Orchidea

764 41 7
                                    

Rankiem, znany florysta, Sturgis Podmore, jak co środę wybierał rośliny, na zamówienie Hermiony Granger. Umowa z Szpitalem Świętego Munga była mało dochodowa, ale robił to dla dobra pacjentów. Kiedyś jego córka także była mieszkanką oddziału, tym bardziej wiedział, że ludzkiego zdrowia nie można mierzyć w galeonach. To była jego zasada.

Gdy tylko skompletował bukiety, dostał kolejne zamówienie od niejakiego Philipa Blacka. Nie znał tego czarodzieja, lecz nie miał wątpliwości, że pochodził on z zamożnego rodu Blacków. Takim klientom stary Sturgis nie odmawiał.

Wszedł do szklarni, w której rosły najdroższe kwiaty z jego kolekcji. W ostatniej alei rosły piękne orchidee, które swoim zapachem oczarowywały każdą niewiastę. Były najdoskonalszym symbolem oddania, wdzięczności, były idealne na każdą okazję. Wziął tę o lekko zaróżowionych kwiatach i kilkoma zaklęciami sprawił, że roślina była odporna na wszelkie warunki.

Pan Podmore kochał swą pracę. Dzięki kwiatom umiał odczytać każdego klienta. Mężczyzna kupujący tanie, czerwone róże zaraz obok pięknych bogatych kwiatów kwitnącej wiśni? Wnioski były jasne. Zdrada. Zamówienie na wielki bukiet białych stokrotek, bądź błękitnych niezapominajek? Prośba o wybaczenie. Drogie storczyki? Tak, to był niewątpliwie symbol zaangażowania. Florysta chciał poznać klienta o tak wyrafinowanym guście.

***

Zastanawiał się, czy dobrze zrobił zamawiając akurat te kwiaty. Spodobają jej się, co do tego nie miał wątpliwości. Obawiał się tylko, że były za dużą deklaracją. Miały powiedzieć tylko skromne "lubię cię", ale skąd miał do licha wiedzieć, czy ona zrozumie ich symbolikę?

Nie miał wyjścia. Skoro powiedział "a" musiał rzec też i "b". Zaraz po lekcjach udał się na Pokątną by odebrać swoje zamówienie. Z pomocą zaklęcia zmienił kolor swoich włosów by pozostać anonimowym i wszedł do największej kwiaciarni jaką dane mu było zobaczyć.

Nikt nie wiedział jaki kolor mają ściany w tym budynku. Całe, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz pokryte były magicznymi pnączami. Podłoga przykryta była dywanem w postaci kolorowych płatków. Co kilka cali stał wazon z innym gatunkiem roślin. Na wprost była kasa a za nią pięć jednakowych, drewnianych drzwi. Za nimi znajdowały się szklarnie. Wielkie okna, którymi pokryty był sufit, wpuszczały do środka słońce, a wejście na taras zachęcało do zwiedzenia ogrodu. W tym miejscu tętniła magia, której w Hogwarcie nie uczono.

- Dzień dobry, w czym mogę panu pomóc?- zapytał niski sprzedawca. 

- Przyszedłem odebrać kwiaty orchidei.

Mężczyzna zniknął za ladą by po chwili wyciągnąć z niej doniczkę z przystrojonym storczykiem. W chwili gdy Malfoy podziwiał płatki, Sturgis wnikliwie mu się przyglądał. Kojarzył klienta z wyglądu, lecz nie umiał sobie przypomnieć skąd. Rysy twarzy wskazywały na jeden ze starych rodów, co było jasne, biorąc pod uwagę nazwisko. Jego głos przypominał mu wojnę, jednak nie miał pewności, kto przed nim stoi. Nigdy nie miał uprzedzeń do ludzi, więc nawet nie przydzielił Dracona do żadnej ze stron bitwy.

- To będzie dwadzieścia galeonów- wiedział, że za jakość trzeba płacić, więc prędko podał wyliczone pieniądze, i żegnając się, wyszedł z lokalu.


***

Pełny obaw skontaktował się ze szpitalem, by dowiedzieć się, czy czarownica jest dziś w pracy. Zmniejszył orchideę do rozmiarów breloka i udał się na spotkanie z matką. Zaraz po krótkiej rozmowie, pod pretekstem sprawdzenia jej wyników, odwiedził Hermionę w jej gabinecie uprzednio przywracając roślinie odpowiedni rozmiar.

Biel poranku /ZAKOŃCZONE/Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu