Rozdział 12

18 0 0
                                    

Mary ogarnęła nieprzenikniona ciemność. Rozejrzała się dookoła. Zastanawiała się, gdzie podziały się Molly i Davin. Czyżby za daleko się zapuściła? A może pomyliła wymiary? Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, rozległ się huk i błysnęło, a wokół niej pojawiły się płomienie. Usłyszała przeraźliwe krzyki. Rozległy się złowrogie charkoty i warczenie. Mary czuła się jak w piecu. Nie mogła wytrzymać w tym gorącu. Miała wrażenie, że zaraz się ugotuje.

Nagle poczuła za sobą czyjś śmierdzący oddech. Odwróciła się i zamurowało ją ze strachu. Przed nią stał dwumetrowy stwór, pokryty łuskami. Miał na głowie maleńkie rogi, z pleców wyrastały olbrzymie skrzydła, z rąk i nóg wystawały mu olbrzymie szpony. Z nozdrzy ulatywał dym. Bestia podeszła do niej. Mary od razu zareagowała. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w potwora.

- Confringo!

W oczach stwora pojawiło się zdziwienie. Przeźroczysta kula powietrza uderzyła bestię w okolicach klatki piersiowej. Potwór eksplodował. Jego krew bryznęła na Mary.

- Fuj! - Dotknęła śmierdzącej mazi.

Nagle pojawiło się oślepiające światło. Mary przysłoniła na moment oczy. Po chwili pojawiły się Molly i Davina.

- Już się bałam, że coś wam się stało! Powinnam była razem z wami przekroczyć Wrota Śmierci. Przez moją głupotę obydwie błąkałyście się po zaświatach. Wybaczcie.

- Nic się nie stało - mruknęła Mary, spoglądając na swoje dłonie. - No... prawie nic. Tylko jakiś stwór chciał mnie dopaść.

- Słudzy Lucyfera - odparła Davina. - Jest ich tu pełno. To cud, że nic ci nie zrobił. Gdzie on teraz jest?

- Częściowo na mnie. Reszta rozeszła się w przestrzeni.

- Jak tego dokonałaś?

- Pewnie użyła Zaklęcie Wybuchającego - odpowiedziała Molly. - Mary jest mistrzynią w rzucaniu uroków.

- Ładnie – skomentowała Davina. - Jednak Lucyfer niedługo go wskrzesi.

- Jak to? - zdziwiła się Mary. - Przecież on nie widział, jak rozwaliłam tego stwora.

- Lucyfer wyczuwa, kiedy jeden z jego demonów ulega destrukcji. Musimy stąd znikać. Lada moment zlezie się więcej demonów.

Wykonała skomplikowany ruch różdżką i błysnęło białe światło. Molly i Mary nie poczuły żadnego odczucia, towarzyszącemu teleportacji. Po chwili światło osłabło i ujrzały piękną polanę, porośniętą różnokolorowymi kwiatami i otoczoną potężnymi drzewami o bujnych koronach.

- Witajcie w Narnii - oznajmiła po chwili Davina. - Aslan już wie o naszym przybyciu. Niedługo się zjawi.

Zanim Molly i Mary zapytały o szczegóły, rozległ się cichy szelest i, nie wiadomo skąd, zmaterializował się olbrzymi lew o pięknej, miedzianorudej grzywie i złotej, delikatnej sierści. Ślepia zwierzęcia były barwy mahoniu.

- Witajcie - odezwał się lew. - Jestem Aslan, władca Narnii.

Mary i Molly spojrzały po sobie. Jak to możliwe, że ten lew umie mówić?

- Nie lękajcie się. Wszystkie zwierzęta w Narnii posługują się ludzką mową. Nawet pająki i inne robactwo. - Lew utkwił wzrok w Davina. - Co was tutaj sprowadza?

- Molly i Mary tęsknią za Arturem. Chcą namówić go do powrotu.

- Rozumiem. I przyprowadziłaś je tu, mimo czyhającego niebezpieczeństwa i konsekwencji, które czekają cię po powrocie?

Nadzieja pośród mrokuWhere stories live. Discover now