Rozdział VII

235 20 24
                                    

- Od tego pamiętnego dnia ani razu nie byłem na randce.Postanowiłem to zmienić i właśnie dzisiaj się wybieram, ale muszę dodać że z bardzo fajnym facetem.- od ponad pół godziny słuchamy wypowiedzi jednego faceta.Przez ten cały czas czuję na sobie wzrok Steve'a.Nie będę kłamać i mówić że czuję się z tym komfortowo.Bo tak nie jest!

-Trzeba cieszyć się życiem, mimo że jest tak niesprawiedliwe musimy doszukiwać się pięknych momentów tak jak Twoja dzisiejsza randka.Może pozwolimy żeby swoją historią podzieliła się z nami Hope?-Kapitan patrzy na mnie wyczekująco.Posyłam mu pełne złości spojrzenie.Czuję na sobie wzrok wszystkich tutaj zgromadzonych.Gdybym odmówiła w moim kierunku posypały by się zapewne dziwne komentarze, a co najgorsza gwizdy.Biorę głęboki oddech i zamykam oczy.

-Znalazłam się tutaj całkowicie przez przypadek ,wręcz mogę powiedzieć że zostałam do tego zmuszona.Nigdy nie brałam udziału w takich spotkaniach ,zawsze starałam się pokonać swoje problemy a w najlepszym wypadku poradzić się rodziców.Tak jak każdy z was odczułam dosyć boleśnie to co się stało 5 lat temu.Straciłam rodziców oraz brata i zostałam tutaj sama.Jak widać daję sobie radę bo jeszcze żyję.Z tego miejsca pragnę podziękować Pani Maggie która jest ze mną codziennie i nie odwróciła się ode mnie jak niektórzy.-Otwieram oczy i pierwsze co widzę to zaskoczona mina Kapitana.Inni zaczynają delikatnie klaskać.Patrzę na nich nieźle zdziwiona...

-Mogłabym teraz ja podzielić się swoją historią? -Wyrywa się do odpowiedzi kolejna osoba a ja zostaje sama ze swoimi myślami i przestaję słuchać zgromadzonych tutaj ludzi.Zbliżają się moje urodziny które zapewne spędzę przy pomniku.W zeszłym roku Pani Maggie zorganizowała dla mnie przyjęcie na którym byłyśmy tylko my dwie.Na zmianę płakałyśmy i się śmiałyśmy,oczywiście butelka najlepszego wina nam w tym bardzo mocno pomogła.Brakuję mi kina.Od pięciu lat nikt nie wyprodukował nowego filmu.Czasami przychodzi mi do głowy pomysł żeby spisać gdzieś w jakimś zeszycie to wszystko co się dzieję do okoła.Może kiedyś jak umrę i to wszystko się skończy ktoś zrobi z tego konkretnego tasiemca.Moim rozmyślaniom przerywa głos Kapitana.

-Bardzo wam dziękuję za dzisiejszy dzień.Oczywiście widzimy się za 3 dni.A Tobie życzę udanej randki.-Oddycham z ulgą i jak najszybciej wstaję z krzesła.Nie żegnając się  z nikim wychodzę na zewnątrz.Zdążyło już się ściemnić.Ile czasu tam siedziałam?Drzwi zaczynają się otwierać pora się zmywać.Wsiadam szybko do auta i go zapalam.Kątem oka widzę Kapitana który się rozgląda.Zgaduję że szuka mnie więc czym prędzej dodaje gazu i odjeżdżam.


Następnego dnia.

Delikatne promyki słońca zaczynają muskać moją zmęczoną twarz.Kolejna nieprzespana noc.Na zmianę myślałam o mojej rodzinie i o Kapitanie...Nie wiem dlaczego zaprzątam sobie nim głowę.No nic czas wstać i iść pomóc Pani Maggie.Szybka poranna kąpiel pomaga mi się dobudzić.Jeść nie mam zamiaru... zazwyczaj jem tylko obiad i niekiedy kolację.Kiedyś ważyłam 65 kilo teraz ledwo 50...Za każdym razem dostaję niezły ochrzan od Pani Maggie...Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.Jakbym słyszała swoją mamę.

Jak zwykle znajduję ją na tyłach sklepu.

-Jesteś kochanie!Jak tam wyspałaś się?Zresztą po co ja pytam przecież widać że nie.Śniadanie na Ciebie czeka i nie ma żadnego ale!Zaraz mi odfruniesz jak będzie kiedyś silniej wiało.

