Rozdział 7

25 0 2
                                    

W sercu Belli Black zapanowała żądza mordu. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Molly Prewett zignorowała jej ostrzeżenie i wróciła do tego miłośnika mugoli. W dodatku, ta młoda Weasleyówna poniżyła ją przed resztą Ślizgonów, a nawet częścią szkoły. Nie mogła tego tak po prostu zostawić. Nie miała zamiaru dawać się jakiejś smarkuli sobą pomiatać. Nadszedł czas zemsty - pomyślała szatynka. - Zemsty, która zniszczy życie tych rudzielców.

Po lekcjach Bella postanowiła odszukać resztę swoich przyjaciół. Nie było to łatwym zadaniem. Każdy z nich był rozproszony po całym terenie szkoły. Więc, musiała zrobić coś, czego nigdy nie robiła: poprosiła dwóch pierwszorocznych Ślizgonów o pomoc w znalezieniu jej bandy. Chłopcy zgodzili się, po czym rozpoczęli poszukiwania. Po godzinie Belli i pierwszakom udało się zebrać całą grupę w opustoszałym korytarzu na siódmym piętrze.

- Co jest, Bella? - spytał zaniepokojony Lucjusz.

- A co ma być? - warknęła Bellatriks.

- Zwykle n-nikogo nie prosisz o p-pomoc - wyjąkał Malfoy. - A tym bardziej pierwszaków. Musiało stać się coś p-poważnego.

- Racja - szczeknęła Bella. - Dzisiaj o północy musimy się spotkać wszyscy w pokoju wspólnym. Chodzi o Prewett. - Wyjaśniła, widząc, jak jej koledzy nie kapują, o co chodzi. - Mam pewien plan, ale musicie mi pomóc go zrealizować. I myślę - spojrzała na pierwszorocznych Ślizgonów - że oni też mogą przyjść.

- Po co? - zdziwił się Rabastan.

- Gdyby nie oni, to znalazłabym was dopiero na kolacji. Poza tym zobaczymy, czy da się ich zwerbować do naszej bandy. - Bella spojrzała zimno na jedenastolatków. - Jak się nazywacie?

- Bruno Avery - wydukał pierwszy Ślizgon.

- Edward Mulciber - odparł drugi.

- Ich rodzice są śmierciożercami - powiedział szybko Lucjusz. - Mój ojciec wspominał mi o nich, gdy razem napadli na jakiś mugolski bar.

- Świetnie - odparła Bella z satysfakcją. - No to widzimy się o północy w pokoju wspólnym. Dopilnujcie, aby nikt nam nie przeszkadzał podczas zebrania.

Po jej słowach Ślizgoni rozeszli się.

* * *

- C-co? - wyjąkała Mary. - Jesteś... w ciąży?

- Chyba mówię wyraźnie - mruknęła ponuro Molly.

- Ale jak to możliwe? Przecież ty z nikim nie robiłaś tego...

- Słucham? Mary, jaka ty jesteś naiwna! Właśnie przechodzę okres dojrzewania, a takim osobom różne rzeczy strzelają do...

- Chcesz przez to powiedzieć, że ty i Artur...

- Dokładnie. Zrobiliśmy to. Wtedy, gdy ty, Billius i dziewczyny poszliście do parku.

- Z Marleną żartowałyśmy sobie, że mieliście to w planach. Przez myśl mi nie przeszło, że...

- To nie jest takie złe - odrzekła Molly. - To nawet przyjemne...

- Nie mów tak! - Mary wzdrygnęła się ze wstrętem. - To obrzydliwe!

- Kiedyś do tego dojrzejesz. Zobaczysz.

- Mylisz się - ucięła Mary. - I co teraz z tym zrobisz?

- Muszę o tym powiedzieć Arturowi - odpowiedziała Molly. - Postaram się to zrobić dzisiaj.

- A nie lepiej byłoby usunąć ciążę? - zagadnęła ostrożnie Mary.

Nadzieja pośród mrokuWhere stories live. Discover now