II

23 2 0
                                    


- Ale z ciebie twardzielka. – Obok pojawił się mężczyzna z wygolonymi bokami. - Taki krzyk to zabójcza broń – szydził.

Serce waliło mi z przerażenia. Tygrys nadal lizał moją ranę, a ja czułam się jak sparaliżowana.

- No zmykaj. – Mężczyzna ruchem ręki odpędził go, jak przybłąkanego psa. - A teraz z łaski swojej skończ to przedstawienie i daj sobie pomóc – zwrócił się do mnie.

- Nie zabijecie mnie? - spytałam głupio.

Wywrócił oczami.

- Coś wam się ubzdurało po drugiej stronie Korzenia, ale muszę cię rozczarować, wasze trupy nie są nam do niczego potrzebne. – Uśmiechnął się, ukazując zęby.

- O. – Nic więcej nie byłam zdolna powiedzieć.

- Idziesz sama, czy mam cię nieść? - spytał.

Spróbowałam się podnieść, ale nogi miałam jak z waty. Mężczyzna zniecierpliwił się i jednym ruchem wziął mnie na ręce. Znowu wylądowałam w tym dziwnym obozowisku.

- Rozen wygrała – powiedział mężczyzna, a kobieta z warkoczykami klasnęła w dłonie. - Obstawialiśmy, kiedy zaczniesz wrzeszczeć. – Spojrzał na mnie ze złośliwym uśmieszkiem. - Jestem Edan. Obstawiałem, że zaczniesz się drzeć, jak usłyszysz o tygrysach.

- To nie było zabawne – oburzyłam się.

- Nairna myślała, że zrobisz to, kiedy je zobaczysz. – Wskazał drobną dziewczynkę, której wcześniej nie zauważyłam.

Miała z czternaście, piętnaście lat i włosy zaczesane w dwa koczki na czubku głowy. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

- To masz jakieś imię? - zapytał Edan.

- Isleen – mruknęłam.

Chwilę później z ciemności wyłonił się chłopak, który zostawił mnie z tygrysami. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, tylko podał Edanowi jakiś woreczek.

- Nie bądź taki naburmuszony. – Szturchnął go mężczyzna. - Adair obstawiał, że nie będziesz krzyczeć, bo jesteś zbyt dumna i będziesz wolała zostać zjedzoną.

Nie podobało mi się, że prawdopodobnie właśnie znalazłam sobie wroga.

- Dobra będziesz musiała to wypić. – Edan wysypał zawartość woreczka do miski i zalał wodą, zagrzaną nad zielony ogniskiem.

Posłusznie wypiłam napar i poczułam, jak ból został przytępiony. Dostałam zastrzyku energii i w końcu mogłam się podnieść.

- Dobra zwijamy się do wioski – powiedziała Rozen i zgasiła ognisko jednym pstryknięciem palców.

Zrobiło się dość ciemno. Nie widziałam swoich stóp, a co dopiero powykręcanych korzeni. Opuszczeni bez żadnych trudności posuwali się przed siebie. Zrobiłam krok i uderzyłam stopą w korzeń.

- Chodź, poprowadzę cię. – Nairna złapała mnie za dłoń i pociągnęła do przodu.

Posłusznie szłam za dziewczyną. Adair minął nas bez słowa.

- Zbyt wiele dziewczyn zabawiło się jego kosztem – szepnęła Nairna.

- Ale dlaczego? - zapytałam.

Nie byłam zainteresowana, ale potrzebowałam rozmowy. Musiałam jakoś zdobyć informacje o otaczającym mnie świecie. Ta dziewczynka wydawała mi się najlepszym rozwiązaniem.

- Jego zapytaj. – Nairna wzruszyła ramionami.

- Opowiesz mi coś o tym miejscu? Nie chciałabym zrobić czegoś głupiego.

- Na to już za późno. – Dziewczynka zaśmiała się. - Wrzeszczałaś na widok mrocznych tygrysów, które są niegroźne. Można je wykorzystać jako transport, ale w zamian trzeba oddać im kilka kropel własnej krwi. W twoim przypadku zlikwidowały potencjalne zakażenie rany.

Kraina OpuszczonychWhere stories live. Discover now