2.

1.2K 118 58
                                    

"

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

"...zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału..."

- Cześć, Tae. To ja, Jin. Umm... Nie przyjechałeś. Coś się stało? - powiedziałem, nagrywając się na pocztę głosową. - Daj znać, napisz chociaż, czy wszystko w porządku. No i kiedy dotrzesz na festiwal...

Skończyłem tą jednostronną rozmowę głośnym westchnięciem rezygnacji. Żołądek skręcał mi ze strachu i upokorzenia, ponieważ dotarła do mnie okrutna prawda: TaeHyung, którego poznałem na czacie dwa miesiące temu, wystawił mnie do wiatru. Od początku czułem, że znajomość z tym siedemnastolatkiem, to kiepski pomysł. Niejednokrotnie przejechałem się na internetowych "przyjaźniach", za każdym razem licząc, że kolejna znajomość nie skończy się tak, jak poprzednie. Nie potrafię uczyć się na błędach...

- Dlaczego muszę być takim łatwowiernym frajerem? - zapytałem sam siebie i pod wpływem chwili uderzyłem się dłonią w policzek. -Au!... - jęknąłem z bólu, przesuwając palcami po zaczerwienionej skórze. Po raz kolejny okazałem się idiotą, karając się za moją naiwność plaskaczem w twarz.

- Za co to?

Odwróciłem się gwałtownie. Nieopodal stał NamJoon i był świadkiem tej żenującej sceny. Spaliłem raka i ukryłem twarz przed wzrokiem chłopaka.

- Komar chciał mnie ugryźć - rzuciłem pierwsze lepsze wyjaśnienie, jakie przyszło mi na myśl. Raczej niezbyt wiarygodne, ale nie interesowało mnie to, czy Kim się na nie nabierze, czy też nie.

- Bo prawdopodobnie jesteś łatwowiernym frajerem?

- Daj mi spokój, okej?! - Poderwałem się z miejsca. - Zapłaciłem ci, zawiozłeś mnie na ten pieprzony festiwal, teraz możesz się już odwalić!

Negatywne emocje zaczęły brać nade mną górę, dlatego porwałem plecak z ziemi i ruszyłem przed siebie, byle jak najdalej od NamJoona i tego całego tłumu, który przybył na festiwal. Nie chciałem wyrzucać z siebie tych wszystkich słów, które cisnęły mi się na usta. I tak już zachowałem się jak rasowy cham.

Nie zważałem na to, gdzie idę. Mogłem się nawet zgubić, i tak nikt nie będzie mnie szukał - myślałem, brnąc przed siebie. Bo niby komu na mnie zależy? Nawet rodzice robią ze mnie wymuskanego synalka, którego nikt nie lubi, bo ma opinię wywyższającego się kujona z dobrego domu.

Przeklinając w myślach moją durną egzystencję, w końcu dotarłem na plażę. Postanowiłem, że tutaj, na ciepłym piasku spedzę noc, a jutro z samego rana dotrę na dworzec i wsiądę w pociąg jadący prosto do Gwacheon.

~

Liczyliście kiedyś gwiazdy?

Bezsensowna czynność, która mimo wszystko cholernie wciąga. A najważniejsze, że pozwala odciąć się od dołujących myśli. Niestety, jakiś hałas odciągnął mnie od tego jakże zajmującego zajęcia.

ᴏᴛʜᴇʀ ᴄᴏʟᴏʀ 🌈 ɴᴀᴍᴊɪɴ  Where stories live. Discover now