Pani Snape

8 0 0
                                    

Chociaż bardzo chciałam porozmawiać ze Snape'em, kiedy McGonagall wyszła, ten zaczął mnie unikać. Nie byłam pewna dlaczego – może dlatego, że obawiał się, iż spróbuję go powstrzymać od zrobienia tego, co planował. I zapewne miał rację, bo przecież nie mogłam pozwolić na to, by się wariat poświęcał.

Teraz, kiedy już zaczęłam wierzyć w to, że ta przerwa świąteczna spędzona razem z nim mogła okazać się przyjemna, nagle zorientowałam się, że jestem zupełnie sama w miasteczku, którego nie znałam, w domu, który mnie przerażał. Choć trudno było mi się do tego przyznać, zrozumiałam, że jedyną dobrą stroną tych świąt była właśnie obecność Snape'a, a skoro zaczął mnie unikać, nie mogłam być szczęśliwa.

Ten wieczór spędziłam w saloniku, dokańczając sączenie wina skrzatów i czytając książkę, którą znalazłam na jedną z niezliczonych półek w tym domu. Mogłabym wrócić do pokoju, który Snape przygotował dla mnie, lecz tam żyłabym w zupełnie innym świecie. Tu mogłam go przynajmniej przypadkiem zobaczyć.

Przewróciłam stronę i odetchnęłam głęboko. Pozwoliłam książce spocząć na moich kolanach, a ja sama odchyliłam się nieco, pozwalając plecom odpocząć. Zamknęłam oczy, lecz nie po to, by marzyć; raczej po to, by je odciążyć. Czytałam tak już od paru godzin, a światło tu było tak przytłumione, że nie było to proste. Oczywiście, mogłabym czytać przy świetle różdżki, lecz nie chciałam tego robić.

– Jeszcze tu jesteś? – usłyszałam cichy głos. Jak zawsze Snape pojawił się w momencie, gdy najmniej się tego spodziewałam, i to tak cicho, że nie miałam pojęcia, kiedy wszedł. – Jest późno, powinnaś odpocząć.

Otwarłam oczy i uniosłam głowę, by na niego spojrzeć. Wydawał się być jeszcze bledszy niż zazwyczaj, a blizny na jego twarzy lśniły perłowo. Przypomniał mi się jeden z pierwszych wieczorów, które spędziłam u niego w pokoju, kiedy to jeszcze wdzięczność była jedynym cieplejszym uczuciem, które do niego żywiłam. Kiedy zdążyło się to zmienić, i to tak radykalnie? W którym momencie skradł moje serce?

– Odpoczywam – odparłam, nie zważając na to, że Snape wzdycha ze zniecierpliwieniem. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na stolik, po czym wstałam i podeszłam do niego. Zmarszczył brwi, jakby nie do końca mi ufał.

– Nie wyraziłem się jasno – rzekł niby to chłodno, lecz ów chłód był podszyty troską; znałam go już od tej strony zbyt dobrze, by tego nie słyszeć. – O tej porze życzę sobie, żebyś spała, Shirley, a nie czytała jakieś bzdury.

Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. W tej chwili pragnęłam móc ująć go za dłonie, przyłożyć je do swojej twarzy, jak on to niekiedy robił... ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie po to unikał mnie przez cały dzień, by teraz starać się o jakieś romantyczne gesty. Wyglądał na zmęczonego.

– Odnoszę wrażenie, że tobie sen bardziej by się przydał – zauważyłam. Nie udało mi się powstrzymać odruchu i delikatnie pogładziłam go po policzku. Snape spojrzał na mnie podejrzliwie, jak gdyby myślał, że coś knuję, lecz ja, wiedząc, że nie mam nic na sumieniu, nie spuściłam wzroku.

– Po co to robisz? – spytał nagle, a ja zamrugałam i odsunęłam się od niego nieznacznie. Nie miałam pojęcia, o czym mówił, a skoro mógł mówić o moim dotyku, wolałam nie narażać się na jego złość.

– Po co robię co?

– Wszystko. Jeszcze parę godzin temu nie miałaś pojęcia, co czujesz, a teraz... – Przerwał, chyba nie wiedząc, co powiedzieć, albo też nie chcąc mówić tego na głos. Po chwili dodał – Zdradziłaś się przed McGonagall.

Recherche du sens d'êtreWhere stories live. Discover now