Rozdział 1

37 0 0
                                    

Ulica Grimmauld Place od dawna stanowiła prawdziwą zagadkę. Przy numeracji domów zabrakło numeru 12. Cóż... takie pomyłki się zdarzają - mówili sobie londyńczycy. Człowiek jest zapracowany i zapomina o takich szczegółach. Z czasem ludzie przyzwyczaili się do tego, że na Grimmauld Place brakowało numeru 12. Jednak nie wiedzieli, że numer dwunasty istnieje... a przynajmniej tylko niektórzy o tym wiedzieli.

Pod numerem 12 mieszkała rodzina Blacków. Pochodzili oni ze starożytnego rodu, który nigdy nie splamił się brudną krwią. Od zarania dziejów członkowie tej rodziny byli czarodziejami. Zdarzały się przypadki, że któryś z członków ożenił się z czarodziejem mugolskiego pochodzenia. Wtedy wymazywano go z drzewa genealogicznego.

Obecnie przy Grimmauld Place 12 mieszkali Orion i Walburga Black wraz ze swymi synami, Regulusem i Syriuszem. Uważali, że powinno się wysterylizować mugoli i mugolaków. Blackowie należeli do tych,którzy popierali działania Czarnego Pana. Walburga była bardzo przywiązana do swojego brata, Cygnusa. Raz w tygodniu przychodził ze swoją żoną i córkami na obiad do swojej siostry. Dzisiaj nie było inaczej.

Na dom numer 12 rzucono wszystkie możliwe antymugolskie zaklęcia,dzięki którym był niewidoczny dla niemagicznych obywateli. Orion rzucił na dom również Zaklęcie Nienanoszalności, dzięki któremu tylko wtajemniczone osoby wiedziały o istnieniu Grimmauld Place 12. Walburga rzuciła się bratu na szyję, gdy tylko ujrzała go z rodziną w progu. Kiedy goście rozebrali się, Regulus zaprowadził ich do jadalni.

Głównie przy obiedzie Blackowie rozmawiali o nowych krokach Czarnego Pana i o przyszłości swoich dzieci. Dzisiejsza rozmowa była skupiona na najstarszej córce Cygnusa i Druelli, ponieważ w tym roku kończyła szkołę.

- Uważam, że Bella powinna pracować w Świętym Mungu - odparł Cygnus. - Ma świetne oceny z eliksirów. Z zaklęć i obrony przed czarną magią również...

- Kochanie, nie zapominaj o Andromedzie - upomniała męża Druella. - W tym roku zdaje sumy. To też bardzo ważne...

- Prawda - zgodził się Orion. - Porady zawodowe...Codzienne odwiedziny w bibliotece... To jeden z najważniejszych etapów jej życia...

- Zakładam, że ten miesiąc jest dla was bardzo ważny - odparł Cygnus. - Najwyższy czas, żeby Syriusz dostał list z Hogwartu.

Blackowie spojrzeli na najstarszego syna Oriona i Walburgii. Chłopak wiedział,że wszyscy chcą usłyszeć, co ma do powiedzenia.

- Syriuszu... - odezwała się jego matka. - Wiem, że nie trzeba zadawać tego pytania... ale twoim zdaniem, do jakiego trafisz domu?

Syriusz obiegł wzrokiem po twarzach zebranych. Lekko uśmiechnął się, po czym rzekł:

- Gdyby to ode mnie zależało, to na pewno nie do Slytherinu.

Wszyscy wytrzeszczyli oczy ze zdumienia. Pierwszy raz w ich rodzinie zdarzyło się coś takiego. To niedorzeczne! Blackowie zawsze trafiali do Slytherinu... Od pokoleń...

Walburga spojrzała ze wstrętem na swojego najstarszego syna i powiedziała:

- Powinieneś brać przykład ze swojego brata. Jego największym pragnieniem jest zostanie Ślizgonem! Ze Slytherinu pochodzą wielcy czarodzieje...

- Masz na myśli tego palanta, który morduje mugoli i czarodziejów mugolskiego pochodzenia? - zakpił Syriusz, po czym wstał i poszedł do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na krzyki swojej matki. Po drodze spotkał Stworka, domowego skrzata, który zaczął wytykać mu hańbę wobec rodziny. Chłopak zignorował go i wszedł na najwyższe piętro i otworzył drzwi swojej sypialni. Gdy je zamknął, rzucił się na swoje łóżko i zamknął oczy.

Nadzieja pośród mrokuWhere stories live. Discover now