33. Bitwa o Nowy Jork

2.5K 125 3
                                    

– Spadliście z nieba – usłyszałam męski głos. Otworzyłam powoli oczy, czując, jak boli mnie każdy mięsień. Usiadłam powoli rozglądając się dokoła. Leżałam na stercie gruzu. Po prawej stronie do pozycji siedzącej podnosił się Bruce. Szybko odwróciłam głowę w przeciwną stronę widząc jego brak ubrania. Teraz przed oczyma miałam starszego mężczyznę ubranego w mundur ochroniarza.

– Skrzywdziłem kogoś? – spytał Banner mężczyzny.

– Nie miał pan kogo. Ale wystraszył pan gołębie.

– Szczęście – mruknął brunet.

– Albo dobry cel. Był pan przytomny.

– Widział pan?

– Wszystko. Przez dach wpadł zielony olbrzym z gołym zadem. – powiedział rzucając mu ubrania – Myślałem, że będą za małe, ale nagle pan zmalał.

– Dziękuje – odparł Bruce ubierając się.

– Jest pan kosmitą?

– Co? – zdziwił się Bruce.

– Jest pan kosmitą?

– Nie – odparł nadal zdziwiony.

– W takim razie czas zacząć się leczyć.

– Dziękujemy pomoc – wstałam uśmiechając się do mężczyzny. On tylko mruknął coś pod nosem i poszedł. Odwróciłam się do już ubranego Bruce'a. – To co robimy? Musimy się dostać do nowego Yorku.

– Chyba mam pomysł – Bruce odezwał się tajemniczo. Poszłam za brunetem, który jak się okazało szukał mężczyzny, który nas znalazł. Dostaliśmy od niego stary motor.

– Umiesz tym jeździć – spytałam niepewnie, siadając na maszynie za doktorem.

– Teoretycznie – powiedział po czym odpalił silnik. Motor nie uzyskiwał zawrotnych prędkości, ale zawsze był to jakiś środek lokomocji.

– Mogę cię o coś zapytać? – odezwał się po jakimś czasie Bruce.

– Jasne – odpowiedziałam przekrzykując warkot silnika.

– Jak udało ci się mnie opanować, w sensie tego drugiego mnie? – widać, że rozmawianie o Hulku sprawiało mu trudności.

– Sama nie wiem, wiedziałam, że nie mogłam mówić do ciebie, ale do Hulka i jakoś zadziałało.

– Wybacz, że zabrałem cię ze sobą, to...

– Nic się nie stało – przerwałam mu, uśmiechając się, mimo iż on nie mógł tego zobaczyć.

Wjechaliśmy do Nowego Jorku. To co się tu działo przeraziło mnie. Połowa miasta była w gruzach. Przejeżdżaliśmy między budynkami, gdy dostrzegliśmy grupę super bohaterów. Warkot podjeżdżającego motoru zwrócił ich uwagę. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę i podeszli kawałek. Zsiadłam z motoru i podeszłam do Natashy, którą uściskałam. Przez jej ramie zobaczyłam Clinta, do którego podbiegłam.

– Jesteś już sobą prawda? – spytałam rzucając się na szyję przyjacielowi.

– Jasne, wybacz, że cię postrzeliłem, Loki...

– Nie przepraszaj, uratowałeś mnie od bycia marionetką Lokiego, jak dla mnie mógłbyś mi strzelić w głowę – zaśmiałam się, na co brunet mi zawtórował.

– Trzymaj – Natasha podała mi słuchawkę, pistolet, dwa magazynki i nóż. – Spodziewałam się, że wrócisz. – dodała, widząc moją zdzwioną minę. Schowałam pistolet i nóż do kabury przyczepionej do uda.

W świecie Iron ManaWhere stories live. Discover now