20. "zwykłe kocham Cię"

2K 121 50
                                    

Luke

- Oliver, proszę Cię - jęknąłem niezadowolony, próbując odciągnąć chłopca od działu z zabawkami.

Przyszliśmy po prezent dla Michael'a, który obchodzi dziś swoje dwudzieste ósme urodziny i urządza z tej okazji małą imprezę. Mówiąc małą mam na myśli to, że będziemy tylko ja, Oliver, Ashton no i oczywiście nasz solenizant. Nie żeby mi to przeszkadzało. Ostatnio nie mam zbytnio ochoty na spotykanie się z przyjaciółmi. Żyję w ciągłej rutynie.

Oliver

Praca

Znowu Oliver

Dom

Jak to mój syn stwierdził odkąd Emerson odeszła jestem cieniem samego siebie i gburowatym Januszem. Cóż, może i ma rację. Od wyprowadzki z Emerson minęły trzy tygodnie. Niemal natychmiast urwaliśmy ze sobą kontakt, twierdząc, że tak będzie najlepiej dla nas oraz Olivera.

- Tatoo... - zaczął chłopiec, robiąc swoje smutne oczka. Innym razem może i bym uległ, ale w tej chwili byłem w podłym nastroju, więc od razu mu przerwałem.

- Nie znaczy nie. Dostałeś wystarczającą ilość zabawek na dzień dziecka - rzuciłem ostro i zacząłem się rozglądać za działem z grami komputerowymi, których Mike był fanem.

- Może i tak, ale to nie znaczy, że nie mogę dostać jeszcze jednej - powiedział i ruszył za mną z naburmuszoną miną.

- Babcia zbyt Cię rozpieszcza - westchnąłem - Wujkowie zresztą też.

- Emerson też mnie rozpieszczała? - zapytał nagle, a ją stanąłem jak wryty. Odwróciłem się w stronę chłopca, posyłając mu chłodne spojrzenie.

- Nie.

Przez resztę zakupów praktycznie cały czas milczeliśmy. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz zrobiło mi się głupio, że tak chamsko go potraktowałem. Zacząłem żałować swojego wcześniejszego tonu, więc lekko objąłem chłopca i zaproponowałem.

- Co powiesz na lody pistacjowe?

- Mogą być - uśmiechnął się i cała napięta atmosfera wyparowała - Chociaż....wolę te o smaku gumy balonowej.

- W sumie, masz rację - zaśmiałem się, lecz po chwili nie było mi już do śmiechu.

Kilka metrów od nas zauważyłem kobietę, stojącą tyłem do nas. Jej brązowe włosy opadały na ramiona, a kwiecista sukienka idealnie podkreślała talię. Wziąłem głęboki wdech, próbując się opanować. Czułem jak dłonie zaczynają mi się pocić.

- Tato, co się dzieję? - usłyszałem głos Olivera, jednak nie byłem w stanie zareagować.

Po prostu cały czas stałem i wpatrywałem się w kobietę, będąc pewnym, iż to Emerson. Do momentu....gdy się odwróciła. Była to tylko jakaś starsza pani, którą czasem widywałem z psem, kiedy jechałem to pracy. Moje serce natychmiast przestało bić tak szybko i całe napięcie ze mnie uleciało. Z jednej strony poczułem ulgę, z drugiej jednak....

Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zmartwiony Oliver cały czas szarpię mnie za koszulkę.

- Czuję się świetnie - skłamałem, próbując się uśmiechnąć, lecz wyszedł z tego bardziej grymas.

Byłem zaskoczony jak zareagowało moje ciało. Dlaczego w ogóle wziąłem tą kobietę za Emerson? Przecież ona w żadnym stopniu jej nie przypominała. Miała nawet trochę inny odcień brązu, a co dopiero figurę.

Sfrustrowany własnym zachowaniem założyłem kosmyk lokowanych włosów za ucho i ruszyłem z Oliverem w stronę samochodu.

- Mieliśmy iść na lody - upomniał się po chwili młody.

Hey, let's get married // Hemmings [zakończone] Where stories live. Discover now