IV

17 4 9
                                    

- Już jesteś? Szybko poszło.

Wyraz mojej twarzy pozbawił Boę całego entuzjazmu, ale nie miała zamiaru nawet skomentować. Dobrze wiedziała, jak kruchy to temat. Chwilę siedzieliśmy w samochodzie w ciszy.

- Pożegnałem się z Yoochunem i Junsu, rano wynieśli rzeczy z dormu. Jaejoong ma jeszcze czas zanim będzie musiał się wyprowadzić.

- A co z tobą? - Boa naprawdę była mną przejęta. Cały czas czekała w samochodzie, choć faktycznie nie zajęło mi to długo, bo nawet nic nie zjedliśmy. W takich nerwach wątpiłem aby którykolwiek z nas zdołał cokolwiek przełknąć.

- Chyba zrobię sobie krótką przerwę - odparłem głosem wypranym z emocji. - Mamy pożegnalny koncert, wcześniej zrobimy próbę. Od teraz mamy kontaktować się przez menadżera. Będziesz, prawda?

Boa od razu potwierdziła kiwnięciem głowy.

- Dokąd jedziemy?

- Odwiozę cię i pojadę do starego dormu.

Nie musiała mówić nic abym dostrzegł, że nie podoba jej się ten plan. Nie chciała mnie zostawiać, a ja za to chciałem postawić jej pomnik. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego jak ona - może nie licząc Jaejoonga, ale to ona była teraz ze mną, w nerwach i poczuciu winy. Nie on.

Wydawało się, że wszystko skończy się jak poprzedniego dnia i chociaż znowu miałem ochotę się napić, nie chciałem rozwiązywać problemów w ten sposób. Zupełnie na trzeźwo zaczęliśmy rozmawiać na tematy zbyt poważne by poruszać je w świetle dnia.

- To wszystko wydarzyło się tak szybko.

Boa nie mogła się nie zgodzić. Sam nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem wciągając ją w to. Wcale nie wyglądała na zmieszaną, mało tego, zaczynała się nawet czuć swobodnie w dormie. Jej lekkie koturny ciekawie kontrastowały rzucone na wycieraczce obok moich zwykłych butów, tak samo zawieszona na krześle jaskrawa bluza. Sama Boa rozpuściła włosy, podwinęła nogi i ujęła obiema dłońmi kubek z ohydną herbatą, której z wiadomych powodów nikt nie zabrał ze sobą.

Prawie zaśmiałem się na obraz nędzy jaki sobą reprezentowaliśmy. Chociaż wszystko wskazywało na to, że spędzę trzecią noc w starym dormie, jakoś nie spieszyło mi się do zabrania niezbędnych rzeczy. Prawdę mówiąc, nie zależało mi na tym i wielu innych sprawach. Byłem tak rozproszony wszystkim, że wcale nie myślałem.

Bez słowa opadłem na kanapę, wzrok kierując gdzieś do góry.

- Teraz to już nie moja sprawa - przyznałem z westchnieniem, może ulgi, a może bólu, zdradzając coś więcej z naszej krótkiej rozmowy w restauracji. - Wytwórnia ma się wszystkim zająć.

- A co z tobą? - Boa odłożyła kubek i położyła dłonie na oparciu, przyglądając mi się z boku. - Co chcesz teraz zrobić?

Przywołałem na myśl nasze wcześniejsze rozmowy, a szczególnie tą sprzed otrzymania telefonu.

- Chyba pierwszy raz od lat nie będę robił nic. Potem może zadebiutuję jako solista, nie wiem. Szkoda mi w tym wszystkim Cassies. - Zastanawiłem się. Przecież taka przerwa od bycia idolem mogła stanowić szansę od losu. Coś takiego nie mogło być przypadkiem. - Zobaczę jak to jest być zwykłym człowiekiem. Może zrobię sobie wakacje w Europie? Albo wezmę jakiś kurs? Pójdę do wojska. Kupię własne mieszkanie, to na pewno. Może nawet się zakocham.

Widziałem kątem oka jak Boa się uśmiecha jakby naprawdę chciała aby tak było i tym razem to ja złapałem ją za rękę - nie samymi palcami, nie z zawahaniem, ale szczerze i pewnie, aż zaskoczyło ją to.

너와 Days (Nowadays) ✨ YunJaeNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