60

352 53 14
                                    

taehyung podaje jiminowi butelkę piwa i siada obok na kanapie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

taehyung podaje jiminowi butelkę piwa i siada obok na kanapie.

— no to co? oblewamy emeryturę? — pyta, na co kim uśmiecha się szczerze.

— wciąż czuję, że nie zrobiłem w życiu wystarczająco dużo, aby zasłużyć sobie na prawdziwe wakacje.

— żartujesz? wychowałeś dzieci, jesteś świetnym dziadkiem i pozostawiłeś po sobie genialnie prosperującą firmę. twój syn nawet nie wie ile ci zawdzięcza.

— może masz rację... jedyne czego żałuję to to, że nikogo nie znalazłem. nie wiem co stanie się z moim domem, rodziną, kiedy ja odejdę. nikt się nimi nie zaopiekuje... boję się, że za niedługo nie będę mieć siły, aby im towarzyszyć.

— ja będę — deklaruje park, ściskając ramię przyjaciela. — wiem, że przez długi czas byłem nikim, nie było mnie w twoim życiu i sercu... ale mogę ci obiecać, że cokolwiek by się nie stało, zostanę z twoją rodziną... i z tobą.

zawsze byłeś w moim sercu.

— wiedziałem, że kiedyś wrócisz.

— ja też w to wierzyłem. trzeba przyznać, że jestem dużo lepszym przyjacielem niż partnerem.

— zdecydowanie. nigdy ci tego nie mówiłem, ale w podstawówce prosiłem moją mamę, aby cię adoptowała.

— wariat. po co?

— bo zawsze chciałem takiego brata jak ty.

:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・

— jak to przenosisz się na wieś? — jimin chodzi po całym mieszkaniu, nie mogąc uwierzyć w to co mówi taehyung. — dlaczego?!

— chcę odpocząć. tutaj zawsze się spieszę. nie mam kiedy odetchnąć.

— ale to powód, by pakować cały swój dobytek i wynosić się do jakiejś chatki na środku pola?!

— dokładnie tak.

— a co ze mną?!

— jedziesz ze mną — taehyung uśmiecha się szeroko, a jiminowi nie pozostaje nic innego jak tylko pokiwać energicznie głową.

:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・

taehyung siedzi na ganku swojego domku i z lekko przymrużonymi powiekami patrzy na bujającą się na wietrze pszenicę. długie kłosy obijają się o siebie, powodując przyjemny dla uszu szum. wiatr jest ciepły, a w powietrzu czuć nadciągający deszcz.

— jezu, jak mnie plecy bolą — jęczy jimin, siadając tuż obok przyjaciela na bujanym fotelu. — następnym razem ty idziesz w pole. nie ma, że ci lekarz zakazał wysiłku. jak tak dalej pójdzie, to ja pierwszy zejdę z tego świata.

— żarty się dzisiaj ciebie trzymają.

— no kogoś muszą.

— moje dzieci przyjadą do nas w lato.

— to dobrze, dawno ich już nie widziałem. ostatni raz bawiłem twojego wnuka. tylko ze mną chciał się uczyć chodzić.

— chciałbym kiedyś...

— tae? taehyung? taehyung!

:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・

park czuje na głowie delikatne głaskanie. podnosi głowę i przeciera powieki, za którym dalej kryje się mocny sen.

— jezu, taetae, obudziłeś się!

— na to wygląda.

— jak się czujesz? — pyta park, błądząc oczami po zmęczonej twarzy przyjaciela. 

— lepiej. chyba totalnie odleciałem, no nie?

— jezu, myślałem, że sam tam padnę na zawał. tak mi się ręce trzęsły, że prawie rozwaliłem telefon, gdy dzwoniłem na pogotowie.

— a ty jak? wszystko dobrze?

— oczywiście. złych diabli nie biorą — parska park, cały czas pocierając dłoń przyjaciela.

— głupi jesteś.

— ale uwielbiasz mnie.

— prawda.

勢い a child's tale。 vmin ✓Where stories live. Discover now