7.

933 96 15
                                    

- Gdzie jesteś? Czemu wyłączyłeś telefon? Do jasnej cholery, SeokJin, denerwuję się! Ojciec też! Odezwij się, w przeciwnym razie idę na policję zgłosić zaginięcie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Gdzie jesteś? Czemu wyłączyłeś telefon? Do jasnej cholery, SeokJin, denerwuję się! Ojciec też! Odezwij się, w przeciwnym razie idę na policję zgłosić zaginięcie.

Doskonale znam mamę i wiem, że to groźba bez pokrycia. Mimo wszystko, kiedy skończyłem odsłuchiwać wiadomość, wysłałem do mamy sms-a.

Do: Mama [22:40]

Jestem w drodze do domu. Nie panikuj, mam się dobrze. Wrócę nad ranem.

- Coś nie tak, SeokJin? — zapytał NamJoon, obserwując moją twarz we wstecznym lusterku.

Spojrzałem na siedzącą obok mnie parę, potem na HoSeoka, który zajmował przedni fotel pasażera. Pogrążeni we własnych myślach, nawet nie zwrócili uwagi na zadane przed chwilą pytanie.

— Nie chcę wracać do domu — powiedziałem cicho, wbijając wzrok w swoje dłonie.

— Nikt z nas nie chce — rzucił Hobi, czym mnie zaskoczył. Myślałem, że myślami jest daleko stąd. Co więcej, miał w uszach słuchawki, ale najwyraźniej nie słuchał swoich ukochanych rockowych kawałków.

Westchnąłem cicho. Pomimo kilku nieprzyjemnych incydentów, takich jak bójka, wydostanie się z tłumu na kilka sekund przed pogo, moje wstydliwe zachowanie pod wpływem alkoholu - pomimo tego wszystkiego, pobyt na festiwalu jest najlepszym wspomnieniem jakie zachowałem. Do dzisiaj wspominam te trzy dni z uśmiechem na ustach.

Ale wtedy daleki byłem od śmiania się i żartowania. Naprawdę nie chciałem wracać do domu, konfrontować się z rodzicami, którzy będą zatruwać mi życie przez najbliższy miesiąc, jeśli nie dłużej.

Poza tym, co uświadomiłem sobie z lekkim zdziwieniem, polubiłem NamJoona, HoSeoka, JiMina, a nawet YoonGiego. Ten ostatni — posiadacz specyficznego charakteru — potrafił być opryskliwy, jednak nigdy nie był niemiły dla mnie.

Wiedziałem, że najgorsza będzie rozłąka z NamJoonem. Co tu kryć, spodobał mi się, nawet teraz trudno mi oprzeć się tym dołeczkom. Miałem nadzieję, że zechce się spotkać raz jeszcze, w niedalekiej przyszłości...

— Tak w ogóle, to jaki był powód tej dzisiejszej bójki? — postanowiłem zmienić temat. Nie pytałem wcześniej o szczegóły, bo nawet nie pomyślałem, by zapytać. Zamiast pomyśleć, użalałem się nad sobą i obolałym nosem, który nie ucierpiał aż tak bardzo, jakby się mogło wydawać.

— Nie wiesz? — zapytał Min. — Nam, powiedz mu, bo na samo wspomnienie tego pieprzonego homofoba mam ochotę coś rozjebać z wściekłości.

— Generalnie, to zawsze chodzi o to samo — zaczął Joonie, zjeżdżając na sąsiedni pas. — O orientację. YoonMiny bez skrępowania manifestują swoje uczucia gdzie się tylko da, a potem wychodzą takie właśnie sytuacje, bo nie wiadomo, kto homofob, a kto nie.

— NamJoon jest takim naszym obrońcą — stwierdził JiMin, przyozdabiając swoją słodką buźkę uroczym eyes smile.

— Nie przesadzaj. Sam nie jestem hetero, więc wiem, jak to jest.

Nie byłem zdziwiony. No, jasne, że nie jest — pomyślałem. Chciał mnie pocałować, a potem ja całowałem jego. Na samo wspomnienie wydarzeń w namiocie, podczas których dobierałem się do Kima, zaczerwieniłem się jak dojrzały pomidor.

- SeokJin, chcesz?

Ocknąłem się z zamyślenia i spojrzałem na Mina, który trzymał coś w wyciągniętej ku mnie ręce. Dym z papierosa uciekał przez otwartą szybę, a słodka woń marihuany podrażniła mój zmysł węchu. Dopiero wtedy zorientowałem się, że to wcale nie jest papieros.

— Co tak patrzysz? Nie wiesz, co to jest?

- Wiem. - Z wahaniem przyjąłem jointa, nie wiedząc, jak na mnie podziała.

Ostatecznie wciągnąłem dym do płuc, co było błędem, bo nigdy wcześniej nie miałem styczności z papierosem, a co dopiero z blantem. Skończyło się kaszlem i podrażnionym gardłem, ale to nic w porównaniu z bólem, jaki czułem, gdy odzyskałem przytomność w namiocie.

- Dobre, czy nie, ważne, żeby sponiewierało - wyrecytowałem zasadę YoonMinów i postanowiłem, że od tej chwili i ja będę się nią kierował.

~

- NamJooooooooooon, jestem głodnyyy... Żołądek przyschnął mi już do kręgosłupaaa... I w głowie mi się kręci.

- Paliłeś zioło, a teraz odczuwasz tego skutki.

- Proszę cię, zatrzymajmy się na jedzenie w jakimś McDonaldzie...

- Teraz? W nocy?

- Co nam szkodzi? Oni śpią, więc większej różnicy im to nie zrobi, a ja nie umrę z głodu... No, NamJoon, pliskaaaaaaaaa...

- Dobrze. Ja też skorzystam. Napiję się kawy, bo czuję, że zaraz zasnę.

- Yaaay! Kocham Cię, Joonie! - zawołałem uradowany i objąłem chłopaka na tyle, na ile mogłem, ponieważ dzieliło nas oparcie samochodowego fotela.

ᴏᴛʜᴇʀ ᴄᴏʟᴏʀ 🌈 ɴᴀᴍᴊɪɴ  Where stories live. Discover now