— tato, spokojnie, poradzę sobie.
— masz do mnie pisać, odbierać telefon i zdawać relacje z każdego tygodnia — mówi taehyung, zagarniając córkę do siebie. — gdyby ktoś cię w akademiku zaczepiał, postrasz go bratem.
dziewczyna śmieje się i całuje kima w policzek.
— na pewno nie będzie tak źle.
— no ja nie wiem — przyznaje, patrząc jak przyjaciel jego małej dziewczynki chowa ostatnie pudła do bagażnika. — masz jechać ostrożnie i napisać smsa, jak tylko dojedziesz.
— jasne. a ty sobie poradzisz?
— jestem już duży — zapewnia tae, głaszcząc jej ciemne włosy, na których jeszcze kilkanaście lat temu plótł warkocze i zapinał małe spineczki.
— wrócę na święta.
wróć już teraz...
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
taehyung wchodzi do pustego domu i głośno wzdychając, podchodzi do dużego gramofonu. wyciąga z szafki wielkie pudło z czarnymi płytami i wybiera jedną z nich. gdy muzyka wypełnia cały salon, mężczyzna podchodzi do barku, chwyta za butelkę czerwonego wina i nalewa go odrobinę do smukłego kieliszka.
mężczyzna siada w głębokim fotelu i po upiciu łyka, pozwala łzom wypłynąć.
jest sam i nikt go nie woła.
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
— szefie, przesłałam ci faksem dokumenty do podpisu — mówi jedna z sekretarek, spoglądając na taehyunga zza swoich wąskich oprawek.
— dobrze, zerknę na nie za parę minut.
— aha, spotkanie o szesnastej zostało odwołane.
— dlaczego?
— pilna prośba o przeniesienie, podejrzewam że na przyszły tydzień.
— no dobrze, czyli mam wolne popołudnie?
— prawie — kobieta podchodzi do blatu biurka i nachyla się w stronę mężczyzny.
kim patrzy na nią zaskoczony.
— co się dzieje?
— ktoś na pana czeka. kręci się w holu od ponad trzech godzin.
— w takim razie wpuść tę osobę.
— ale...
— może chodzi o coś ważnego, jest dość wytrwała, jeśli dalej czeka.
— no dobrze — mówi kobieta, po chwili przyprowadzając do gabinetu taehyunga mężczyznę ubranego w dopasowaną białą koszulę i garniturowe spodnie.
— witaj taetae — jimin uśmiecha się do kima, który widząc go w progu swojego gabinetu zamiera za biurkiem.
:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・
— nie sądziłem, że zgodzisz się na spotkanie — mówi park, bawiąc się filiżanką mocnej kawy.
obaj mężczyźni siedzą w kawiarni, parę kroków od siedziby firmy taehyunga.
— myślałem, że jak tylko mnie zobaczysz, wyprosisz mnie.
— nie jestem taki i dobrze o tym wiesz — odpowiada kim, rozgniatając na swoim talerzyku kawałek truskawki, która spadła z jego owocowej tarty.
— tak, wiem.
— po co przyszedłeś?
— zobaczyć cię.
— nie sądzisz, że trochę za późno na takie teksty. nie rzucę ci się w ramiona i podziękuję, że znowu wróciłeś do mojego życia.
jimin ignoruje wypowiedź kima.
— co u ciebie i dzieci?
— skąd ty...?
— świat jest mały, tae.
— ehh, córka dostała się na nasz uniwersytet, a syn ożenił parę miesięcy temu.
— gratuluję. jestem dumny, że osiągnąłeś to, czego chciałeś.
— też się cieszę. a tobie jak się żyję? dorobiłeś się rodziny czy wciąż rodzicielstwo nie jest dla ciebie?
— trzy lata po naszym rozstaniu ożeniłem się.
— z lee?
— tak. ona też chciała mieć dzieci. uznałem, że nie stracę jej tak jak ciebie, dlatego się na nie zgodziłem. pierwszą ciążę poroniła, a później przyszła na świat moja córka. zmarła dwa tygodnie później — głos jimina załamuje się, a usta tae zaciskają się w wąską kreskę. — to chyba kara za moje błędy.
— a jak z twoją żoną?
— powiesiła się rok po tym. od tamtej pory nie spotkałem nikogo i chyba nie zamierzam. żyję sam, z dala od seulu.
— jest mi bardzo przykro — mówi tae, instynktownie nakrywając dłoń parka tą swoją. — naprawdę.
— dziękuję.
— w takim razie co robisz w mieście?
— brat zmusił mnie do wyjazdu. bał się chyba, że też ze sobą skończę. powiedział, żebym odwiedził starych przyjaciół — park patrzy na taehyunga, który zaczyna ocierać mokre policzki. — tęskniłem za tobą, taetae.
— ja za tobą też.
YOU ARE READING
勢い a child's tale。 vmin ✓
Fanfictionp.jm + k.th ⚣ 勢い - życie top!taehyung Człowiek w swoim życiu podejmuje wiele łatwych jak i trudnych decyzji. Czasem ich skutki odbijają się na przyszłości, a czasem nie. Od dzieciństwa powtarza się, że ma się trzy szanse, aby coś osiągnąć. Ludzie wy...