13. Barbrey II: Przyszłość

15 3 0
                                    

Goście nie zabawili w Barrowton długo. Odjechali z chorągwią powiewającą na wietrze, a Barbrey myślała tylko o ostatnim pożegnaniu z Brandonem. Gorących pocałunkach, którymi obdarował ją w stajni. I szelmowskim uśmiechu widocznym, gdy dosiadał konia. Powiedział, że niedługo wróci. Nie wiedział, jak bardzo się mylił.

Bran był ideałem. Pierworodny syn wielkiego lorda, przystojny wojownik, którego śmiech przypominał szczekanie. Mimo postury z mieczem poruszał się szybko, a w łóżku jeszcze szybciej. Charyzmatyczny i pełen energii... Po prostu wspaniały.

Nie wyglądał jak książę z południowej baśni. Miał w sobie dzikość Północy – szalone spojrzenie, wilczy uśmiech z wystającymi kłami rozgrzewający jej serce i prawdziwą siłę. Nie był ulizany, gładko wygolony, smukły i piękny niczym panienka. Nie, Barbrey w życiu nie przyciągnąłby ktoś taki. Zakochała się w prawdziwym mężczyźnie.

Przy nim Willam Dustin wydawał się tak niemrawy i nudny... Przede wszystkim za niski, za krępy, zbyt wcześnie łysiejący, zbyt powolny. Ze zbyt małymi oczami w kolorze brąziwym, a nie szarym, zbyt dużymi wargami. A poza tym, co najważniejsze – całkiem spokojny, wręcz pozbawiony energii i nużący.

Potrafił zachować opanowanie nawet podczas rozmowy o ciąży. Barbrey wolałaby gniew, rozczarowanie czy obrzydzenie od tej obojętności. Cokolwiek, co wywołałoby w jej ciele reakcję. Willam nie mówił wiele, wydawał się odrobinę przygnębiony, ale nic nie robił. Tylko siedział, słuchał ze spuszczoną głową i odzywał się wyłącznie półsłówkami. Nie przypominał ojca, który, gdy tylko usłyszał o wszystkim, wyglądał, jakby chciał ją oddać do lochów Dreadfort.

Sam jej narzeczony jedynie przestał próbować nawiązywać nawet te krótkie pogawędki przy posiłkach. Całkowicie ignorował własną Barbrey. Mimo to, gdy dziewczyna to przemyślała, cieszyła się. Wyobrażała sobie, co zrobiłby Brandon, gdyby role się odwróciły. Zapewne zabiłby kochanka, a ją samą zbił do nieprzytomności. A potem zorientowałby się, co zrobił i żalił siostrze w pod Drzewem Sercem. Ale nie przeprosiłby. Nigdy. On nie przepraszał.

To wszystko powinno ją pocieszyć. Tylko że Brana w życiu by nie zdradziła. Po co? Dlaczego ktokolwiek miałby wybrać innego mężczyznę? Gdyby została jego żoną, byłaby najwierniejszą kobietą na Północy. Nawet nie spojrzałaby na innego. Chciała tylko jego.

Pogładziła się po brzuchu, modląc się o syna.

Pozory myląWhere stories live. Discover now