Morgenstern/Schlierenzauer

174 12 66
                                    

- Panowie, to jest Gregor Schlierenzauer, wasz nowy kolega - te słowa odbijały się echem po mojej głowie. Od początku wiedziałem że nie polubię tego gówniarza, szczególnie że zabrał mi moją atencję, moje wygrane. Byłem strasznie zły na Alexa że dawał nas do jednego pokoju "bo przecież gwiazdki muszą się przyjaźnić"
Nienawidziłem Gregora. Do czasu. Najgorszy mój skok w ostatnich latach, brak kwalifikacji do drugiej serii. Wszedłem do kontenera naszej kadry i z całej siły przywaliłem w ścianę, krew równomiernie leciała z ran, a ja nie przywiązując do tego zbytniej uwagi idę pod hotel nie chcąc oglądać kolejnej wygranej tego chamskiego idioty. Po wejściu do mojego hotelowego pokoju padam na łóżko i po prostu rozklejam się. Płaczę za wygranymi, płaczę przez to że wszyscy o mnie zapominają.

- Dlaczego zabrałeś mi wszystko Gregor? - szepczę uderzając poduszkę głową i rękami. Płaczę tak przez kilka godzin, do pokoju wchodzisz ty. Nie chcę abyś widział mnie w takim stanie, nie chcę abyś się śmiał. Chowam się więc szybko pod kołdrę. Lecz ty zauważyłeś na mojej twarzy wyschnięte łzy. Zobaczyłeś także zakrwawioną rękę. Przestraszyłeś się nie na żarty. Podszedłeś do mnie i ściagnąłeś kołdrę z mojej głowy.

- Spierdalaj gwiazdeczko Alexa - warknąłem tylko

- Thomas - powiedziałeś to z taką troską w głosie

- Czego ty chcesz, leć opijać zwycięstwo - powiedziałem starając się znów nie rozpłakać

- Thomas, nie mam czego opijać. Przegrałem. Chcę teraz opatrzeć twoją ranę, mogę? - nie wygrałeś? Jak to?

- Możesz - mruknąłem od nie chcenia, usiadłem na łóżku

- Co ty zrobiłeś staruszku - w twoim głosie nie było grama Złośliwości

- Co mogłem zrobić. Odebrałeś mi sławę, ale nawet nie o to chodzi. To nie ja zostanę zapamiętany przez świat jako najlepszy Austryiak, tylko ty. Mnie zapamiętają z upadków - rozpłakałem się znów, czujac bezsilność

- Przepraszam, przegrałem ze względu na ciebie - powiedziałeś  a mnie zatkało, na mnie?

- Jak to? - zapytałem sycząc gdy lałeś mi ranę wodą utlenioną

- Nie chciałem żeby trener się na tobie wyżywał, za to że miałeś słabszy skok. - poczułem nagłą potrzebę przytulenia  cię

- Dziękuję, nie musiałeś tego robić - powiedziałem

- Chciałem, chciałem abyś mnie zauważył, przestał uważać za gówniarza z atencją - przytuliłem cię mocno

- Teraz będę cię uważał za gówniarza bez atencji - zaśmiałem się 

- Czy my możemy zostać przyjaciółmi? - zapytałeś nieśmiało

- Jasne że tak, ale przy trenerze odwalamy szopkę, bo lubię go wkurzać - powiedziałem i przytuliłem  cię mocno. Z dnia na dzień nasza przyjaźń się rozwijała. Do tego stopnia ze ja zacząłem coś czuć. Spaliśmy w jednym łóżku, bo miałeś koszmary, pożyczałem ci bluzę, choć było mi zimno. Zakochałem się w tobie, mimo że nie powinienem. Zawsze byłem pewnien siebie, ale przy tobie to znikało. Postanowiłem wyznać ci to. Pamiętam jak przegrałem z tobą o 0.2 pkt. To był idealny moment.

- Schlieri? Możemy pogadać? - zapytałem wychodząc z kontenera

- Jasne Morgiś, coś się dzieje? - uroczo zdrabniasz moje nazwisko

- Z nienawidzisz mnie pewnie po tym co powiem, ale zakochałem się w tobie na zabój - powiedziałem oczekując że dostanę po mordzie, tak się jednak nie stało. Poczułem twoje ciepłe usta na moich, od razu odwzajemniłem pocałunek.

- Ja też się w tobie zakochałem Morgiś. Mimo że wcześniej cię nienawidziłem Morgenstern - powiedział przytulając mnie

- I vice versa Schlierenzauer - pocałowałem cię w czoło i żyliśmy długo. Często się kłóciliśmy, ale zawsze się kochaliśmy.

****
Witam w setnym rozdziale tej książki!
Powinnam walnąć jakieś przemówienie, ale jakoś nie mam ochoty. Więc podziekuje tylko osobą które wiernie czytały, gwiazdkowały i komentowały.
Chciałabym szczególnie podziękować Zakochana_w_futbolu za te wszystkie komentarze.
Dziękuję wam dziewczyny i może chłopaki za wszystkie gwiazdki których jest ponad 800 i wyświetlenia których jest około 5000. Dziękuję też za komentarze których jest dużo, oraz za wenę ktorą dajecie mi wy często.

Dziękuję

_Łapa_

Sport łączy/ One-ShotsWhere stories live. Discover now