12. Ślinicie się do siebie jak jakieś kundle.

4.7K 314 299
                                    

Westchnęłam cicho, a na moich ustach pojawił się ironiczny uśmiech. Parsknęłam śmiechem, który nie miał w sobie nawet krzty radości. 

To był jakiś pieprzony żart.

- Naprawdę mnie śledzisz - powiedziałam, odwracając się w stronę, z której dochodził dobrze mi znany głos.

- Przeznaczenie - jego usta wygięły się w łobuzerski uśmiech. Pokręciłam głową, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. 

- Miałam do ciebie zadzwonić - wzruszyłam ramionami. - Chciałam ci podziękować. No wiesz... 

Wzruszył ramionami, a z pomiędzy jego warg wydostał się kłębek dymu, który po kilku sekundach zniknął nam z oczu. 

- Nie musiałeś. Doceniam to, ale naprawdę... 

- Skończ mówić, błagam - jęknął jak męczennik. Prychnęłam na jego słowa, po czym solidnie się zaciągnęłam. Nie chciał ze mną rozmawiać, to nie. Łaski bez. 

W ciszy obserwowałam jak ludzie stoją przed klubem i palą papierosy. Lub całują się. Lub jedno i drugie. Oparta plecami o mur, zupełnie zapomniałam o tym, że Brooks stał obok mnie, a jego spojrzenie wypalało we mnie dziurę. Znacznie bardziej zależało mi na tym, by dowiedzieć się, dlaczego pocałowałam Matta. 

- Spotkałem dzisiaj Stons - mruknął chłopak, a ja automatycznie odwróciłam głowę w jego stronę. Mój żołądek zacisnął się na samą myśl o tym, że kobieta mogła dać mu taką samą propozycję jak mi. 

I wiesz dobrze, kto byłby idealnym Romeem

- Chcę, abym ponownie zagrał w jej przedstawieniu. Nie sądzisz, że jest popierdolona? - prychnął. - Rozwaliłem jej poprzedni teatrzyk, a ona znowu próbuje wcisnąć mi główną rolę. Przecież to nie jest normalne. 

- Na temat normalności to ty nie powinieneś się wypowiadać - wywróciłam oczami. - Sam normalny do końca nie jesteś.

Zmrużył gniewnie oczy, a jego szczęka zacisnęła się. Wchodziłam na cienki lód, obrażając go. Ale nie bałam się. Nie bałam się Blake'a Brooksa. 

- Wyszczekana jak zawsze - mruknął z pogardą. - Dla swojego kochasia też taka jesteś? - uniósł brwi. Rozchyliłam usta, jednak zaraz je zamknęłam, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Ślinicie się do siebie jak jakieś kundle. 

- Przeszkadza ci to? - parsknęłam mimowolnie. - Zazdrość? - uśmiechnęłam się do niego, jednak kiedy zobaczyłam, że jego twarz nie zmieniła swoje wyrazu, zwątpiłam. 

- A nawet jeśli, to co? 

- Nie mów, że jesteś zazdrosny - wybuchnęłam gromkim śmiechem, zwracając uwagę chłopaka, który stał niedaleko nas. - Jesteś zazdrosny - powiedziałam poważniejąc. 

- Nazywaj to jak chcesz - wzruszył ramionami, depcząc swojego peta. 

- Victoria - usłyszałam za sobą głos Matta. - Myślałem, że już jesteś w środku. Szukałem cię. 

I wtedy zatrzymał się gwałtownie, kiedy zauważył Blake'a. Usta Brooksa wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Chłopak uniósł brwi do góry i spojrzał na mnie. W jego oczach błysnęły diabelskie ogniki, a ja tylko przełknęłam głośno ślinę. Miałam nadzieję, że nie zrobi niczego, czego później mógłby żałować. 

- Kopę lat, Matt - powiedział, a ironia w głosie Brooksa była wręcz namacalna. 

- Brooks - mruknął Matt. To było ich pierwsze spotkanie odkąd... odkąd to wszystko runęło. Poczułam jak Matt zarzuca mi rękę na kark i przyciąga mnie do siebie, jakby chciał pokazać Blake'owi, że coś nas łączyło. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now