Prolog

78 1 0
                                    

Dobrze pamiętam ten dzień. Śmieję się za każdym razem, kiedy go wspominam: to zdumienie w oczach matki, złość w głosie ojca... oboje chyba myśleli, że robię sobie żarty. Chociaż sama przyznam, że wówczas i ja nie byłam pewna, czy ktoś nie zrobił mi mało śmiesznego dowcipu. Sowy! Pieczęcie rodem ze średniowiecza! I te wykaligrafowane inkaustem litery... wszystko to zdawało się być zupełnie nieprawdziwe.

A jednak – po pewnym czasie pojawiła się kobieta ubrana tak dziwacznie, że można było ją wziąć albo za wariatkę, albo za prawdziwą czarownicę. Pamiętam, że zamknęła się na dłuższy czas z rodzicami w pokoju, aż wreszcie oni, całkiem bladzi, pozwolili mi odejść wraz z nieznajomą, która opowiedziała mi o świecie, o którym nigdy nie marzyłam. Znaczy... marzyłam. Oczywiście, że tak. Ale ten, o którym wówczas usłyszałam, był po tysiąckroć piękniejszy od tego, który sobie wyobrażałam.

Opowiadała mi również o szkole, do której miałam się udać. Tak, tak: wszystko zaczęło się od listu przyniesionego przez sowę, opieczętowanego, opatrzonego podpisem z zakrętasami. I od tej dziwacznej damy. A później? Później wszystko się potoczyło. Szybciej niż mogłam się spodziewać. Bo nim się zorientowałam, znalazłam się na ulicy zwanej Pokątną, a następnie – z kufrem pełnym ksiąg z zaklęciami, ingrediencji do eliksirów i zwojów pergaminu – w nowiutkiej, czarnej szacie siedziałam w jednym z przedziałów przepięknego, czerwonego Ekspresu Hogwart.

To tam dowiedziałam się o tym, o czym czarownica nie zdążyła mi opowiedzieć: o domach, Ceremonii Przydziału i całej reszcie. Co prawda, wówczas jeszcze nie rozumiałam tego przezwiska, którym mnie obdarzono, kiedy wyznałam, że moi rodzice nie wierzą w magię, ale już wtedy zdawałam sobie sprawę, że nie będę chciała uczęszczać na zajęcia ze znajomymi z pociągu.

Do tej pory pamiętam, jakim zachwytem napełnił mnie widok szkoły, w której odtąd miałam mieszkać. Owszem, tęskniłam za rodzicami. Wiedziałam, że będę za nimi tęsknić... ale jednocześnie byłam tak zafascynowana, że nie chciałam wracać do życia, które prowadziłam przedtem. Już wówczas zdawałam sobie sprawę z tego, że otwarte zostały przede mną drzwi: i miałam zamiar skorzystać z tej szansy.

Tej nocy, pomimo zmęczenia, nie byłam w stanie zasnąć z ekscytacji. Przez następne siedem lat podobne noce zdarzały się bardzo często. Oczywiście, nie zawsze było to spowodowane radością – czasami po prostu uczyłam się do egzaminów lub też robiłam różne inne – dozwolone czy też nie – rzeczy.

Ale dzisiejszą noc przespałam jak niemowlę, chociaż po raz kolejny powróciłam do tego zamku, by zacząć od nowa.

Nazywam się Aubrianna Darcie Shirley. Niegdyś byłam Krukonką. A dzisiaj zaczynam swoje życie jako nauczycielka w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Recherche du sens d'êtreWhere stories live. Discover now