mi prosić o podwózkę do domu mimo że to oni mnie tu ściągnęli , mają teraz ważniejsze sprawy na głowie .  Stąd widać piękny wschód słońca . Zamykam oczy i łapie powoli promyki które zaczynają muskać moją twarz . Biorę głęboki oddech i łapię chwilę . Jestem tylko człowiekiem ...

- Mamy ważną misję do wypełnienia . Chcesz tu zostać czy wolisz udać się do domu ? - otwieram z przerażeniem oczy i widzę Natashę . Jej wyraz twarzy się zmienił ... W jej oczach widzę płomyki nadziei a  na twarzy determinację . 

- Wolę dom . - odpowiadam cicho .

- Dobrze w takim razie zaraz ktoś Cię odwiezie . 

- Nie chce sprawiać kłopotu .

- Daj spokój . Proszę . - podaję mi zwinięty papierek . - W razie kłopotów . Mam nadzieję że kiedyś się jeszcze spotkamy . - uśmiecha się do mnie delikatnie i znika za szklanymi drzwiami . Rozwijam papierek . Widnieją na nim cyfry . Zapewne jej numer telefonu . Chowam go od razu do kieszeni , mając nadzieję że go nie zgubię . Mimo wszystko fajnie było ją poznać . 

- To jak gotowa do drogi ? - moim oczom ukazał się Scott . W głębi serca miałam nadzieję że będzie to Steve ...


Tydzień później .

Zawsze lubiłam jeść śniadanie w naszej wielkiej jadalni . Zawsze opowiadałam co mi się dzisiaj śniło , co można by było zrobić na obiad . Jakie są moje plany na resztę dnia . Lubiłam ten stan kiedy rodzice ochoczo rozmawiali ze mną na różne tematy . Lubiłam chodzić i budzić mojego wiecznie śpiącego brata , robiąc przy tym niezły hałas . Ale wiecie co ? Kochałam to ! Kochałam to że zawsze było głośno . Jak nie ja kłóciłam się z bratem tak mama wyzywała tatę że obrus jest pognieciony . Kochałam soboty ... przyjeżdżała wtedy reszta rodziny i był grill . Od czasu do czasu pozwoliłam sobie napić się piwa mimo że zaraz bolała mnie głowa . Teraz siedzę przy stole sama mając na talerzu suchy chleb posmarowany jedynie masłem ... Reszta rzeczy w mojej lodówce wylądowała w koszu . Przyglądam się miejscu gdzie zawsze siedziała moja mama zapisując coś w swoim notesie . Po prawej stronie siadał mój tata czytając poranną gazetę i sącząc przy tym świeżo zrobioną kawę .  Nie wiem ile razy w ciągu tego tygodnia już płakałam . Moje oczy żyją swoim życiem . Jedno jest pewne muszę udać się do sklepu . Mam nadzieję że jakiś w ogóle będzie otwarty , inaczej czeka mnie śmierć z głodu a co najgorsza polowanie . Niestety nie wiem co u Avengersów ... od momentu kiedy zostałam przywieziona pod sam dom , nikogo nie widziałam . Oczywiście zaraz po wejściu do domu przeraził mnie syf który tu zastałam . Najlepsze jest to że nadal nie posprzątałam . W sumie po co ? Mama przecież nie będzie wyzywać . Zjadłam też resztę tabletek na uspokojenie mamy . Tylko to pomagało mi spokojnie usnąć . Przyznaję że od czasu do czasu krzyczę rzucając przedmiotami na różne strony . Nie mam dla kogo być silna . Gdyby zdołali odzyskać kamienie moi rodzice i brat pewnie już by tu byli ... Domyślam się że coś poszło nie tak . Mam tylko nadzieję że żyją . Szybko wstaję od stołu i idę w kierunku swojej sypialni . Otwieram swoją szafkę i wyciągam zwinięty papierek . Przez chwilę zastanawiam się czy nie zadzwonić . Ehhh.. zrobię to później . Teraz muszę udać się do sklepu . 


Godzinę później .

Przeszłam już chyba 10 przecznic aż w końcu trafiłam do małej alejki którą często mijałam idąc do dużego supermarketu , który jest zamknięty . Był tutaj mały sklepik . Oby był otwarty . Drżącą ręką naciskam na klamkę . Oddycham z ulgą kiedy drzwi się otwierają . Niepewnie wchodzę do środka rozglądając się na boki . Na półkach jest mnóstwo produktów . Mój brzuch na ich widok zaczyna burczeć . Przełykam ślinę i idę bardziej w głąb.

- Halo ! Jest tutaj ktoś ?- w oddali widzę ladę a za nią siedzącą starszą Panię , która na mój widok zaczyna płakać ?

- Matko jedyna ! Jest Pani pięćdziesiątą osobą która tutaj przyszła ! Myślałam że tylko ja zostałam ! Ale są inni ! Proszę bierz co chcesz ! - starsza Pani zaczyna wykładać na ladę przeróżne produkty . Szybko do niej podchodzę i łapię ją za ręce . Kobieta szybko podnosi zapłakaną twarz . - Straciłam trójkę dzieci ! Nie mam już nikogo ! - czuję jak kobieta z całych sił zaciska dłonie powodując u mnie ból .

- Ja też straciłam rodzinę , ale jak Pani sama mówi są też inni . Nie jesteśmy same . 

- Za jakie grzechy ? - widzę  w jej oczach tyle smutku . 

- Sama zadaję sobie to pytanie .

- W głównym parku powstają specjalne tablicę z imionami i nazwiskami z osobami które odeszły . Byłam tam i podałam im dane moich dzieci . To było najgorsze co mogło mnie spotkać . Taki los powinien spotkać matkę nie ich dzieci ! - szybko przeskakuję ladę i biorę  w objęcia starszą Panią. Czuję że staniemy się sobie bliskie w obliczu takiej tragedii ...

CDN...


Witajcie kochani z góry przepraszam że nic nie dodaję :( niestety problemy zdrowotne wcześniej mi na to nie pozwalały . Będę mieć bardzo dużo wolnego czasu co oznacza że rozdziały będą pojawiać się częściej . Życzcie mi dużo weny przy takiej ilości tabletek które biorę żeby się gdzieś nie ulotniła . Teraz ściskam wam bardzo mocno <3 

NADZIEJAWhere stories live. Discover now