Remus po każdej przemianie był wykończony, obolały i niewyspany, jednak tamtym razem wszystko jakby zaatakowało z podwójną siłą. W formie wilkołaka kompletnie mu odbiło, a on sam czuł się naprawdę fatalnie - dlatego pół leżał, pół siedział na kanapie w malutkim, beżowym salonie, przykryty czerwono-zielonym kocem w kratę i z wielką poduszką pod głową, próbując odpocząć. Była zaledwie piąta rano.
- Jak się czujesz?
Drzwi od pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła blondwłosa dziewczyna z żółtym, dymiącym kubkiem w dłoniach - Ether. Podeszła do Remusa i usiadła na skraju kanapy, odstawiwszy wcześniej napój na stolik obok.
- Tak, jak wyglądam... - odparł Remus słabo, wzdychając. Ether bez zawahania zaczęła głaskać go po głowie.
- To była ciężka noc, co?
- A ty jesteś cała? - zapytał, nieco się ożywiając. - Ether, jakby ci się coś stało, to ja bym sobie nigdy tego nie...
- Cii, cii... Cichutko - przerwała mu dziewczyna, ujmując jego twarz jedną dłonią. - Ze mną jest wszystko okej, w ogóle się nie przejmuj. Teraz musisz odpocząć.
Remus znowu westchnął, wtulając się nieco w swoją poduszkę.
- Na pewno nie chcesz się przenieść do sypialni? - zapytała troskliwie, widząc jego dziwne ułożenie na kanapie, które nie wydawało jej się do końca wygodne. Remus pokręcił delikatnie głową.
- Nie mam nawet siły. Tu jest dobrze.
Ether pokiwała głową.
- Sprawdzałam i wczoraj skończyła się nam czekolada... - powiedziała nieco smutno, odwracając się do stolika, by podnieść z niego pozostawiony tam wcześniej napój. - Dlatego mam to - podała mu kubek, a chłopak wyciągnął jedną rękę spod koca i złapał za niego.
- Kakao? - zapytał zdziwiony, rozpoznawszy brązowy, przyjemnie pachnący napój.
- To najbliższe czekoladzie, co znalazłam - przyznała Ether. - Pij. Pomoże.
Remus uśmiechnął się krótko, gdy dziewczyna użyła tych słów, które on miał w zwyczaju wypowiadać. Każdego dnia zastanawiał się, jakim cudem taka dziewczyna jak Ether wybrała takiego potwora, za jakiego się uważał, a w takich momentach już całkiem nie potrafił w to uwierzyć.
- Dziękuję... - powiedział, po czym wziął łyk gorącego napoju. - Co ja bym bez ciebie zrobił?
Ether wzruszyła ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Leżałbyś tak samo, jak teraz... Tylko bez kakao - stwierdziła, po czym pocałowała go w czoło. - Musisz wypocząć, bo to James zamieni nam się w wilkołaka, jeśli jutro nie będziesz na jego ślubie i nie będziesz się z nim bawił do rana. Syriusz pewnie zareaguje tak samo.
Gdy Ether wspomniała o ślubie Jamesa i Lily, który miał odbyć się już kolejnego dnia, przypomniało mu się pytanie, które od jakiegoś czasu chodziło mu po głowie.
- Myślisz... Myślisz, że kiedyś tak będzie przed... Przed naszym... Znaczy...
Ether otworzyła usta z szoku, bo domyślała się, co chłopak próbował jej powiedzieć.
- Remus... - wydusiła tylko, nie będąc w stanie powiedzieć nic innego z szoku.
- Nie... Nie chcę na tobie nic wymuszać, ale... Znaczy... Ja chciałbym kiedyś... - zanim zdążył się w końcu wysłowić, zabrała od niego kubek i przytuliła go mocno.
- Ja też bym chciała - wyszeptała.

YOU ARE READING
Uroczość - Headcanony
RandomHeadcanony - o ile można je tak nazwać - które doskonale już znacie z Miszmaszu, nie ma co więcej wyjaśniać, po prostu przenoszę je tutaj.