Pożegnanie z Hogwartem

4 0 0
                                    

Chociaż dałabym wiele, by móc tak siedzieć z Severusem przez długie godziny, wiedziałam, że nie mogliśmy tego zrobić; za ukrytymi drzwiami czekała nas zwykła codzienność – on musiał sprawdzać prace domowe, które zadał uczniom, ja powinnam wrócić do gabinetu, czekając na tych wszystkich, którzy mogli mieć problemy z materiałem obowiązującym na egzaminach. Mimo wszystko czułam jakąś dziwną radość, wiedząc, że dzielę ze Snape'em kolejny sekret, i to sekret tak piękny.

Wreszcie wstaliśmy, by wrócić do zamku. Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, gobelin wrócił na swoje miejsce, równie zakurzony i wyblakły jak wcześniej; nikt nie byłby w stanie powiedzieć, że ktoś go ruszał.

Szybkim krokiem wróciliśmy do Wielkiej Sali, a gdy ją przemierzyliśmy, znaleźliśmy się znowu w Sali Wejściowej. Klejnoty w wielkich klepsydrach grzechotały cicho, gdy któryś z nauczycieli dodawał lub odejmował punkty.

– Snape, tu jesteś – usłyszeliśmy pełen przejęcia głos McGonagall, a Severus szybko puścił moją dłoń, jak gdyby nigdy jej nie trzymał, i splótł palce za plecami, by odwrócić się w kierunku pani dyrektor, patrząc na nią spokojnie.

– Coś się stało, pani dyrektor? – zapytał swym zwykłym, cichym, rzeczowym tonem.

McGonagall poprawiła okulary, które zsunęły się z jej nosa, gdy skrzywiła się lekko. Wyglądało na to, że sytuacja jest dość nieprzyjemna i kobieta naprawdę nie chce o niej mówić; nie było jednak innego wyjścia jak szybko to załatwić.

– Owszem, stało się. Bardzo cię proszę, byś poszedł ze mną do gabinetu – odparła, po czym spojrzała na mnie. – Pani nie będzie potrzebna, panno Shirley.

– Ale czy... – chciałam spytać, lecz wówczas spostrzegłam, jak Severus delikatnie rusza głową – cal w lewo, cal w prawo. – Och... tak, oczywiście.

Mogłabym przysiąc, że dostrzegłam na twarzy Snape'a lekki uśmiech.

– Będę u siebie w gabinecie – dodałam prędko, a McGonagall skinęła głową, nim poprosiła Severusa, by podążył za nią.

Czułam pewne zdenerwowanie, kiedy tak siedziałam w swoim gabinecie. Niewielu uczniów przyszło, by o coś spytać, a ja byłam tak rozkojarzona, że czułam się winna, ilekroć któryś jednak przychodził. Chciałam umieć służyć im prawdziwą pomocą, a oni zasługiwali na to, by poświęcić im całą uwagę, dlatego też teraz, kiedy moja uwaga była gdzieś indziej, skupiona na zupełnie innej osobie, nie mogłam nie skarcić się w duchu.

Odetchnęłam głęboko, kiedy wyszła kolejna uczennica. Zamknęłam oczy i ukryłam twarz w dłoniach, mając nadzieję, że moje przeczucia nie okażą się prawdziwe i tak naprawdę nic złego się nie stało.

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Przekonana, że to kolejny uczeń, wzięłam kolejny głęboki wdech i spojrzałam ku wejściu.

– Proszę wejść!

W drzwiach pojawił się Severus, jeszcze bardziej ponury niż zazwyczaj, co mnie zdziwiło, ale i zaniepokoiło. Poczułam w sercu nieprzyjemne ukłucie, wiedząc, że moje podejrzenia się sprawdziły i naprawdę coś się stało.

– Chodź ze mną – powiedział, wyciągając do mnie rękę.

Wstałam bez namysłu, wsuwając swą dłoń w jego dłoń. A jednak nie potrafiłam nie przyglądać mu się badawczo. Po raz pierwszy wyglądał naprawdę staro, chociaż wiedziałam, że wcale tak nie jest. Nim ugryzłam się w język, spytałam:

Recherche du sens d'êtreWhere stories live. Discover now