Rozdział 4

17 3 0
                                    


Wpadła w sam środek zażartej walki, mężczyźni odskakiwali od Upadłego, co jakiś czas próbując zadać mu cios, który odparowywał, posyłając w stronę Zaklętych w Cieniu falę dziwnej energii, która była zbyt potężna, aby mogli ustać takie uderzenie. Część Kroczących w Mroku po prostu
się rozpłynęła, uciekając w alternatywną rzeczywistość, aby uniknąć ataku.

–Uważaj! – Krzyknął barczysty brunet, odpychając towarzysza broni z dala od zasięgu długich muskularnych ramion Anioła, z jego pleców wystawały niewielkie kikuty, na których jeszcze widniała pojedyncza czarna lotka, przypominając o rozłożystych skrzydłach, które czekały w bezpiecznym miejscu.

–Uciekaj stąd! – Głośne warknięcie Xandera sprawiło, że wściekłe spojrzenie mężczyzny skierowało się w jej stronę! Upadły uśmiechnął się szpetnie, jakby odkrył coś, co sprawi, że świat spowije dodatkowa fala bólu. Przywódca rzucił się w jej stronę, jakby chciał osłonić ją własnym ciałem przed tym, co miało się wydarzyć. Napastnik nie miał zamiaru mu na to pozwolić, wyprowadził trafny cios, którego impet odrzucił mężczyznę o kilka metrów w tył.

–Teraz się zabawimy – warknął, a kiedy zaczął kierować się w jej stronę, poczuła, jak zasychało jej w gardle, jego oczy były tak przeraźliwie czarne, jakby nie były w stanie przyjąć do siebie nawet niewielką iskierkę światła. Spanikowała i zaczęła się cofać, Zaklęci w Cieniu natychmiast przyjęli pozycje, która miała odgrodzić mu drogę do niej, co było bezcelowe. Kolejna fala energii rozproszyła ich, jakby byli nic nie znaczącymi kukiełkami, a nie wprawionymi w boju wojownikami! Kira nie odezwała się nawet słowem, jednak przystanęła, ucieczka nie miała najmniejszego sensu, nie przed kimś tak potężnym. Spojrzała z troską na przyjaciół i zbierając w sobie odwagę, wyszła mu naprzeciw. Upadły z zaciekawieniem przekrzywił lekko głowę, w jego uśmiechu nie dostrzegała nawet odrobiny życzliwości, jedynie pogardę, pewność siebie i chęć rozłupania jej czaszki o pobliski budynek, który ledwo trzymał się swoich stropów.

–Przyszłam się z Tobą spotkać – powiedziała cicho, dając znać przyjaciołom, żeby nie wykonywali najmniejszego ruchu, trudno jej było ocenić, kto był bardziej zdziwiony takim obrotem spraw, Xander, czy Anioł.

–Czyżby? – warknął sarkastycznie – A czegóż to taka mizerna istota może chcieć ode mnie? – W jego słowach dało się wyczuć jad, który sączył się agresją w stronę tych, którzy go skrzywdzili. – Więcej eksperymentów? Badań? Mocy?– splunął, przyśpieszając kroku, był niczym rozwścieczona bestia, która nie miała hamulców, nie zamierzała się powstrzymywać.

–Nie – pokręciła przecząco głową, nie przemyślała tego, mężczyzna górował nad nią, otoczyła ją kopuła dobrze znanej jej mocy, miała charakterystyczny zapach oraz dźwięk. Taki, jak fala, która w nią uderzyła w tamtym bunkrze. Odebrał jej każdą drogę ucieczki, a jej przyjaciołom możliwość przyjścia jej z pomocą.

–Kłamczucha – syknął, kładąc szorstką dłoń na jej gardle – znam takie ciche i niewinne, zwodnicze – zaśmiał się gorzko – jesteście najgorsze ze wszystkich, piękne kłamstwa nie robią na mnie wrażenia – powiedział bez cienia najmniejszej emocji, nachylając się nad nią.

–Kira! – na zewnątrz bariery rozległ się krzyk Xandera – zostaw ją! Ona nic Ci nie zrobiła, to ze mną walczysz!– Próbował przemówić Aniołowi do rozumu, odwrócić jego uwagę od niej, jednak ten tylko się zaśmiał.

–Śmiesz mi dyktować, jakiekolwiek warunki? Ty? Mizerny paproch mroku? – dłoń mężczyzny zacisnęła się mocniej na szyi dziewczyny, a ona nawet się nie broniła. Spojrzała w ciemność spojrzenia Upadłego ze współczuciem, cholernie lepkim i odrażającym! Nie chciał od niej litości, nie ufał takim kreaturom! –Zobaczysz, jak to jest stracić coś cennego i nie móc nic z tym zrobić Zaklęty! – krzyknął, a w jego oczach za buzowała wzbierająca furia.

Zaklęta w  świetleWhere stories live. Discover now