5.

874 134 23
                                    

Przez całe dwa tygodnie Crowley i cały pałac przygotowywał się do balu. Jego ojciec czuł się coraz gorzej- wielu przewidywało najgorsze. Całe dnie spędzał w łóżku, bardzo rzadko z niego wychodził. Książę nawet nie chciał o tym myśleć. Przedstawi ukochanego ojcu i ten da im swoje błogosławieństwo- był tego pewien.

Anthony ćwiczył kilka godzin dziennie wszystkie tańce dworskie- nigdy nie był dobrym tancerzem, chociaż uwielbiał się ruszać i zawsze wzbudzał zainteresowanie podczas bankietów i bali. W tej sytuacji musiał się jednak postarać. Miał dla kogo. Zadbał również, aby jego strój był nienaganny- postawił na czerwony komplet ze złotymi dodatkami. Zamówił również nowe okulary. Wybrał już też pierścionek zaręczynowy- białe złoto w kształcie anielskich skrzydeł z małymi szmaragdami. Przy wyborze myslał tylko o jednej osobie.

Anthony J. Crowley nie mógł doczekać się tego wieczoru.

***

Azira Fall co noc uczył się dworskich tańców. Nigdy nie był dobrym tancerzem, chociaż razem z matką uczyli się walca. Jedyne co mu naprawdę dobrze wychodziło to gawot, ale wątpił, że będzie mieć okazję go zatańczyć. Została też kwestia stroju, w którym miał pójść. Nie miał nic lepszego niż stare ubrania na strychu, ale od czego jest igła i nitka? Po pracy, gdy wszyscy już spali, szedł na górę i razem z mysimi przyjaciółmi odnowili stare komplety, aby nadać im nowoczesnego blasku. Chociaż było to wszystko bardzo stresujące i zajmowało bardzo dużo jego i tak niewielkiego czasu wolnego to wiedział, że czeka go za to wielka nagroda. Bał się o reakcję macochy, jednak stwierdził, że nie powinna mieć nic przeciwko- w końcu nie wyda na niego nawet jej złamanego grosza.

Przez ten cały czas czuł ciepłe usta Crowleya na jego policzku, widział zawadiacki uśmiech, a jego flirciarska gadka odbijała się echem po jego umyśle.

Azira Fall nie mógł się doczekać tego wieczoru.

***

Nadszedł wielki dzień. Sandalfon i Uriel już od rana byli podekscytowani- wstali wyjątkowo wcześnie, co zaskoczyło Aza. Od razu przygotował śniadanie oraz pomógł im się ubrać. Oczywiście obaj cały czas dokuczali sobie i przechwalali się co zamierzają zrobić, gdy książe się im już oświadczy.
-A nie ciekawi was, na przykład, jaki on jest? Co lubi robić, a czego nie? Jakie jest jego ulubione danie? Jakieś plany na przyszłość?
W pomieszczeniu nastała cisza, którą zaraz przerwały dzikie śmiechy braci.
-Och Azirapciuszku, ale ty głupiutki! Tutaj chodzi o jego majątek, a nie upodobania.
-Wy... nie chcecie najpierw poznać osoby, którą macie poślubić?
-Po co niby? Żeby się jeszcze rozmyślić?- powiedział Uriel, ubierając złote trzewiki.
-Tutaj chodzi o pieniądze głuptasie. Najważniejsze to znaleźć kogoś bogatego!
-Och, tak tak.- Azirze było aż słabo z poziomu głupoty, która tylko wzrastała w tym pokoju.- Oczywiście.
Gdy bracia zaczęli się kłócić, który pierwszy podejdzie do księcia, młody Az wymknął się z komnaty i pobiegł na strych, aby dokonać ostatnich poprawek w swoim stroju, który wybrał na dzisiejszą noc.

***

Nastał długo oczekiwany wieczór i karoca podjechała już pod drzwi pałacyku. Macocha wyszła z salonu, aby zobaczyć jak wyglądają jej synowie. A byli ubrani dość oryginalni i kolorowo. Uriel wybrał żółtozielony zestaw,a Sandalfon różowy, oba ze złotymi dodatkami. Kobieta zaś postawiła na długą, zieloną suknię ze,co nie powinno dziwić, złotymi rękawicami i innymi dodatkami.
-Moi kochani synowie! Wyglądacie tak wspaniale!- Podeszła do nich i przytuliła delikatnie. Musiała uważać, żeby się nie wybrudzić. - Z takim wyglądem jestem pewna, że któryś z was zawróci w głowie księciu!
Usłyszeli skrzypienie schodów. Gdy Gabriela zobaczyła zdziwione miny swoich dzieci szybko odwróciła się, aby spojrzeć na obiekt obserwacji dwójki chłopców.
Na szczycie stał Azirapciuszek. Miał idealnie ułożone włosy i wielki uśmiech.
Jego garnitur, kamizelka i muszka były w kolorze delikatnej róży ecru. Nie był może najnowszy, ale chłopiec starał się, aby to zmienić dodając złote elementy. Wiele razy bywał u krawców, wiedział co się teraz nosi! Jednak po minie macochy był pewien , że święci się coś niedobrego.
-CO.TY. SOBIE. WYOBRAŻASZ?- wycedziła.
-Ja mogę wszystko wyjaśnić!- zbiegł szybko po schodach.-To garnitur mojego ojca! Przerobiłem go trochę, uaktualniłem! Nie będę wam przeszkadzać, na księcia nawet nie spojrzę! Nie będę nawet w zasięgu waszego wzroku!
-Ohh, naprawdę? Chcesz iść na bal w tej starej szacie?- zakpiła Gabriela.
-Nie mam mowy, zostajesz w domu.- powiedział Sandalfon.
-To wstyd dla nas.- jęknął Uriela.
-Ja tylko chciałem spotkać się z przyjacielem! BŁAGAM! Mam do tego prawo, też jestem zaproszony! Zrobię wszystko, ten jeden raz!
Macocha wygląda na wściekłą, jednak momentalnie na jej twarzy pojawił się grymas, który miał być uśmiechem. Podeszła do chłopca szybkim krokiem. Za nią ruszyli jej synowie, szczerząc się dziko.
-Kochany, jak chcesz iść na bal w zniszczonym stroju.
-Co? Nie! Ja go..- w tym momencie kobieta złapała za rękawy i jednym szybkim ruchem wyrwała je z marynarki. Azira jęknął, próbował się bronić, ale obok niego już pojawił się Uriel, który porwał jego chustkę i Sandalfon, który wyrwał guziki z jego kamizelki. Zrozpaczony chłopiec widział jak dzieło jego ostatnich dni zostaje perfidnie zniszczone.
-Ojejku, teraz chyba musisz zostać w domu!- powiedziała macocha i złapała go za przód koszuli.
-Nie będziemy kojarzeni z takim bezguściem, rozumiesz? Lepiej żebyś tutaj był, gdy wrócimy Azirapciuszku.- Odwróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami.

Azira usłyszał fragmenty ożywionej rozmowy i śmiechów przybranej rodziny. Otworzył drzwi i ujrzal odjeżdżającą karete. Po policzkach zaczęły spływać mu łzy. Wybiegł do ogrodu, aby dać upust swojej rozpaczy.

***

W TYM ROZDZIALE:
ZACZĘŁO SIĘ FAJNIE, NO ALE POTEM: DRAMAT. AFERA. POTWORNOŚCI.

Ale spokojnie. Będzie dobrze. BĘDZIE DOBRZE.

Chyba.

Azirapciuszek《Aziraphale/Crowley》Donde viven las historias. Descúbrelo ahora