Martin x Jenna

1.7K 208 59
                                    

Bo mogę!
a bit NSFW jak to z nimi
prawdopodobnie będzie więcej

~

Jenna musiała zakończyć swój wyjazd do Afryki o wiele szybciej, niż to planowała. Dostała list od Martina - potrzebował jej pomocy i, choć nie wiedziała, o co chodziło, bez zawahania udała się do Włoch. Była mu to winna za te wszystkie liczne sytuacje, gdy to on jej pomógł.

Okazało się, że zmarła babcia Martina i choć był on mężczyzną wyjątkowo twardym, to bardzo go to zabolało. Jenna widziała, jak odprawiał swoich podwładnych z grobową miną, a gdy ci zniknęli z jego willi, złagodniał. Wyglądał na wyraźnie przygnębionego, choć oczywiście nie płakał - mimo tego próbował ukryć to wszystko nawet przed Jenną. Ona jednak domyślała się, jak bardzo go to bolało, bo pomimo tego, co robił, mężczyzna nigdy nie zapomniał o rodzinie.

- Już prawie nie mam komu ufać na tym świecie - powiedział, patrząc w ziemię.

Jenna westchnęła, bo nie do końca wiedziała, jak zabrać się za pocieszanie go. Martin cierpiał raczej duchowo, ale dziewczyna spodziewała się, że będzie musiała pomóc mu cieleśnie. Stała z nim na tarasie i spojrzała w kierunku zachodzącego słońca, jakby szukając weny.

- Chodźmy się przejść - zaproponowała ostatecznie, wskazując na winnicę, przez którą aż chciało się chodzić. Martin bez zastanowienia ruszył za nią.

- Dziwne... Dawno tędy nie chodziłem - wyznał, kiedy Jenna wprowadziła go w jedną z alejek. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.

- Mieszkasz tu, a to ja cię musiałam tutaj zaciągać? - zapytała ze śmiechem i zatrzymała się nagle, by złapać obiema rękami jego dłoń. - Musisz czasem docenić te delikatniejsze rzeczy w życiu... Jak spacery po winnicy.

- Wiesz, że taki nie jestem - mruknął nieprzekonany Martin, unikając jej wzroku. Jenna była jednak zdeterminowana.

- No nikt tego nie wie lepiej niż ja. Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Prawie mnie zabiłeś.

Te słowa wywołały minimalny uśmiech na ustach Martina. Pamiętał to doskonale.

Jenna była wtedy świeżo po Hogwarcie i przyjechała do Kalabrii szkolić się jako magizoolog. Nie myślała jeszcze w ogóle o jakichś nielegalnych procederach, choć była już zbuntowana przeciwko matce, która narzekała, że Jenna nie wyrosła na "damę".

Pewnego wieczoru dziewiętnastolatka zwiedzała okolicę nocą, nie martwiąc się oczywiście o mugoli, których w każdej chwili mogłaby zaatakować różdżką. Znalazła się w dosyć opustoszałej dzielnicy, gdy w pewnym momencie usłyszała krzyki - były po włosku, więc ich nie rozumiała, ale brzmiały złowieszczo. Kiedy usłyszała kilka zaklęć, nie potrafiła się powstrzymać i musiała sprawdzić, co się działo.

Zobaczyła jakiś sklep, doszczętnie zniszczony i obrabowany, a jego właściciel - chyba mugol - leżał przed nim nieprzytomny. Poza nim widziała trzech chłopaków około w jej wieku z różdżkami w dłoniach i jedną wielką torbą. Jenna była w zupełnym szoku i stała bez ruchu, dopóki jeden z chłopców jej nie zauważył.

- Hej! Ty! - zawołał po włosku, wskazując na nią. Był najniższy z towarzystwa. Zaraz za nim ten, który był z nich wszystkich najwyższy i najbardziej umięśniony, a którego twarzy Jenna nie widziała przez unikające go światło.

- Idźcie już z tym, ja się nią zajmę - zawołał po włosku, czego dziewczyna także nie zrozumiała, ale nie było czasu się nad tym zastanawiać. Dwaj chłopcy deportowali się stamtąd razem z workiem, a ona sama wyjęła różdżkę, by móc się bronić. To wyraźnie zdziwiło tego ostatniego, który zawołał:

Uroczość - HeadcanonyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora