Chryzantema

626 32 5
                                    


Tydzień po ślubie Zabinich minął zaskakująco szybko. Każdego dnia wstawał, robił śniadanie dla siebie i Pansy, a potem szedł do pracy, by ukryć się w biurze. Nie dawał sobie już rady. Kobieta była wrakiem człowieka, nie chciała jeść, rozmawiać, a nawet wychodzić z sypialni. Niemal każdy próbował ją wyciągnąć, jednak jej smutek przekraczał ich siły. A najgorsze, że był on całkowicie uzasadniony i nie sposób było z nim walczyć.

Harry czytał kolejną wiadomość dla ministra, segregując je na ważne, i te do wyrzucenia. Nienawidził tego robić. Doskonale wiedział, że wszystkie prośby zawarte w listach były pilne, jednak jego przełożony nie chciał tego słuchać. Akcje charytatywne nie obchodziły go w ogóle. Akceptował tylko takie listy, w których korzyść można było dojrzeć gołym okiem. Czasem Wybraniec kradł z pracy kilka z nich, by na własną rękę pomóc. 

Drogi Ministrze,

Od pewnego czasu mamy trudną sytuacje materialną w Domu Opieki Dzieci Magicznych. Wojna na wschodzie dziesiątkuje społeczeństwo, przez co do naszej placówki trafia coraz więcej potrzebujących, którzy...

- Potter! Nie płacę ci za siedzenie.

- Oczywiście, proszę pana, jednak...

Nim dokończył, drzwi do gabinetu zatrzasnęły się. Mężczyzna zmiął kartkę w żółtej kopercie i wrzucił ją do torby, jak wiele razy wcześniej i rozerwał kolejną, wracając do obowiązków.

***

- Au!- krzyknęła kobieta, której Ginny zgodziła się  uszyć suknię na bankiet.

- Bardzo panią przepraszam- powiedziała, poprawiając szpilkę, tym razem wbijając ją w odpowiednie miejsce.

Andy od wesela nie rozmawiał z dziewczyną, a ona zachodziła w głowę, by odkryć powód. Świetnie się razem bawili, mimo ich wszelkich obaw. Nie dawał jej powodów do wstydu, wręcz przeciwnie, pozostali goście byli nim zachwyceni. Rozmawiał nawet z najdziwniejszymi ludźmi, takimi jak ojciec panny młodej, nie ukazując choćby cienia irytacji. Ginny doskonale widziała sugestywne spojrzenia matki, która liczyła na to, że jej najmłodsze dziecko znajdzie wkrótce szczęście, a ona szanse na wystrojenie swojej małej księżniczki.

I mimo, że chciała go lepiej poznać, spędzić z nim więcej czasu, nie mogła zapomnieć słów, które kiedyś jej powiedział. Nie chciała zmuszać go do przyjaźni, a co dopiero miłości.

Nie była w jego typie, z tym musiała się pogodzić.

***

Przez cały tydzień Hermiona marzyła o chwili dla siebie. Nie miała czasu dokończyć ulubionej książki, bo  w nielicznych wolnych chwilach zajmowała się tworzeniem skomplikowanego zaklęcia. Ponadto, mimo że kochała swoją pracę, miała wrażenie, że ludzie naprawdę zgłupieli. Oprócz wypełniania swoich obowiązków, musiała jeszcze pomagać na oddziale wypadków przedmiotowych, gdzie Milenda Higgs nie dawała sobie rady. Dzienny przyrost pacjentów przekraczał normy i bez dodatkowych uzdrowicieli nie mógł działać tak, jak powinien. Nieudany sezon Quidditcha sprawił, że co dzień do szpitala trafiało kilkunastu graczy z kraks miotlarskich. Niektórzy posuwali się także do twierdzeń, że nowe miotły, które ochoczo kupowali zawodnicy są po prostu przeklęte.

- Wie pani, teraz to dobrych producentów z lumosem szukać. Wszyscy robią, byle się nie narobić i takie sprzęty sprzedają, że do zamiatania by się nie zdały, a co dopiero latać. A taki chłop to myśli, że jak kupi nowe, to od razu będzie światowej sławy graczem- podzielił się swoimi spostrzeżeniami starszy pan, którego poraziła jego własna różdżka, kupiona od nieznanego wędrowca z Pokątnej po okazyjnej cenie.- Ja to zawsze uważałem, że nauka i talent, a nie jakieś wymysły. Dobry zawodnik to i na witce brzozowej turniej wygra.

Biel poranku /ZAKOŃCZONE/Where stories live. Discover now