Rozdział I

343 33 5
                                    

Czasami zastanawiałam się jak to jest kiedy wszyscy których kochasz znikają jak za dotknięciem magicznej różdżki . Dzisiaj już nie muszę się zastanawiać , bo tak właśnie jest . Zostałam sama . Zupełnie sama ... Moi hałaśliwi sąsiedzi zniknęli pozostawiając grilla i spalone już steki . Starsza Pani z naprzeciwka która zawsze straszyła mnie gazetą jak wracałam i tylko spojrzałam w jej stronę , również zniknęła . Najgorsze w tym wszystkim jest to , że straciłam brata i rodziców . Brata ( Śmierć ? ) widziałam na własne oczy . Po rodzicach zostały tylko klucze od domu i teczki w ich gabinecie . Pierwsze co skierowałam się w stronę ich pracy z nadzieją że ich tam zastane . Było pusto . Tak jak na całej dzielnicy . Zostałam sama na tym świecie ? Oby nie bo niestety tak to wygląda . Jeżeli ktoś mi odpowie co się stało postawie mu browara . Gdzie są do diabła wszyscy ? Dlaczego mój brat zamienił się w pył ? Może śnie ? Sprawdzałam 1000 razy ... Mam już nawet kilka siniaków na ręce od szczypania i bicia . 

- Co ja mam teraz zrobić ? James ! Mamo , tato ! Gdzie wy jesteście ? Dlaczego nie zabraliście mnie ze sobą ? - chwyciłam w ręce nasze wspólne zdjęcie , tuląc je do piersi powoli zaczęłam opadać na kolana . Może powinnam iść na policję ? Ale co ja im powiem ?



Godzinę później . 

Nowy Jork jeszcze nigdy nie był tak zniszczony . Niektóry budynki nawet płonęły . Dzwoniłam kilkanaście razy do straży pożarnej , ale nikt nie odbierał . To musi być sen . MUSI ! Nie mam innego wytłumaczenia.

- Przepraszam ... - nagle usłyszałam czyjś głos. Jednak nie jestem sama ! W pierwszej chwili chciałam aż podskoczyć z radości , jednak mój entuzjazm szybko minął .

- Matko jedyna co się Pani stało . 

- Spadł na mnie kawałek budynku . - Kobieta leżała nieruchomo na środku ulicy ,a  w koło niej było pełno krwi . Szybko do niej podeszłam . Zauważyłam ogromną ranę  w nodze. Szybko ściągnęłam swój pasek i przewiązałam jej go w koło rany , uciskając ją . - Dziecko ratuj się póki możesz . 

- Panią też uratuję . Proszę tutaj zostać przez chwilę zaraz wrócę . - Jak pożyczę od kogoś samochód to pójdę siedzieć ? Pełno tutaj opuszczonych samochodów . Wzięłam pierwszy z brzegu . - Zawiozę Panią do szpitala . Wszystko będzie dobrze . 

- Nie moje drogie dziecko . Zostałam sama , nie chce już żyć . Ten gnojek z niebios zrobił to o czym mówił . - na chwilę przystanęłam . Gnojek z niebios ?

- Ja również jestem sama . 

- Ale jesteś młoda . Proszę Cię udaj się do siedziby Avengers i powiedz im że Nick nie żyje . - Avengers ? Co ta kobieta bredzi . 

- Straciła Pani dużo krwi , nie możemy dalej zwlekać . - Zaczęłam ją podnosić jednak kobieta mnie powstrzymała . 

- Proszę Cię . 

- Może Pani sama udać się do ich siedziby i im o tym powiedzieć , ale wcześniej wolałabym udać się z Panią do szpitala . 

-Dziecko ty nic nie rozumiesz ! Nie ma nikogo ! Thanos zrobił to o czym mówił ! Udaj się do siedziby Avengers . Proszę tutaj adres . - Podała mi go drżącą dłonią . Sięgnęłam po zwinięty papierek . 

- Kto to jest Nick ? - długo czekałam na odpowiedź . Poczułam jak jej ciało zrobiło się ciężkie .- Proszę Pani ! Proszę na mnie spojrzeć ! Proszę ... Proszę mnie nie zostawiać samej ...  POMOCY ! Słyszy mnie ktoś ???! . - słychać było tylko echo i mój szloch . Delikatnie położyłam jej głowę , sprawdzając czy ma puls . 

Nie żyje

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie żyje . Zaczęłam chodzić w tą i spowrotem  wyrywając sobie przy tym włosy . Co jakiś czas ukradkiem spoglądałam na jej ciało . Podeszłam do samochodu i wzięłam z niego koc . Nakryłam jej drobne ciało . Nie mam wyjścia muszę ją tutaj zostawić . Spojrzałam na zwinięty papier który kurczowo trzymałam w ręce . Był tam adres  . Szybko wyciągnęłam swój telefon i wpisałam w GPS . Siedziba Avengers jest oddalona jakieś 50 km . Nie wierzę że to robię . Wsiadłam do wcześniej zabranego samochodu i ruszyłam . 

- Co ja robię . Powinnam szukać ludzi a nie jechać w miejsce które pewnie nawet nie istnieje . James gdybyś tu był nawet byś się nie wahał . 

 Avengers ? Pewnie też zostali zabici przez Gnojka z niebios . Wiele o nich słyszałam . Iron Man omal nie rozwalił nam chaty jak był atak na Nowy Jork . Thor latał w tą i spowrotem , a niejaki Kapitan Ameryka poprawiał włosy i chwalił się swoją tarczą . Chociaż muszę cofnąć te słowa . Uratował mnie wtedy . Pamiętam jak wziął mnie w swoje silne ramiona i uchronił przed spadającym statkiem z jakimś dziwolągiem w środku . Jedyne co zapamiętałam to jego oczy . Ocean . 

NADZIEJAWhere stories live. Discover now