6. Nie wierzę, że mi to zrobiłeś.

5K 331 129
                                    

Stałam jak otępiała, darząc Blake'a zrozpaczonym a zarazem pełnym niezrozumienia spojrzeniem. Oddychałam głęboko, mrugając szybko. 

- Nie - pokręciłam przecząco głową, mówiąc łamiącym się głosem. - Nie zrobiłby mi tego.

- Po co miałbym kłamać? - jego głos był tak cholernie obojętny. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego on taki był. Dlaczego patrzył na moje cierpienie z obojętnością, jakby wcale go to nie obchodziło. 

Myśli kotłowały mi się w głowie, odbierając mi jasność umysłu. Pchana impulsem, nie informując mojej rodzicielki po prostu wybiegłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Wiedziałam, że nie ujdzie mi to na sucho, ponieważ opuściłam tak ważne dla niej rodzinne spotkanie. Ignorując wołania Brooksa, po prostu zaczęłam biec w dobrze mi znanym kierunku. 

Nie mógł mi tego zrobić. Nie ukrywałby przede mną tego, że miał z nim kontakt. Przecież to właśnie Brianowi wypłakiwałam się w ramię, mówiąc jak cholernie tęsknię za Blake'iem. On wtedy powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Był, kurwa, moim najlepszym przyjacielem. Nie zrobiłby czegoś tak okrutnego. Nie bawiłby się moimi uczuciami, kiedy byłam w takiej rozsypce. 

Łzy zamazywały mi obraz przed sobą. Nienawidziłam tego, jak słaba stałam się przez ostatnie miesiące. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ponieważ mięśnie paliły mnie żywym ogniem. Płuca również wysiadały. Widziałam, że moja kondycja jest równa poziomu zero, ale nie myślałam, że jest z nią aż tak źle. 

W końcu po dobrych dwudziestu minutach, znalazłam się przed domem mojego najlepszego przyjaciela. W gardle pojawiła mi się gula, która utrudniała mi mówienie. Żołądek miałam ściśnięty w supeł, a serce przygniatało coś ciężkiego. Miałam nadzieję, że usłyszę zaraz, że to wszystko kłamstwo i cała ta bajka to kolejny wymysł Blake'a. 

Ale po co miałby kłamać? 

Mama mojego przyjaciela pojawiła się przy drzwiach już kilka sekund po tym, jak nacisnęłam na dzwonek. Uśmiech na jej twarzy zastąpił lekki strach, zapewne spowodowany moim stanem. 

- Victoria, co się stało? - spytała, podchodząc w moją stronę. 

- Jest Brian? - wydusiłam z siebie. 

- Jest, oczywiście, że tak. Wejdź, kochanie - pociągnęła mnie za rękę w stronę domu. Jej dotyk był palący. Bolało mnie całe ciało. Każdy, najmniejszy dotyk sprawiał mi ból. - Jest u siebie - dodała. Skinęłam głową i zaciągając nosem, nie czekałam dłużej. Nawet nie fatygowałam się, by ściągnąć buty. 

Przeskakiwałam jak najszybciej tylko mogłam kolejne schodki, by po kilkunastu sekundach znaleźć się przed drzwiami Briana. Bałam się tego, co mogłam usłyszeć. Bałam się, że to co powie, zakończy pewien etap w naszej relacji.

Nacisnęłam na klamkę i gwałtownie weszłam do środka. Drzwi z łomotem uderzyły o jasnoszarą ścianę. Chłopak siedział przy laptopie. Przestraszony moją gwałtownością, szybko się odwrócił. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy wystąpiło coś, co widziałam u niego po raz pierwszy. Nie umiałam tego opisać. I mimo iż nic nie powiedział, to wiedziałam już jaka była odpowiedź na wszystkie pytania, które nasuwały się mi w tym momencie. 

Blake nie kłamał. 

- Powiedz mi, że to nie prawda - patrzyłam na niego, oddychając głośno i ciężko, jakbym przebiegła kilkukilometrowy maraton. Moja ręka spoczywała na sercu, ponieważ czułam, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. - Powiedz, że to co on mówi, to jest pierdolone kłamstwo. 

Chłopak powoli podniósł się z krzesła obrotowego. Przygryzł wargę, podchodząc w moją stronę. 

- Vi, posłuchaj - przełknął głośno ślinę. - To nie tak, ja ci to wytłumaczę - mówił, coraz bardziej przerażonym głosem. 

Pakt z diabłemWhere stories live. Discover now