szmatka

499 53 36
                                    

Peter był spięty.

To kolejny dzień, który spędzał sam, nie mogąc zajrzeć do Anthonyego.

Nie chodził do szkoły. Nie był w stanie, nie po tym wszystkim, co przydarzyło mu się w przeciągu ostatniego tygodnia. Ogółem rzadko kiedy wychodził. Sam nie wiedział, co konkretnie robił przez ostatnie dwanaście godzin.

Doszedł do momentu, w którym czas mija mu przez palce, a on sam nie jest pewien, czy zdaje sobie z tego sprawę.

Nie śpi.

Leży, żyje w półśnie, co jakiś czas coś zje, wyjrzy przez okno.

Nowy Jork nigdy nie wyglądał tak odrzucająco jak dzisiaj.

Czuł się sztucznie.

Chciałby tak dużo powiedzieć.

Tak dużo powiedzieć wszystkim.

Dawno nie miał tyle do powiedzenia.

Chciał spotkać się z Tonym, chciał po raz kolejny spytać go, co się stało. Wiedział że coś jest nie tak, czuł to, ale w dalszym ciągu nie mógł dojrzeć odpowiedniego rozwiązania dla tej wręcz dobijającej sytuacji. Zdawało mu się, iż każde pytanie o powód podkopywało starszego pod siebie jeszcze bardziej, aczkolwiek Petera zbyt dręczył powód nagłego złego samopoczucia osoby będącej aktualnie w centrum uwagi. Naprawdę chciał się nad tym nie zastanawiać, jednak każda kolejna minuta bez odpowiedzi zdawała się drążyć mu dziurę w żołądku.

Parker nie był i nigdy nie będzie pusty, to jego życie można określić w tym momencie tym przymiotnikiem.

Bowiem było ono wyjątkowo puste.

Przynajmniej w tym momencie.

Obrócił się na plecy, wpatrując się w powstałe w niewiadomy sposób plamy na suficie.

Dręczył go fakt, iż dowiadywał się o samopoczuciu Starka przez Stephana.

Dziwiło go to odkrycie. Nim problemy zaczęły uderzać w ich dwójkę, nigdy nie posiadał informacji o stanie psychicznym mężczyzny. Od zawsze wiedział, że nie był on zbyt dobry, aczkolwiek nie miał okazji kiedykolwiek o to pytać.

Skoro odczucia wewnętrzne Anthonyego nigdy nie były mu znane, dlaczego teraz brak satysfakcjonujących informacji podduszał jego odporność na stres, niszcząc ją doszczętnie, nie pozostawiając jej ani grama?

Może powinien się przejść.

Nałożył na siebie kurtkę, wkładając wysokie śniegowce przy pomocy łyżki. Nie zdawał sobie sprawy, jak odrażająco pachniała piżama, której nie zmieniał od pięciu dni.

Powinien zawołać Strange'a i poinformować go o wyjściu?

Nie miał ochoty z nim rozmawiać.

Otworzył drzwi.

Przeszedł próg, jednak szybko się cofnął.

Co jeżeli będzie się martwił?

Skierował swoje spojrzenie w dół, próbując skupić swoje myśli w jedno miejsce.

Nie, to niemądre, wszyscy w tym domu mają większe zmartwienia niż jego wyjście na spacer.

Zamknął za sobą drzwi.

Szkoda, że nie na klucz. Spora szansa, iż pożałuje zapomnienia o tej rutynowej czynności.

Zszedł z kilku schodków, tym samym po raz pierwszy od kilku dni stawiając swoją stopę na ulicy Nowego Jorku.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 05, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

stressed (o̶b̶s̶e̶s̶s̶e̶d̶) | marvelWhere stories live. Discover now