Rozdział 39

187K 5.4K 35.2K
                                    

Nathaniel's POV

-Dobra, stary. Ogarnij się. To tylko kolacja z twoją dziewczyną i jej rodzicami. Dasz radę, tak? - mamrotałem pod nosem, stojąc przed drzwiami ich domu.

Wierzchem dłoni, w której trzymałem bukiet różowych tulipanów, otarłem pot z czoła. Westchnąłem i nacisnąłem dzwonek.

Kurwa.

Jej mama chyba nawet mnie lubi, więc tu problemu nie będzie, ale jej ojciec mnie nienawidzi. W sumie mu się nie dziwię. Sam siebie nienawidzę za to, jak traktowałem ją kiedyś.

Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich Victoria. Nawet w spodniach i zwykłej bluzie biła na głowę każdą inną laskę w krótkiej sukience i z dwudziestocentymetrowymi szpilami.

Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem. Tak, nieczęsto może mnie widzieć w białej koszuli i czarnej marynarce, ale chcę jakoś wyglądać. Szczególnie, że dziś jej ojciec prawdopodobnie mnie zabije.

-Cześć. - powiedziałem na jednym wdechu i wszedłem do środka. Brunetka zamknęła drzwi i odwróciła się w moją stronę.

Boże, jesteś tak cholernie piękna.

-Cześć. - uśmiechnęła się, patrząc na bukiet tulipanów i białych róż w moich dłoniach.

-To dla ciebie. - wyciągnąłem te badyle w jej stronę, które moim zdaniem były różowe, ale dla ekspedientki w sklepie amarantowe, czy chuj wie jakie.

-Aw, pamiętałeś. - wydęła usta i wzięła kwiaty, a później posłała mi uśmieszek i cmoknęła mnie w usta.

-Jeśli tak będziesz się odwdzięczała, to mogę ci te kwiaty kupować codziennie. - powiedziałem.

-Chyba raczej całuję cię już i tak często, co? - zaśmiała się.

-Ale ja nie mówię o całowaniu.

Mówię o twoim uśmiechu.

Jednocześnie odwróciliśmy się w stronę salonu, ponieważ usłyszeliśmy kroki. Po chwili, kilka metrów ode mnie stanął jej ojciec, z rękoma założonymi na klatce piersiowej i miną "Dzisiaj cię zajebię, szczylu".

Przełknąłem wielką gulę, która pojawiła się w moim gardle, kiedy podchodziliśmy bliżej. Poczułem, jak Victoria łapie mnie za rękę, co chociaż trochę mnie pocieszyło.

Dlaczego ja się, kurwa, na to dobrowolnie zgodziłem?

Bo zgodzisz się na wszystko, o co ona cię poprosi.

Fakt.

-Tato. - zaczęła pewnym głosem, co mnie dobiło. - Znasz już Nate'a. To jest właśnie mój chłopak.

Spojrzałem w jego oczy i puściłem rękę Vic, aby uścisnąć mu dłoń, ponieważ w drugiej trzymałem te przeklęte róże.

-Dobry wieczór, panie Clark.- wyciągnąłem rękę, którą po chwili uścisnął i potrzasnął. Chciałem już się odsunąć, ale mężczyzna miał inne zamiary, bo zaczął ją coraz bardziej miażdżyć.

Ja, kurwa, pierdolę.

-Tato. - mruknęła dziewczyna, widząc co robi. W końcu puścił moją siną już dłoń, co przyjąłem z ulgą.

-O, Nate! Już jesteś! - podeszła do nas właśnie jej mama, uśmiechając się szeroko.

Przynajmniej ona mnie jakoś toleruje.

-Dobry wieczór. - wyciągnąłem w jej stronę bukiet. - To dla pani. Victoria mówiła, że lubi pani róże.

-Oh, tak. Szczególnie białe. Bardzo dziękuję, Nate. - wzięła ode mnie kwiaty, a potem spojrzała na pana Clarka, którego trzepnęła dłonią w ramię. - Mówiłam, że to taki miły chłopiec.

Girls Love Bad BoysМесто, где живут истории. Откройте их для себя