Melisa

557 30 2
                                    

Całą noc dręczyły ją koszmary. O czwartej, gdy wydawało się, że w końcu jej sen będzie spokojny, obudził ją dźwięk telefonu. Jakże ona cieszyła się z tego wynalazku mugoli na samym początku, o Merlinie. Teraz za nic w świecie nie założyłaby swojego numeru.

Niewyspana i zirytowana podniosła słuchawkę. Po drugiej stronie zabrzmiała tylko głośna muzyka. Rozłączyła się, jeszcze bardziej wściekła. Kolejny telefon miał miejsce zaledwie pięć minut później.

- Nie wiem, kim jesteś i po co dzwonisz, ale jeżeli właśnie nie umierasz, to zrobiłeś cholerny błąd wybierając mój numer. Czego?!

- Gin? - gdy przytaknęła, stłumiony głos zaczął mówić- nie jestem w najlepszym stanie, wybacz. Może przesadziłem o kilka drinków, ale niczym się nie przejmuj, Wiem co mówię.

- Andy, jesteś pijany. To nie jest najlepsza pora na rozmowę.

- Cholera, Weasley. Uwzięłaś się na mnie? Czemu mnie przekreśliłaś? Kiedy zaprosiłaś mnie na tę imprezę, pomyślałem, że jesteś wariatką. Ale taką fajną wariatką. To z jaką pasją wybierałaś mi strój, jak uroczo się na mnie denerwowałaś, to było... Posłuchaj, wiem, że nie traktujesz nas poważnie...

- Co ty pieprzysz?! Ty powiedziałeś, że nie jestem w twoim typie!- warknęła.

- A jednak dzwonię.

- Być może nie powinieneś zawracać sobie mną głowy, Andrew. Wróć bezpiecznie do domu i wytrzeźwiej- rozłączyła się.

Zanim jednak odłożyła komórkę, wyłączyła ją. Wstała z łóżka, odsłoniła okna i zabrała się do pracy. Na sen nie było już szans.

***

- Maluj tym w jedną stronę, narobisz smug.

Harry z zawadiackim uśmiechem nabrał kroplę farby na palec, i zakradł się tuż za kobietą, by pozostawić na jej policzku niebieski ślad.

- Harry Jamesie Potterze, cieszy cię życie?- zapytała, po czym zaczęła go gonić dookoła kanapy przykrytej przezroczystą folią ochronną. 

Małżeństwo wstało kilka minut po ósmej. Oboje nie mogli doczekać się remontu dziecięcego pokoju. Ściany wymagały odświeżenia, nowe meble czekały na zamówienie,  a dekoracje, które kupili podczas powrotu z ośrodka, stały zabezpieczone tuż obok sofy. Nie było łatwo dość do porozumienia już na samym początku prac. Największym problemem stał się kolor farby. Potter, jak to Potter, upierał się przy czerwonym, Pansy zaś przy zielonym. Zgodni byli jedynie do jednego, żadnego różu. Pomarańczowy wydał się im zbyt agresywny, szary nudny, a żółty... po prostu nie. W końcu znaleźli idealny odcień czekający tylko na nich. Jasny niebieski, błękitny, przypominający niebo, wodę. Perfekcyjny w każdym calu. Harry zdecydował, że łóżkami dla dziewczynek zajmie się jego ukochana, podczas gdy on wybierze zabawki. Książeczki mieli dobrać wspólnie.

Pansy wolała nie myśleć o myciu jasnej, drewnianej podłogi, teraz pokrytej milionem plam. Chciała jak najszybciej skończyć malowanie i zawiesić kupione wcześniej obrazki i girlandy. 

***

Prianka, razem z mamą szykowała drugie śniadanie dla cioci Hermiony. Dawno tego nie robiły, z powodu nowego domownika, jednak Padma chciała mieć choć godzinę spokoju od latorośli. Plan wysłania Rona na mały spacer był idealnym pomysłem.

- Wózek, mleko, grzechotka. Wszystko co potrzebne masz w tej torbie. Raczej nie powinien być głodny, teraz go karmiłam, pielucha też zmieniona. Gdyby coś...

- Jestem odpowiedzialny, Padmo. Dam sobie radę przez godzinę z naszymi cudownymi dziećmi. Nie zapominaj, że wybieramy się do Munga, jeżeli cokolwiek się stanie, a nie ma takiej opcji, cała nasza trójka będzie bezpieczna. No już, idź do jakiegoś spa, na zakupy, rozerwij się. Damy radę, prawda Pri?

Biel poranku /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz