3.

1K 140 36
                                    

Książę Anthony J. Crowley I nie był fanem polowań. Były dla niego nudne i niewiele wnoszące. Ot co, chwilowa rozrywka. Wiedział jednak, że uczestnictwo w nich było częścią jego królewskich obowiązków. Zazwyczaj odbywały się one z dowódcą straży i z resztą świty. Kapitan Shadwell był starym, poczciwym oraz bardzo lojalnym człowiekiem, jednak miał dość ciekawą manię, a mianowicie- miał obsesję na punkcie wiedźm. Tego jednak dnia bardzo się cieszył, że dał się mu namówić na wyprawę.

Spotkanie tajemniczego nieznajomego było bardzo miłą niespodzianką. Jego kręcone, blond włosy wyglądały na tak puszyste, że Anthony ostatkami sił walczył ze sobą, aby ich nie dotknąć. Nie mógł domyśleć się jego wieku- wyglądał na starszego i poważnego w tym staroświeckim ubraniu. Tartan? Kto to jeszcze nosi? Jednak jego oczy zdradzały chłopięcego ducha. I ten uśmiech- serce Crowleya momentalnie zabiło szybciej, gdy pierwszy raz go zobaczył. Zaimponowała mu inteligencja blondyna- jego troska o żywe istoty oraz, jak można się było domyśleć po poparzonej dłoni, miłość do książek. Wątpił, że cała ta historia była prawdziwa- nieznajomy na pewno coś ukrywał, było to dość oczywiste.
Średni z niego kłamca. A więc obaj mieli swoje małe tajemnice. Chciał dowiedzieć się więcej, ale niestety Shadwell wszystko zaprzepaścił. Niechętnie odjechał, zostawiając nieznajomego samego. Jednak marzył o tym, aby spędzić z tym aniołem więcej czasu.

***

Po powrocie do pałacu został wezwany na rozmowę z ojcem. Odprowadził Bentleya do stajni i udał się do komnat królewskich. Lucyfer III był władcą sprawiedliwym i kochanym przez lud, ale już starym i schorowanym. Wszyscy wiedzieli, że nie zostało mu wiele czasu, co oznaczało, że to Crowley zostanie władcą. Ale zanim to nastąpi musi znaleźć sobie drugą połówkę. Lucyfer postanowił więc, że jego syn znajdzie ją podczas dorocznego balu, który miał odbyć się za dwa tygodnie. Normalnie Anthony podporządkował by się woli ojca, ale po spotkaniu tajemniczego Anioła w lesie wiedział, że tym razem nie będzie mógł wykonać rozkazu swojego władcy.

Crowley był cały w skowronkach, ale z całej siły próbował to ukryć.
-Wiem o twoim dzisiejszym zachowaniu Anthony.- powiedział król poprawiając koszulę. Właśnie skończyła się jego cotygodniowa wizyta lekarska.-Nie jesteś pierwszym, ani ostatnim, który dał się zauroczyć ładnemu chłopcu. Ale żeby przez to przerwać łowy! Oszalałeś!? Co ludzie pomyślą?
-Ojcze, on nie jest przystojny. Znaczy, jest, ale to wcale nie jest ważne! Taki dobry i miły! Wygląda jak cherubin z pałacowej kaplicy! Mówiłeś, że w matce zakochałeś się od pierwszego wejrzenia! Ja zrobiłem to samo!
Książkę cały czas chodził w tę i z powrotem, za to król siedział wyprostowany na fotelu. Na słowa syna tylko westchnął.
-Twoja matka chłopcze, była księżniczką, a nie chłopką, czy kimkolwiek jest ten twój nieznajomy. Wiesz dobrze, że tylko dlatego mogłem ją spotkać. I mówię ci radę, jaką mój ojciec by mi powiedział: Odpuść, zanim zbyt się w to wciągniesz. Zapomnij o nim.
-Za późno. No i obaj dobrze wiemy, że nie posłuchałbyś.
-Oczywiście, że tak.
-Oczywiście, że nie. Jestem taki jak ty.
-Och przestań Anthony.- jego ojciec zaczął się śmiać. Crowley również uśmiechnął się ciepło.- Chodź chłopcze, musimy już iść. Jestem pewna, że już nas oczekują.

***

Tak jak przewidywali, za drzwiami czekali już na nich Shadwell oraz wiecznie zdenerwowany arcyksiążę Belzebub. Tym razem był jeszcze bardziej wściekły niż zwykle. Obok niego stali dwaj jego słudzy: Hastur i
Ligurk.
-Czy król już wie co dzisiaj zrobiłeś na polowaniu!?
-Och, twoje pieski już odniosły? Wydaje mi się, że to nie jest Pana sprawa, arcyksiążę.
-Niestety, wszystkie twoje poczynania to moja sprawa Crowley. Tym bardziej, kiedy łamiesz podstawowe zasady!- Anthony jęknął. Ten człowiek był prawdziwym wrzodem na tyłku.
-Po to są zasady, żeby je łamać...-mruknął książkę, a Shadwell zachichotał.
-Naprawdę książę? Bardzo dorośle z twojej strony. A ten mężczyzna, z którym rozmawiałeś w lesie? Co to miało znaczyć?
-Nie wiem o co Ci chodzi.
-Ty już dobrze wiesz. Czy to ma oznaczać powrót chłopomanii? Każdy ma teraz nosić swojego chłopa w sakwie!?
Crowley zasnął pięści.
-Nawet nie waż się o nim tak mówić ty...
-Lordzie Belzebubie... Anthony... PROSZĘ.- powiedział spokojnie król i skinął kierunku strażników. Otworzyli oni wielkie mahoniowe drzwi do królewskiego gabinetu.

Władca usiadł na swoim krześle i zaczął przeglądać dostarczone mu papiery.
-A więc, książę Zasiedmiogórogrodu potwierdził swoją obecność na balu! To taki uroczy młodzieniec!
-I ma bardzo dobrze wyszkolone wojsko. - dodał Belzebub
-Ojczę, proszę, tylko nie to. ..- Crowley jęknął. Zaraz się zacznie.
-Synu, na tym balu musisz znaleźć sobie małżonka lub małżonkę. Tutaj chodzi o dobro twoje, i co najważniejsze, całego państwa. Wiesz o tym dobrze, że jestem już stary i...
-Rozumiem...Ale mam jeden warunek- uśmiechnął się chytrze.
-Gówniarz się będzie jeszcze targował!- mruknął arcyksiążę, za co został skarcony przez króla jego najbardziej surowym spojrzeniem.
-Tak, mój drogi chłopcze?
-Zaproszenia dostaną wszystkie rody z królestwa, nie tylko bogate z innych krajów.
Król zaczął się zastanawiać. Zwrócił się do pozostałej dwójki z pytającym wzrokiem.
-I co w na ty panowie?
-Myślę... - odpowiedział Shadwell- Że to bardzo dobry pomysł. Trzeba tylko uważać na wiedźmy!
Crowley uśmiechnął się z wdzięcznością. Belzebub popatrzył się błagalnie w sufit.
-Dobrze. Niech lud się bawi, ale książę musi się zaręczyć na tym balu!
-Zgoda! Dziękuję ojcze! - Crowley nigdy nie był bardziej szczęśliwy.
Nie mógł się doczekać, aż zobaczy swojego anioła.

***

Tego dnia myślał tylko o tajemniczym nieznajomym, który nie zdradził swojego imienia. Był jak cherubin z obrazów, jego uśmiech był wręcz anielski. Nadal był w szoku, że jego ojciec zgodził się na to, aby zaprosić wszystkich kawalerów i panny z królestwa. Oczywiście chciał być bliżej ludu, pokazywać, że są dla niego ważni. W tym momencie nie było to priorytetem, jego pobudki były jak najbardziej egoistyczne.
Będzie mógł znowu spotkać swojego Aniołka. Postanowił, że pójdzie do miasta następnego dnia, aby zobaczyć reakcję ludu podczas ogłoszeń. Wiedział, że mają się tym zająć Ligurk oraz Hastur, więc musiał być ostrożny. Nie chciał jeszcze bardziej wkurzyć arcyksięcia. Był( zaraz po królu i jego dziedzicu) najważniejszą osobą w królestwie. Znany był ze swojej determinacji i przebiegłości.
Z takimi ludźmi jak on lepiej było trzymać przynajmniej dobre stosunki.

Wrócił do swojej komnaty i rzucił się na wielkie łoże z baldachimem. Momentalnie zatopił się w miękkich poduchach. Myślał o tym, jak cudownie byłoby znowu spotkać tajemniczego anioła, który bardziej cenił książki niż swoje zdrowie.

***


Stwierdziłam, że będę dodawać rozdziały trochę częściej, może kogoś to ucieszy xD Nie ma najmniejszego sensu sztucznie przedłużać tej historii, bo całość tylko czeka na udostępnienie.

W tym rozdziale mamy POV Crowleya, pojawia się Lucyfer aka Benedrol Cumberboczini i Belzebub ze swoją świtą. Nawiązanie do:
1. Shreka: to dopiero początek tego wątku, moje memiczne serce kazało mi umieścić Księcia z Bajki na liście potencjalnych partnerów Crowleya.
Nie ma za co :)
2. Chłopomanii: MUSIAŁAM, TO BYŁ MÓJ OBOWIĄZEK WZGLĘDEM OJCZYZNY I PROFILU HUMANISTYCZNEGO!

Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze!

Azirapciuszek《Aziraphale/Crowley》Where stories live. Discover now