-Dobrze zrobię to tylko dla Pani.

-Jak tam wczoraj było?-Na blacie czekają na mnie 3 kanapki z pomidorem.Patrzę na to obojętnie.

-Dobrze.

-Dobrze ale że dobrze? Czy dobrze ale źle?

-W sumie pomiędzy.Dziwnie było spowiadać się przed obcą grupką,nawet przed księdzem tego nie robiłam.

-Chodziło mi o to żebyś znalazła sobie jakiś przyjaciół skarbie.-Zaczyna gładzić mnie delikatnie po policzku i odchodzi na zaplecze.Nagle słyszę dzwoneczek który jest powieszony nad drzwiami sklepu i zwiastuje że przyszedł klient.Szybko chowam talerz z kanapkami pod ladą i sięgam po klucz żeby otworzyć kasę.

-Dzień dobry w czym mogę pomóc? -Widzę że ktoś chodzi między regałami.

-W sumie to szukam pewnej kobiety którą często można tu spotkać.-Oczywiście nie mógł być to zwykły mieszkaniec Nowego Jorku tylko nie kto inny jak Kapitan.Wzdycham zrezygnowana.

-W czym mogę pomóc?-Powtarzam swoje pytanie.

-Chciałbym z Tobą porozmawiać.-Patrzę na niego wyczekująco.-Znalazłabyś dla mnie trochę czasu?

-Nie .Pracuje.- nagle obok mnie pojawia się Pani Maggie.

-Ależ skarbie idź idź przecież ja sobie tutaj poradzę .Mało mamy klientów.-Zaczyna mnie delikatnie pchać w stronę Kapitana.

-Obiecuję że zaraz wrócę.-Rzucam i wychodzę nie czekając na Kapitana.Od razu ruszam w stronę najbliższej ławki.-Słucham.

-Chciałbym Cię przeprosić za to że...- nie pozwalam mu skończyć.

-Naprawdę nie masz za co.Nawet nie byliśmy znajomymi żeby mnie przepraszać że mnie olaliście.Każdy ma swoje życie ...nawet wy.-Chyba zbiłam go lekko z tropu.Zaczął poprawiać sobie kurtkę delikatnie kaszląc.

-Co nie zmienia faktu że postąpiłem źle.Tamtego dnia każdy z nas miał nadzieję że uda nam się to wszystko odwrócić jednak Thanos przechytrzył nas wszystkich.Każdy z nas zajął się swoim życiem...każdy cierpiał na swój sposób. Ja znalazłem pocieszenie w tych spotkaniach inni założyli rodziny ,albo jeżdżą po świecie i tracą rozum.

-Czy on żyję?-nie mam odwagi na niego spojrzeć.Steve powoli siada obok mnie.

-Nie Thor go zabił.

-Czyli moja rodzina już nigdy nie wróci.-czuję jak łzy napierają na moje oczy.Biorę głębokie oddechy.

-Scott coś mówi o wehikule czasu.-odwracam się w jego stronę i na te słowa zaczynam się głośno śmiać.Jednak szybko poważnieje widząc jego minę.-Moglibyśmy cofnąć się w czasie i znaleźć wszystkie kamienie i stworzyć taką samą rękawicę.

-Ale?

-Ale potrzebujemy do tego Starka ...

-To dlaczego do niego nie pojedziesz i nie powiesz o wszystkim ?

-On się boi.Boi się Thanosa.To nie jest takie łatwe jak się wydaję.To jest ogromne ryzyko.On ma rodzinę...

-Chyba jeszcze raz możecie zaryzykować.Nie dla was tylko dla tych co odeszli.-zaczynam powoli wstawać.Wchodzę do sklepu zostawiając Kapitana samego.Jest szansa że wszyscy wrócą ale nic z tym nie robią?Jednak...wehikuł czasu?Serio????Piosenkę to można napisać,ale w takie coś ciężko uwierzyć.Człowiek widział już w swoim życiu bardzo dużo ...Kosmitów,dziwne statki,potwory.Znikających ludzi zamieniających się w pył.Co prawda żyjemy w czasach gdzie technologia wciąż idzie naprzód.Jedną z tych technologii był Iron Man, tym bardziej ciężko mi jest zrozumieć że to właśnie on odmawia pomocy.

-Hope...-podskakuję przerażona odwracając się szybko.Steve ma łzy w oczach.-Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby przywrócić Twoją rodzinę.



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NADZIEJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz