Rozdział 9

7 1 0
                                    


–Kira, jesteś nam potrzebna – powiedział. Dostrzegł, w jakim położeniu znajduje się jego przyjaciółka. Spojrzał na Anioła i jego drapieżny uśmieszek i zarumienione z zawstydzenia policzki dziewczyny.

–Jasne, już się zbieram – powiedziała, przekładając nogę, aby zsunąć się z mężczyzny – rozluźnij się – powiedziała, prowizorycznie wiążąc skrzydła starym bandażem.

–Nie taka była umowa – Upadły chwycił jej nadgarstek, przyciągając ją do siebie na tyle blisko,
aby spojrzała w jego lodowate oczy, które wyrażały pogardę dla jej decyzji.

–Puszczaj ją i to natychmiast! – Zdenerwowany Xander ruszył z impetem w ich stronę, jednak kiedy znajdował się zaledwie, kilka kroków od niej, pokiwała przecząco głową, aby nie robił niczego pochopnego. Zupełnie oszalała! Mógł zrobić jej krzywdę, jednym ruchem pozbawić ja życia, pogruchotać drobne kości, a ona mu ufała! Jak mogła? Roznosił go gniew, z trudem powstrzymywał się od skoczenia na leżącego Anioła i stłuczenia tego uśmieszku.

–Xander, zostań – powiedziała spokojnie, by po chwili schylić się nad trzymającym ją Aniołem – wiem, ale mam także inne obowiązki, muszę wspomóc moich przyjaciół, aby nic im się nie stało. Wrócę do Ciebie i dokończę twoją rekonwalescencję, obiecuję.

–Skąd mam wiedzieć, że wrócisz? Nie jesteś w stanie nawet sama siebie obronić – syknął, zaciskając zęby – niech to szlak! – Warknął podenerwowany, skupiając się na swojej mocy, aby wykonała dokładnie to, co planował. Potrzebował zabezpieczenia, że wróci do Twierdzy Mroku cała i zdrowa, że będzie w stanie sprostać jego oczekiwaniom.

–Obiecuję, że nic mi się nie stanie, oni na to nie pozwolą, zawsze mnie ochraniają – położyła delikatnie drugą dłoń na tej, którą zaciskał, spoglądała na niego łagodnie i wyjątkowo ufnie.

W jej oczach nie dostrzegał fałszu, czasem poirytowanie i strach, ale nigdy nie dostrzegał w niej obłudy. Przymknął na chwilę powieki, był zły, że musiał posunąć się do czegoś takiego, jednak nie ufał Zaklętym w Cieniu, a już w szczególności przywódcy, który miał ochotę rzucić mu się do gardła, a powodem była ona. Był tak prosty do odczytania, dziewczyna stanowiła jego słabość, jeśli ich wróg to odkryje, nie będzie miał dla niej litości. Zastanawiał się, czy tej zaborczej opiekuńczości towarzyszyły uczucia względem niej, czy też dla jej uzdrawiającego daru. Na tym etapie tego nie wiedział, ale obstawiał za tym drugim, kiedy skończył, rozluźnił uścisk na jej dłoni, dziewczyna zadrżała, próbując mu się wyrwać, odczuwała ciepło na wewnętrznej stronie nadgarstka, odrobinę nieprzyjemne, ale niedługo minie.

–Idź, ale jeśli nie wrócisz do mnie, nie chciałbym być na ich miejscu, Kiro – Upadły powiedział ostrym tonem, pierwszy raz używając jej imienia, mimo rzuconej groźby, dziewczyna się nie obawiała. Skinęła mu głową, nabierając powietrza, kiedy uwolnił jej dłoń.

–Nie będzie takiej potrzeby, odpoczywaj do mojego powrotu – potarła nadgarstek, kierując
się w stronę dowódcy pośpiesznie. Xander przygarnął ją do siebie ramieniem, spoglądając groźnie na Anioła, którego był zmuszony gościć z jej powodu. Chociaż budził w nim gniew, zdawał sobie z tego sprawę, że gdyby nie dziewczyna mogłoby się to źle skończyć.

–Jedziesz ze mną, pośpiesz się – mruknął, przepuszczając ją w drzwiach.

Kira założyła kurtkę, lekko krzywiąc się na dziwne uczucie, jakie pojawiało się co jakiś czas na jej nadgarstku, nie rozumiała tego, ale nie zmierzała się teraz tym martwić. Razem z dowódcą szybkim krokiem skierowała się w stronę przygotowanego czarnego suva.

–W centrum miasta grasują Straceni, kilku naszych już tam jest, musisz zachować ostrożność i się nie wychylać. – Wprowadził ją w szczegóły zadania, którego będzie musiała się podjąć. Od czasu do czasu pocierała dłoń o spodnie, obserwując zniszczenia, których dokonały bestie.

–Nie ufam mu, Kira – powiedział to, co ciążyło mu ostatnio na sercu – wiem, że jest nikczemny
i przebiegły, kiedy przestaniesz mu być potrzebna, zrobi ci krzywdę, rozumiesz? – Westchnęła, spoglądając na swoje dłonie, nie chciała o tym rozmawiać, wiedziała, że Xander najzwyczajniej
w świecie się o nią martwił. Widziała, jak buzowała w nim wściekłość, jak jego mrok rozpościerał
się po pokoju, w którym przebywała z Aniołem, dostrzegała ostre niczym brzytwy groty strzał, które zostałyby uwolnione, gdyby tylko spróbował posunąć się dalej i ją skrzywdził.

–Wiem, że się martwisz, ale niczego już nie jesteśmy w stanie zmienić, muszę wypełnić obietnicę, zrobiłam to dla nas wszystkich. Wiem, że jesteś potężny, ale bałam się, że nie wrócisz do domu – spojrzała w stronę mężczyzny, widząc, jak powoli się odprężał, kiedy przyswajał kolejne jej słowa. Wiedział, że miała rację, a prawdopodobieństwo czarnego scenariusza, jaki założyła, było zbyt wysokie, aby było błędną kalkulacją. Kira spłacała swój dług każdego dnia, odkąd zdecydowała się opuścić pokój, który jej przydzielił. Była tak przerażona wizją nowego miejsca, że każdy krok był dla niej, jak kamień milowy. Odprężała się jedynie w jego obecności, kiedy zrozumiała, że zrobi wszystko, aby była bezpieczna.

–Dziękuje.

–Co? – zamrugała nieco zdezorientowana.

–Nie podziękowałem ci za to, co zrobiłaś – uśmiechnął się lekko – ale i tak mu nie ufam.

Podjechali najbliżej, jak mogli toczących się walk, Kira chwyciła dużą torbę z przyborami medycznymi, przewieszając ją przez bok w taki sposób, aby nie krępowała jej ruchów. Musiała być dość szybka, aby być w stanie dotrzeć do tych, którzy ją potrzebowali. Przyjęła od dowódcy długi sztylet, który był na tyle lekki, że potrafiła utrzymać do w dłoniach, kiedy musiałaby stanąć do walki. Krzyki i powarkiwania unosiły się echem od pobliskich budowli, mężczyzna skinął głową i ruszył w stronę kilku Zaklętych, którzy próbowali odeprzeć atak, kilku Straconych, zmiennych istot, które z wyboru, bądź klątwy nie byli w stanie powrócić do ludzkiej postaci. Im dłużej człowiek pozostawał w tej postaci, stawał się coraz bardziej zniekształcony, tracił władzę nad bestią, która mu się poddawała. Kira trzymała się z daleka, mocniej zaciskając dłoń na rękojeści sztyletu, kiedy jeden z wojowników został odrzucony w tył, pośpiesznie skierowała się w jego stronę. Rana na jego ramieniu paskudnie krwawiła, bez słowa przyłożyła do niej gazę, mocno zaciskając dłonie, tak jak w przypadku Anioła, dokładała wszelkich starań, aby zaleczyć ranę. Mężczyzna pozwolił jej na to, a następnie skinął głową, wracając do walki, ten Stracony miał ponad dwa metry wysokości i ostre zębiska, z których chętnie robił użytek.

Trzymała się w bezpiecznej odległości od stwora, kiedy poczuła czyjeś ramiona oplatające ją w pasie, dookoła pojawiły się mroczne macki. Wiedziała, że jest bezpieczna, mimo wszystko mocno się spięła, dopóki do jej uszu nie dotarł męski głos.

–Jesteś nam potrzebna, Kira – Roy pochwycił ją mocno, przenosząc między cienistymi wymiarami wprost na miejsce kolejnej walki, gdzie Stracony miał się lada chwila wykrwawić. Zamrugała nerwowo, kiedy mrok się rozwiewał, przygotowała się na fale mdłości, ona jednak nie nadeszła. Może nie w taki sposób jak zazwyczaj, dziewczyna przymknęła oczy i odetchnęła, a kiedy zdała sobie sprawę z tego, że nic złego się nie dzieje, rozejrzała się po okolicy i pobiegła do Nataniela, któremu obficie krwawiła noga. Jeden z Kroczących w Mroku mocno uciskał ranę w obawie, że mogła nie zdążyć.

–Jestem, wszystko będzie dobrze, nie martw się – przyłożyła dłoń w pobliżu rany, kiedy spod jej palców zamiast światła wysunęły się jasne wstęgi otulające szczelnie ranę, jakby zajmując miejsce bandaża, wytrzeszczyła oczy, nie rozumiejąc, co właśnie miało miejsce. Mocne pnącza zaczęły stopniowo się wchłaniać, lecząc ranę znacznie szybciej.

–Nie wiedziałem, że tak potrafisz – sapnął Nataniel, ocierając czoło dłonią – dzięki, uratowałaś mi tyłek – puścił do niej oczko, podnosząc się z ziemi, poczuła klepnięcie w plecy. Odrobinę zbyt mocne, męskie, pokrzepiające, aż się pochyliła w przód. Drugi z mężczyzn zarechotał, kręcąc głową, ale widać było, że mu ulżyło, bał się stracić przyjaciela.

–Ani ja – szepnęła do siebie, podnosząc się z betonowej posadzki, nim się zorientowała, została zupełnie sama, walki przeniosły się w inne miejsce. 

Zaklęta w  świetleWhere stories live. Discover now