mikrofalówka

1.4K 78 55
                                    

May zadzwonila do Petera równe cztery razy, a on odbierał tylko przy pierwszych dwóch.

To oczywiste, że ciotka troszczyła się o swojego podopiecznego, jednak ten miał uszykowane lepsze plany na dzień dzisiejszy niż wielogodzinne rozmowy z opiekunką.

Wspólne oglądanie Kevina zdawało się być tym aspektem, który pozwalał nazwać święta czymś więcej niż jedzeniem karpia - bo rodzinnym jedzeniem karpia.

A jako iż do Bożego Narodzenia pozostały jedyne dwa tygodnie, Parker wniebowzięty był wizją spędzenia ich z Tony'm. Nawet jeżeli ten w samego Jezusa nie wierzył. Zaś jego brak jakiejkolwiek wiedzy o filmie "Home Alone" tak przeraził młodzika, że zaciągnął Starka na sofę zaraz po wypłakaniu z siebie duszy, prędkim ruchem wyciągając czekającą na Neda płytę z szafy.

Wszystko było wspaniale, a żaden z siedzącej na sofie dwójki nie mógł wyobrazić sobie lepiej spędzonego wieczoru - do momentu, w którym starszy z nich postanowił wyjść do kuchni, by móc zamienić ostatnią paczkę ziarenek kukurydzy w smakowity popcorn.

Otworzywszy mikrofalę, Tony znalazł coś jeszcze.

Niezidentyfikowana kartka zdawała się być niegroźna, nawet po poznaniu jej zawartości. Do momentu, w którym Statk zdał sobie sprawę, że to nie oni zrobili owe zdjęcie.

A znalezienie kadru sprzed pięciu minut, wydrukowanego z nałożonym biało-czarnym filtrem, oprawionego w nasyconą tuszem czerwoną ramę, było wyjątkowo nie na miejscu.

Oddech mężczyzny przystanął na chwilę, a ten oparł się o szafkę.

Gdzie tkwiło logiczne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji? Mściciel odwrócił kartkę. Przeczytał dołączoną notkę.

ķŕώόţόķù мόżήά ȡόşţάć όȡ ţέј şłόȡчςžч

Gwałtownie wypuścił powietrze, pozwalając sobie na wyciągnięcie kartki z urządzenia, by agresywnie zalać je wodą w zlewozmywaku

Wdech.

Musiał znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie. Niemożliwe, by znów coś się działo. Nie miało co. A nawet jeżeli, biznesmen zdawał sobie sprawę, że nie podoła kolejnemu problemowi. Nie teraz.

Stark przetarł pot z czoła. Stres sięgnął szczytu, gdy tylko bohater uświadomił sobie, iż ten tytuł już do niego nie należy.

Nie da rady sam.

A nie był w stanie po raz kolejny narazić nie swoje życie. Nawet gdyby miało ono nie należeć do Petera.

— Wszystko okej, panie Stark? — krzyknął wspomniany wcześniej chłopak zza ściany na tyle głośno, że nawet sąsiad z rogu był w stanie go usłyszeć. Dom śmierdział spalonymi ziarnami, a syn Howarda zdawał się nie wyczuć mijającego czasu, który marnował opierając się o rękoma o blat.

Przecież to nie musiało nic znaczyć. Może to owy wspołlokator bloku? Zapewne obserwował to i owo, może nie wiedział o częstych przyjazdach mężczyzny do mieszkania nastolatka. No a był przecież Iron Manem, nie zdziwiłoby go paparazzi.

Brzmiało logicznie.

Opiekun wyciągnął sitko z syfonu zlewozmywaka, chwilę później wrzucając tam całą spaloną breję, starając uspokoić się dopiero co wymyśloną teorią.

— Z popcornu nici, zaraz przyjdę — odkrzyknął, bezskutecznie próbując zamaskować drżący głos. Niepokojenie Parkera było ostatnią rzeczą, na którą starszy miał ochotę. Modlił się w duchu - nawet jeżeli byk ateistą, by Peterowi nie przyszło do głowy wstanie z nieszczęsnej kanapy.

— Nie musi się pan tym przejmować, panie Stark! Chyba że pan chce, ale jakby coś to zawsze możemy kupić nowy popcorn! — zapewnił ten drugi, wahając się przy zakończeniu drugiego zdania, zapominając, iż wydał całe kieszonkowe na prezent dla Neda.

— Nie, jest okej, dzieciaku, już idę — odparł, pierwszy raz w życiu ciesząc się z dystansu i ostrożnego doboru słów, jaki zwykł zajmować Petera podczas wspólnych rozmów. Przynajmniej nie zwrócił zbytniej uwagi na zmianę tonacji w głosie gościa. Wziął więc chusteczkę, po czym przecierając nią czoło, skierował się w stronę największego pomieszczenia w całym mieszkaniu.

Przysiadłwszy tuż obok chłopaka, nie dane było mu załączyć filmu nawet na dwie sekundy, gdyż z ust młodzika znów wydał się przyjemny dla uszu dźwięk, popularniej zwany mową.

— Wie pan, nie chciałem iść wcześniej, na wypadek gdyby pan przyszedł przede mną, ale jeżeli nie ma z tym pan problemu, chciałbym pójść do toalety — stwierdził licealista, by uciec w stronę łazienki od razu po dokończeniu zdania. Oczywisty był fakt, iż wypowiedź nie miała w sobie ani krzty pytania.

Antony uśmiechnął się mimowolnie na wydźwięk słów podopiecznego. Przynajmniej na tą pojedynczą chwilę - bo chwilę później zerwał się na nogi, słysząc ciężkie uderzenie w okno.

— Wszystko okej?! — wykrzyczał młodszy, za wszelką cenę starając się przekrzyczeć dźwięk spuszczanej wody.

Tony po raz drugi w dzisiejszym dniu wstrzymał oddech, czując, jak wszytskie mięśnie paraliżują się ze strachu, odmawiając posłuszeństwa. A przecież ustalił już, że wcześniejszy incydent spowodował sąsiad.

— Zaraz sprawdzę..? — zapodał, odrobinę mniej pewnym tonem niż zwykle, dodając zdaniu niepasujący ton pytania. Chwilę później udało mu się wyrwać z utrzymywanego transu, udając się w kierunku źródła odgłosu z uniesioną ku górze brwią. To musiał być ptak.

Oby.

Jednak zamiast zabitego ptaka, który po raz pierwszy w życiu ucieszyłby bardziej niż pączek, na oknie tkwiła kartka. Biała kartka.

Przepuszczona przez drukarkę kartka.

Kartka, której byt także został zakończony w rurach zlewozmywaka, gdy tylko mężczyzna odczepił ją od okna drżącymi rękoma.

žάģŕόżέήίέ ήίέ žήίķήίέ - ž ţόвą мόżέ вчć ίήάςžέј

Tony zakończył wieczór filmowy, odwołując się do wyczerpującego bólu głowy, na który Peter zareagował natychmiastową propozycją szybszego przyszykowania się do snu, na którą Tony poprzestał.

Tej nocy spali razem - i to bynajmniej nie na proźbę młodszego.

A gdy tylko zasnęli, coś otworzyło okno.

stressed (o̶b̶s̶e̶s̶s̶e̶d̶) | marvelWhere stories live. Discover now