Zapach książek

10 0 0
                                    

Kiedy obudziłam się następnego ranka, Snape'a nie było nigdzie w pobliżu; dostrzegłam jednak na szafce nocnej parę tostów i kubek herbaty, która była jeszcze stosunkowo ciepła; znaczyło to, że był tu jeszcze przed chwilką.

Ku mojemu zdumieniu, okazało się, że tym razem upewnił się, bym leżała wygodnie w łóżku – i to w swojej nocnej koszuli. Zarumieniłam się mocno, mając nadzieję, że nie patrzał, gdy mnie przebierał. Jednocześnie nie mogłam się nie zastanowić, gdzie on sam spał, skoro ja leżałam w łóżku. Niemal w tej samej chwili dostrzegłam koc przewieszony przez oparcie fotela. Rumieniec pojawił się na mojej twarzy.

Powoli zsunęłam się z łóżka i sięgnęłam po talerz z grzankami. Wolnym krokiem podeszłam do kominka, chrupiąc swoje śniadanie. Wówczas zorientowałam się, że pokój niemal wyłożony jest książkami. Cierpliwość nie dała mi spokoju, wobec czego zaczęłam przechadzać się wzdłuż półek, czytając tytuły woluminów na nich ułożonych.

Część z nich rzeczywiście była o eliksirach. Mogłam dostrzec dzieła takie jak Najsilniejsze eliksiry, Historia eliksirowarstwa czy Tajniki najmroczniejszych mikstur, ale poza nimi było wiele innych. Uśmiechnęłam się na widok dzieł poświęconych obronie przed czarnymi mocami; od razu przypomniałam sobie nieustanną walkę Snape'a z Dumbledore'em na temat nauczania tego przedmiotu w Hogwarcie.

– Tak myślałem, że już się obudziłaś – usłyszałam cichy, znajomy głos dochodzący gdzieś spod drzwi. Niemalże zakrztusiłam się kęsem grzanki, który akurat przeżuwałam. – Śniadanie może nie jest wymyślne, ale przynajmniej nie będziesz głodna.

Gdy tylko udało mi się przełknąć, odwróciłam się w jego stronę. Nie zmienił się nic od wczorajszego wieczoru. Właściwie nie byłam pewna, czego się spodziewałam; był przecież dokładnie tym samym człowiekiem. Nasza nocna rozmowa może i była dziwaczna, lecz nie mogła go zmienić ot tak.

– Dziękuję – bąknęłam niemalże automatycznie, starając się na niego nie patrzeć. Po tym, co usłyszałam w nocy, nie mogłam znieść jego spojrzenia; prawdę mówiąc, wolałabym, żeby on na mnie też nie patrzył. A jednak nie odwrócił wzroku – miałam nawet wrażenie, że wpatruje się we mnie jeszcze intensywniej.

Odetchnęłam głęboko i wróciłam do oglądania książek; miałam nadzieję, zapewne płonną, że dzięki temu Snape zapomni o mojej obecności. Mogłam tu żyć tak długo, jak się unikaliśmy – nie byłam jednak pewna, czy on będzie chciał unikać mnie. Nie po tym, co mi powiedział...

– Przypomniałem sobie, że wczoraj zapomniałem dać ci prezent – dodał po chwili, raz jeszcze odrywając mnie od książek. Dopiero teraz jednak zorientowałam się, że byłam tak roztrzęsiona, iż nie potrafiłam odczytać nawet jednego tytułu. Nie miałam wobec tego żadnej wymówki, by na niego nie spojrzeć.

– Przysięgam, że to niepotrzebne – odparłam, a mój głos zabrzmiał dziwnie, jak gdyby nigdy nie należał do mnie.

– Ale ja chcę dać ci ten prezent – rzekł z naciskiem, podchodząc bliżej mnie z pakunkiem w dłoniach. – Nie powinno cię to dziwić; sama powiedziałaś, że po to są święta, by dawać swoim przyjaciołom prezenty. Ty dałaś jeden mnie, a teraz i ja chciałbym ci coś podarować.

Naprawdę nie byłam pewna, czy w ogóle chciałam cokolwiek dostawać od Snape'a, lecz nie było sposobu, by tego uniknąć. Mogłam jedynie pozbyć się tego tak szybko, jak to dostałam – lecz nie zmieniałoby to faktu, iż wysilił się, by coś mi dać. No i prawdę mówiąc, nie chciałam sprawiać mu tej przykrości...

Gdy wyciągnął ku mnie rękę, nasze palce się spotkały; jego, jak zwykle, były chłodne. Nie byłam jednak pewna, czy to był powód tego, iż zadrżałam lekko, gdy poczułam ten dotyk. Natychmiast odwróciłam wzrok i odsunęłam się o krok.

Recherche du sens d'êtreWhere stories live. Discover now