4.Cuda się nie zdarzają.

5.6K 365 259
                                    

Dzień spotkania z Mattem nadszedł szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Nie do końca jeszcze to do mnie docierało. Nawet teraz, gdy będąc pod czujnym okiem Briana oraz Cassie stałam przy dużej szafie z ciuchami, nie wierzyłam w to co się działo. 

Dokładnie za godzinę miałam być na randce z Mattem, którego w głębi duszy nienawidziłam za to, w jakiej sytuacji mnie postawił. Najchętniej odmówiłabym, ale przecież nie mogłam być taką świnią. Widziałam w szkole tę radość w jego oczach, kiedy Brian wspomniał o naszym spotkaniu. On sam upewniał się jeszcze trzy razy, czy aby na pewno chcę z nim wyjść. Dlaczego wtedy nie odmówiłam? Miałam ku temu tyle okazji, a jednak słowa "wybacz, Matt. Jednak nie mogę się z tobą spotkać" nie chciałby mi przejść przez gardło. Zamiast tego za każdym razem przytakiwałam głową z uśmiechem, potwierdzając swoją wcześniejszą zgodę na spotkanie.

Widziałam się z nim wiele razy. Wiele razy byliśmy razem w barze, w mc'donaldzie, czy gdziekolwiek indziej. Zawsze wszędzie chodziliśmy razem, nawet jeśli jedno nie chciało widzieć drugiego. Więc dlaczego to spotkanie dzisiaj, było aż takim problemem? 

- Myślę, że powinnaś ubrać sukienkę. 

- A ja, że powinnaś ubrać się luźno. Tak, aby było ci wygodnie. 

- Zdecydowanie zgadzam się z Cassie - powiedziałam, tworząc z dłoni serduszko. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten gest i pokazała w moją stronę to samo.

- Ale wy się kompletnie nie znacie - zaprzeczył Brian, marszcząc brwi. - To randka. 

- Ale po co ma udawać przed Mattem, który zna ją całe życie, że w sukience czuje się dobrze, skoro on i tak wie, że jest inaczej, bo Victoria nienawidzi ubierać się jak dziewczyna? 

- Ej! - wtrąciłam się w ich małą kłótnie. 

- Sorry, kochanie. Musiałam - cmoknęła w moją stronę. Wywróciłam oczami na ten ruch. 

- Dlaczego wy zawsze jesteście przeciwko mnie? - spytał z wyrzutem chłopak. - Ona miała być seks bombą! Raz na jakiś czas mogłabyś się poświęcić - spojrzał na mnie z wyrzutem. 

- Ale po co? 

- BO TO TWOJA PIERWSZA POWAŻNA RANDKA W ŻYCIU I POWINNAŚ GODNIE SIĘ REPREZENTOWAĆ, A NIE JAK FRAJER! - wykrzyczał, podnosząc się gwałtownie z łóżka. 

Dobrze, że mamy nie było w domu, bo jestem pewna, że gdyby usłyszała krzyk Briana, zaraz wpadłaby do pokoju. A wtedy zaczęłoby się przesłuchanie. Gdzie się wybierasz? A z kim? A po co i dlaczego? Kiedy wrócisz? 

Listę tych pytań mogłabym wyrecytować nawet w środku nocy, gdyby ktoś mnie obudził. 

- To nie jest moja pierwsza randka - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. 

- Powiedz kobiecie tysiąc słów, ale ona i tak usłyszy to, co chce usłyszeć - złapał się za głowę, oddychając głośno, ponieważ chyba się zmęczył swoimi wcześniejszymi wrzaskami. 

- Dobra, coś w tym jest. Brian ma trochę racji - oznajmiła Cass, wzruszając ramionami. 

- Cassie! 

- No co? - spytała, gdy spojrzałam na nią z wyrzutem. - Nie przyznaje się do tego często, ale teraz naprawdę muszę mu przyznać rację. To twoja pierwsza randka. Powinnaś trochę zaszaleć. 

Patrzyłam na ich dwójkę z niedowierzaniem. Oboje patrzyli też na mnie, a ich miny mówiły " nie dyskutuj z nami". Nie rozumiałam Cassie, która była po mojej stronie i tak nagle zmieniła zdanie. Jęknęłam głośno, opuszczając ręce wzdłuż ciała. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now