49. Rocznica

2K 94 4
                                    

 - Hej – powiedziałam wchodząc do salonu, w którym siedzieli nasi przyjaciele.

- July - Natasha wstała, zamykając mnie w szczelnym uścisku. - Co się stało, że zwołaliście nas tu wszystkich?

- Po prostu chcieliśmy wam kogoś przedstawić. - odwróciłam się w stronę drzwi, przez które wszedł Tony z podwójnym dziecięcym wózkiem. Podeszłam do Tony'ego wyciągając z wózka niemowlę w białych bodach, czerwonych rajstopach i tego samego koloru opaską na małej główce.

- O to Natalie Emma -powiedziałam podchodząc do zebranych w salonie osób.

- I Aron Barton – powiedział Tony, podchodząc do mnie z chłopcem na rękach ubranym w granatowe body, zielone spodnie i skarpetki z nadrukowanymi trampkami.

- Barton? - Clint uniósł w górę jedną brew. Wzruszyłam ramionami uśmiechając się lekko.

- Mogę – spytała Wanda, podchodząc do mnie i wyciągając delikatnie ręce w stronę dziecka. Uśmiechnęłam się podając jej niemowlę. Gdy tylko dziewczynka znalazła się na jej rękach, otworzyła oczy, przyglądając się brunetce.

- Widzę, że nie pomyliliśmy się co do wyboru matki chrzestnej – dziewczyna spojrzała na mnie w szoku.

- Naprawdę? – oczy Wandy zaszkliły się.

- Tak, tylko z tego szoku nie upuść proszę mojego dziecka – zaśmiał się Tony, na co brunetka usiadła mocniej obejmując dziecko.

- A reszta chrzestnych się nie dowie? - spytała Emma, nadal pochylona nad Aronem.

- Jesteście strasznie niecierpliwi – żachnął się, ze śmiechem Tony obejmując mnie w pasie.

- Tony – trąciłam go ręką w ramie – mam ci przypomnieć jak się zachowywałeś podczas porodu? - Tony'emu mina lekko zrzedła, Emma zaśmiała się pod nosem, a reszta patrzyła na nas ciekawskim wzrokiem.

- Teraz zastanawiam się, co chciałabym usłyszeć bardziej – zaśmiała się Natasha siadając na kanapie obok Bartona, trzymającego małego chłopca.

- Może jednak, porozmawiajmy o chrzestnych – Tony spojrzał na mnie wymownie, na co zaśmiałam się lekko.

- W takim razie, dla Natalie, chcieliśmy prosić Wandę i Steve'a, a dla Arona, Pepper i Bruce'a. Zgadzacie się? - spojrzałam na nich nie pewnie.

- Oczywiście – odpowiedzieli niemal w tym samym momencie.

***

- Natasha, jesteś pewna, że dasz sobie radę. - spytałam zakładając buty. Z Tonym wypada nam dzisiaj rocznica, na co brunet zaplanował jak twierdzi, coś niezwykłego. Na początku, nie chciałam się zgodzić, bo myśl o zostawieniu naszych rocznych i niesfornych dzieci samych, nie przypadła mi do gustu. No może nie całkowicie samych, ale nadal nie byłam przekonana. W końcu po wielu rozmowach z Natashą i Tonym udało im się mnie przekonać.

- July spokojnie, poprosiłam o pomoc Wandę, damy sobie rade, najwyżej zadzwonię do Bartona lub Wanda je zahipnotyzuje. - zaśmiała się rudowłosa. Jednak widząc moją niepewną minę dodała poważnie – Damy sobie rade – powiedziała łapiąc mnie za ramiona – A teraz idź -powiedziała obracając mnie w stronę drzwi do garażu.

- Na pewno wiesz gdzie są.. - dziewczyna nie dała mi dokończyć

- Wiem wszystko, idź już – wypchnęła mnie za drzwi. 

W świecie Iron ManaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz