10. I mam nadzieję, że ty też zrozumiesz.

5.1K 294 284
                                    

Często nie rozumiałam swoich wyborów. Nie rozumiałam swojej własnej głupoty. Nie rozumiałam swojego zachowania i postawy. I w tamtym momencie nie było inaczej. 

Dlaczego siedziałam w aucie potwora? 

Dlaczego postawiłam jego, ponad mojego własnego przyjaciela? 

Dlaczego dałam szansę Blake'owi, a nie pozwoliłam powiedzieć Brianowi ani słowa? Nie dałam mu szansy na wytłumaczenie się. 

Mogłam zasłaniać się tym, że najzwyczajniej w świecie zawiódł mnie ktoś, komu ufałam bardziej niż sobie. Byłam zbyt zraniona, by móc słuchać jego tłumaczeń. Ale czy to miałoby jakikolwiek sens? 

- Gdzie jedziemy? - spytałam, nawet na niego nie patrząc. Obserwowałam drogę, której dotąd nie znałam. Myślałam, że znam, całe Ditroit jednak się myliłam. On pokazywał mi zupełnie nowe, inne ścieżki. 

- Czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie, przez co westchnęłam. Miałam dość tych jego gierek. 

- Tak, zaważywszy na, że wolałabym jednak wiedzieć, gdzie jadę - mruknęłam. Czułam na sobie spojrzenie jego ciemnych oczu. Jego twarz oświetlał tylko księżyc, który rozświetlał ciemność w aucie. 

- Zobaczysz. 

Warknęłam pod nosem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 

- Wyglądasz jak małe, obrażone dziecko - prychnął. 

- Męczy mnie ta twoja tajemniczość. Dlaczego utrudniasz życie i sobie i mnie? Lepiej ci z tym, czy co? - spytałam, po raz pierwszy odwracając głowę w jego stronę. On również na mnie spojrzał, przez co nasze oczy się spotkały. Odchrząknęłam nerwowo. Nie lubiłam mu patrzeć w oczy. Spowite mrokiem i lodem i tak były piękne. 

Kochałam to piękno. Uwielbiałam jego oczy, mogłabym w nie patrzeć godzinami. 

- Nie. Po prostu lubię cię wkurzać i robić ci na złość. 

- A to, że zostawiłeś mnie na pół roku też miało mnie wkurzyć? Zrobiłeś mi specjalnie na złość? - uniosłam brwi, nie do końca myśląc nad tym co mówię. - Bo jeśli tak, to uzyskałeś odwrotny efekt do zamierzonego. 

Widziałam jak zaciska dłonie na kierownicy. Jego szczęka momentalnie również się zacisnęła, a kości policzkowe stały się bardziej wyraźne. 

- Nieważne - mruknęłam. - Powoli zaczynam rozumieć. Naprawdę. I mam nadzieję, że ty też zrozumiesz, kiedy ja nie będę miała siły. Zrozumiesz, kiedy będę chciała odejść. 

Nie odpowiedział. Ale czego ja się spodziewałam? To Blake. Blake Brooks, człowiek o sercu skutym lodem, obojętności wymalowanej na twarzy. Więc dlaczego miałby się tym przejąć? Dlaczego moje słowa miałby mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie? 

Byłam nikim. 

Byłam jego marionetką.

- Nie dałabyś rady ode mnie odejść - powiedział po kilkudziesięciu sekundach ciszy. 

- Niby dlaczego? - dociekałam. Zdecydowanie był zbyt pewny swoich słów.

- Ponieważ bym ci na to nie pozwolił. Nie dopuściłbym do sytuacji, w której chciałabyś od mnie odejść. 

Rozchyliłam usta po jego słowach. 

Że co?

- Nie sądzisz, że to trochę samolubne? I zalatuje hipokryzją? I chore? I egoistyczne? 

- Parker, ja jestem egoistą. Jestem cholernym samolubem. I nie zmienisz tego. 

- Usilnie próbując się czegoś trzymać, możesz się nieźle sparzyć. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now