Waleriana

877 48 39
                                    

Hermiona dopijała właśnie kawę, gdy ogromny puchacz przyniósł list z pieczęcią Hogwartu.

Droga Panno Granger,

piszę do Pani z powodu traumatycznych przeżyć, których doświadczył uczeń
naszej Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Chłopiec był świadkiem pojedynku skrzatów,
które w feworze walki ukazały się młodzieńcowi nocą. Na jego przerażenie pomóc
może jedynie silny eliksir, którego skład przesyłam na dołączonej kartce. Proszę o przybycie
do mojego gabinetu dziś o dwudziestej, gdyż tylko tak odpowiedzialna osoba jaki Pani
może sprostać zadaniu, którym jest znalezienie i stworzenie specyfiku.

Z wyrazami szacunku
Profesor Transmutacji 
Dama Orderu Merlina Pierwszej Klasy
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Minerwa McGonagall

Z koperty wyleciała jeszcze jedna kartka którą uzdrowicielka wcisnęła do kieszeni z zamiarem późniejszego przestudiowania jej.

***

- Jak to „wymyślić zadanie"?- zdziwiła się dyrektor.

- W gruncie rzeczy to świetny plan- przekonywał ją Potter- tylko bez Pani całkowicie nie możliwy.

- Nie podlizuj się Potter, tylko wytłumacz mi, dlaczego mam sprowadzić do mojego gabinetu uzdrowicielkę i nauczyciela numerologii?

Harry zmieszał się. Najpierw próbował wymyślić coś, dzięki czemu ich plan pozostałby tajny, lecz widział, ze Minerwa nie jest łatwym przeciwnikiem.

- Chcemy umówić Hermionę z Malfoyem.

Pani dyrektor zaśmiała się, ale widząc, że Wybraniec jest poważny zamyśliła się. Po chwili sięgnęła po kartkę i zaczęła coś szybko notować.

- Trzy gałązki waleriany... jajo popiełka, skorupka żmijoptaka... i powiedzmy pył łuny księżycowej- zaśmiała się, czym zaskoczyła Pottera.- Tak... dzięki temu, eliksir będzie niemożliwy.

Machnęła różdżką, szepcząc pewne zaklęcie, a kartka przypominała wyrwaną stronę książki. Podała ją Harry'emu, a on zaczął czytać bardzo skomplikowany przepis.

- Skrzaci spokój... zamieszać trzy razy w odstępie dziesięciu sekund godzinę po wschodzie księżyca...- Pani Profesor! To jest genialne!

- Teraz jeszcze list... Pojedynek skrzatów, dla dramaturgii, poszkodowany uczeń, żeby wzbudzić emocje, ze dwa komplementy... Gotowe- spakowała list do koperty, przybiła pieczęć Hogwartu i wysłała list do gabinetu uzdrowicielki.

Harry uśmiechnął się do kobiety, a ta odwzajemniła gest. Wszystko było gotowe.

***

-Nic nie zrobiłem, Minerwo!- tłumaczył się Malfoy.

- Ministerstwo sądzi inaczej, Draconie. Nie martw się zanadto. Zaproponowali malutką przysługę, a w zamian twoja karta pozostanie czysta.

Nie wiedział, czemu Ministerstwo chciało go ukarać za zjedzenie dwóch jabłek z kuchni, tym bardziej, że POPROSIŁ o nie skrzaty, które z radością mu je podały. A teraz musiał przez to wyruszyć w podróż z kobietą która od zawsze go nienawidziła. Cała sytuacja była absurdalna.

- Dlaczego Granger nie może sama zdobyć tych składników? Każdy mówi, że jest taka inteligentna, a jak przyjdzie co do czego, to potrzebuje pomocy byłego śmierciożercy.

- Zabraniam ci myśleć o sobie w ten sposób. Jesteś nie mniej utalentowany, to kwestia szczęścia. Poza tym, to nie Hermiona prosiła o twoją pomoc, a sam Minister Magii- dyrektor musiała wyolbrzymić pewne fakty, by ostatecznie przekonać nauczyciela. Być może Potter kiedyś zostanie Ministrem i okaże się, że wcale nie skłamała, ale lekko nagięła rzeczywistość.

Biel poranku /ZAKOŃCZONE/Where stories live. Discover now