pokolenie

700 49 25
                                    

Peter nie wiedział, z czym aktualnie borykał się Anthony, aczkolwiek miał pojęcie o czymś kompletnie innym.

Od dwóch dni w schowku w suficie Parkera leżał pomalowany kawałek tektury, nad którym to szatyn ślęczał przez dobre dwie godziny (ktoś powinien był mu wcześniej powiedzieć, jaka jest różnica między pastelami suchymi, a olejnymi).

Mimo iż matka Neda wyraźnie zaznaczyła, że chłopak nie będzie mógł wyjść wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, nie zmieniało to faktu związanego z leżącą pod oknem pufą, która utrzyma nie tylko cały sprzęt gamingowy - bo pęknie dopiero przy obciążeniu równym dwustu kilogramów, a nastolatek aktualnie tyle nie ważył.

Mieszkający ze Starkiem młodzik także nie był pewien, czy lokator na zapas mający pełnić funkcję niańki wyda mu pozwolenie, jednak to nie to liczyło się w tak ważnej kwestii.

Chłopak uwielbiał być częścią historii, którą sam tworzył, więc nie mógł przepuścić tak ważnej okazji.

Dlatego wykorzystał stwierdzenie Anthony'ego, według którego Peter nie powinien iść do szkoły (powód wydania owego oświadczenia zastanawiał chłopaka niemiłosiernie, ale nie będzie narzekał, skoro coś miało wyjść na jego korzyść).

I gdy tylko ten starszy opuścił mieszkanie, by wyjść do sklepu (cholera wie, czemu mu się tak nogi trzęsły, ale nastolatkowi nie wypadało pytać), przyszły aktywista społeczny wyciągnął karton z klapki na ścianie, po czym zbiegł prędko po schodach, wcześniej zapominając by zamknąć dom.

Dzień był wyjątkowo brzydki, ale czterowarstwowy ubiór Petera był na to przygotowany. Ni to śnieg, ni to jesień - typowy grudniowy dzień, który dobijał pogodą i samym sposobem bytu.

Jednak mimo tego, nasz główny bohater znalazł się wśród tłumu w zastraszająco szybkim tempie.

I to wcale nie tak, że po drodze zgubił się cztery razy, ostatecznie zdając się na korzyści z posiadania google maps.

Odszukanie Neda trwało wyjątkowo krótko, zwracając uwagę na tłum ludzi, o jaki będziemy tu mówić. Oryginalny pomysł założenia ogłowia z zamontowanym kijem od miotły, by przykleić do niego tabliczkę z wyraźnym napisem nie ma netflixa na martwej planecie okazał się być lepszy, niż początkowo im się wydawało.

Parker mógł postawić swoje tygodniowe kieszonkowe na stwierdzenie, według którego było tu ponad milion ludzi.

Największy młodzieżowy strajk w historii świata właśnie się zaczął, a on był jego częścią.

Karton poszedł w górę, pozwalając całemu światu spojrzeć na napisany drukowanymi literami tekst, mający na celu uświadomić wszystkich na około, że dinozaury także myślały, że mają czas.

Kamery obstawiały poruszającą się linię z łącznie milionem studentów, starając się ująć w obrazie nieziemskie wrażenie, jakie sprawiały poruszające się po ulicy dzieci.

Jedyne osoby, które dbały o przyszłość tego świata. O swoją przyszłość.

Peter maszerował dumnie, krzycząc głośno wszelkie hasła, jakie wyrzucał z siebie operator megafonu i ciągnącej się za nim na kółkach Manty, spotykając się przy tym ze zdezorientowanym spojrzeniem większości uczestników.

Chciał być usłyszany, chciał dbać o swoją przyszłość, chciał dbać o planetę, którą wszyscy inni zdają się ignorować.

Jednakże komplikacje zaczęły się dopiero po przejściu pierwszego kilometra.

Pojedyncze osoby, w większości o podeszłym wieku, zdawały się wiedzieć lepiej.

Po dokładnej analizie młody zdał sobie sprawę, że został nazwany gówniarzem ponad osiem razy, wliczając w swoją tabelkę niemiłych wyzwisk spostrzeżenie, które ewidentnie wskazywało na brak jakichkolwiek osób poniżej wieku lat trzydziestu.

Jednakże optymizm i wiara w siebie, którą wręcz parowała od maszerujących nastolatków była w stanie pozwolić Peterowi zapomnieć o przykrych incydentach, zakrywając je donośnymi krzykami.

Cala ta sytuacja przypominała inscenizację my shot z musicalu, na który May wyciągnęła go w wieku czternastu lat, a uczeń w dalszym ciągu trzymał ją na swojej playliście, aby na lekcjach historii wraz z Nedem rapować guns and ships.

Ktoś mógłby próbować przebić Leedsa naśladującego La Fayette, jednak owe działanie z góry skazane jest na porażkę.

Widok z dronów wskazywał na tłok, ale ulice były luźne. Dyskomfort nie miał tutaj miejsca, a do wyrazistego zaznaczenia swojej posesji niepotrzebny był parawan, gdyż każdy zdawał się szanować drugą osobę.

Nie zwalniając kroku, szatyn starał się odnaleźć wśród tłumu wszystkich tych narkomanów i alkoholików, o których wypisuje straszne pokolenie.

Po drodze potkniął się o śpiącego na studzieńce kanalizacyjnej żula, który najprawdopodobniej był jedyną osobą o zbyt dużej ilości promili we krwi wśród znajdujących się na ulicy ludzi.

Parkerowi uśmiech nie schodził z twarzy. Wszytsko było tak piękne, wręcz zbyt idealne. Ci ludzie chcieli żyć, tak jak on chciał, a jeżeli rząd nie da im tego, o co walczą - o każde pojedyncze żądanie, które znalazło się na każdym pojedynczym liście, który został wysłany do władz każdego pojedynczego państwa, oni będą strajkować dalej.

A gdy kolosalna ilość ludzi przystanęła, by zacząć krzyczeć w stronę dachów, zafascynowany dziejącą się na jego oczach ilością pozytywnej energii i woli walki, która zdawała się wypełnić całe powietrze w zamian za smog zwykle oblegający Nowy Jork, z obłędem w oczach wyciągnął telefon, pewny tego, iż najbliższe robienie hałasu, jak to zgrabnie amerykańska babcia ujęła, było godne upamiętnienia.

Rozmyślił się jednak, gdy zobaczył trzydzieści trzy nieodebrane połączenia wykonane z telefonu samego Anthony'ego Starka.

Nagrywający każdy jego ruch dron wyostrzył zbliżenie na wyświetlane przez smartfon informacje. Jego dzisiejszy dzień był zbyt piękny. A by zachować równowagę związaną z Ying Yang, humor drugiej połówki medalionu nie mógł prezentować się w podobny sposób.

——————
— ogółem, uznajmy ten rozdział za special. ten strajk to było coś, co trzeba przeżyć. enjoy, bo wyglądało to identycznie, but z mniejszą ilością ludzi —
——————

stressed (o̶b̶s̶e̶s̶s̶e̶d̶) | marvelWhere stories live. Discover now