Konwalia

646 33 18
                                    

Delikatnie stąpała po skrzypiących stopniach. Cisza nocna trwała w najlepsze, a mimo iż już dawno nie była uczennicą, nie chciała zdenerwować nauczycieli. Do najwyższej wieży w Hogwarcie prowadziły kręte schody. Uczniowie pod opieką nauczycieli mogli przebywać tylko na dwóch jej piętrach. Trzecie było tajemnicą, do której dostęp mieli nieliczni. Za czasów szkoły Hermiona bardzo chciała wiedzieć co się tam znajduje. Co ciekawe, gwiazdy można było obserwować już z pierwszego piętra, dzięki czemu idąc po kolejnych szczeblach, wydawało się, że dookoła jest tylko bezkresna przestrzeń. 

Na drugiej kondygnacji czekał na nią blondyn. Stał nieruchomo podziwiając rozgwieżdżone niebo, drgnął jednak, gdy wypowiedziała jego imię, nie chcąc go wystraszyć. Odwrócił się do niej, uśmiechając się.

- Piękna pogoda, nie ma chmur.

- Idealne warunki do obserwacji, prawda?

- Tak- uciął.

Stali przez chwilę opierając się o barierkę. Daleko przed nimi migotały światła Hogsmeade. Miasto czarodziejów zdawało się tętnić życiem, mimo późnej pory.

- Nigdy nie śpi- wtrącił.- Mam na myśli wioskę.

- Pamiętam, jak pierwszy raz ją zobaczyłam. Tłumy wiedźm i czarodziejów, gadające stwory, ruszające się witryny sklepów, samopiszące pióra, słodycze, których nie znałam. To było...

- Niesamowite?- zapytał, a ona przytaknęła.- Wiesz, dla mnie to była codzienność. Chciałbym poczuć kiedyś to, co ty. Takie nieznane, niezwykłe, coś czego nie da się opisać.

Pogrążyli się w ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie, odpowiadała im. Nagle Draco znów zabrał głos.

- Jest coś, co być może zrobi na tobie podobne wrażenie. Coś co dla mnie było znane od najmłodszych lat i wtedy szczerze tego nienawidziłem. Ojciec ciągle chciał, bym się do tego przykładał, a choć gwiazdy zawsze mnie interesowały, to w tamtych momentach... och, po prostu chodź.

Stanęli przed jedną z barierek, która wyjątkowo była pokryta jaśniejszą farbą. Malfoy stanął za Hermioną, delikatnie przesuwając ją bliżej poręczy.

- Pokażę ci to, jeżeli zgodzisz się pójść ze mną na ten ślub Zabinich. Właściwie powinienem cię zaprosić, ale to nie do końca w moim stylu- gdy przytaknęła, dodał- weź różdżkę.

Gdy spełniła jego polecenie, ten chwycił ją za rękę, delikatnie wykonał nią ruch w kształcie liczby trzy, szepcząc słowa w nieznanym jej języku. Przez moment nic się nie działo, jego dłoń nadal obejmowała jej dłoń. Kilka sekund później, przed nimi pojawił się stopień, a za nim kolejny,  następny i jeszcze kilka. Wolnym krokiem zaczęli wspinaczkę. Najpierw niepewnie, schód za schodem, by w końcu przeskakiwać po dwa naraz.

Wielka przestrzeń przed nimi wypełniona była wysokimi regałami. Powietrze było rześkie, ale unosił się w nim zapach pergaminu. Na siedmiu najbliższych szafkach leżały zwinięte woluminy. Były stare, bardzo stare. Gdyby nie magia, z pewnością nie przetrwałyby próby czasu. I choć to one wydawały się najciekawsze, to regał dalej znajdowały się piękne, bogato zdobione mapy nieba. Najcenniejsze zbiory świata były na wyciągnięcie ręki. Zaraz obok stał stół z rozłożonym spisem. Na pierwszym miejscu data, następnie ważne wydarzenie, a obok numer regału i symbol. Po chwili Hermiona spostrzegła, że rysunki na spisie odpowiadają tym na kartach.

- Po twojej minie wnioskuję, że to jest właśnie to coś- zaśmiał się.

-Jak to odkryłeś?

- Przypadkiem- odpowiedział, drocząc się.- Ojciec, jako głowa rodu był jednym z strzegących. Tych, którzy mieli ukrywać to piętro. Będąc tu, możesz się domyślić jak mu poszło.

Biel poranku /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz