Rozdział 12

11 2 0
                                    

Dziewczyna spojrzała na swoje dłonie, zastanawiając się nad tym wszystkim, co ją spotkało, analizowała jego słowa, rozumiejąc, że nie ma zbyt wielkiego wyboru. Naciągnęła na nadgarstek bransoletę, ukrywając wizualne poświadczenie połączenia z Aniołem, co nie umknęło jego uwadze.

–Zgadzam się – powiedziała, licząc, że nie popełniła największego błędu w życiu, zawierzając Skrzydlatemu osobnikowi, który wydawał się świetnie bawić jej kosztem – tylko mnie tego naucz – dodała cicho, miała dość stania z tyłu, chciała nauczyć się walczyć i bronić. Walka wręcz nie szła jej zbyt dobrze, do broni palnej czuła odrazę, a miecz czasem za bardzo jej ciążył, teraz miała coś, co należało do niej, w czym miała szansę stać się dobra.

–To się postaraj, aby czas, który ci poświecę, nie był zmarnowany, ani twoje przyrzeczenie – uśmiechnął się, podrzucając piórko w dłoniach, właściwie miał to gdzieś, czy jej się powiedzie. Liczyło się to, że po raz kolejny trzymał ją w garści, a to zaczęło być przyjemnie łechtające jego ego – a to ci oddam, w odpowiednim momencie. – Oznajmił chłodno, zaznaczając, że nie zniesie sprzeciwu, a dla niej byłoby dobrze, gdyby nie kombinowała. Wyczerpała na dłuższy czas jego litościwy nastrój, odetchnął, wiedząc, że ciemność prowadzi go we właściwe miejsce, podsuwając przeczucie, że Zaklętym w Cieniu nie powinien ufać. Gdyby pozostawił sprawę swojemu własnemu biegowi, straciłby ją, a wraz z tym skrzydła. –Wiesz, co masz robić – warknął, poganiając ją, wystarczająco dużo czasu stracił, chociaż posiadał go w nieograniczonej ilości, ona tego nie miała.

–Nie dasz mi o tym zapomnieć – odpowiedziała, upijając łyk herbaty, po czym wgramoliła się na łóżko, zajmując dogodne miejsce na ciele mężczyzny, aby ponownie zacząć uśmierzać ból pleców.

–Nie byłbym sobą – dodał z przekąsem, czując się, jakby był panem świata, zwłaszcza tego należącego do niej. Czuł, jak delikatnie rozwiązała opatrunki, położyła chłodne dłonie, na jego skórze. Ta moc czuł jak, przechodzi przez jego wszystkie tkanki, przynosząc ulgę, jakby ciągle miał jakąś nadzieję.

–Nie byłbyś – powiedziała, przymykając powieki, skupiała się na wykonywanej czynności, unikając myśli dotyczących układu, jakiego z nim zawarła. Nie do końca czuła się z tym swobodnie, wiedziała, że cena, którą sobie zażyczy może, być dla niej zbyt trudna do wykonania. Straciła możliwość odmowy i on był tego świadomy.

–Jesteś dziwnie milcząca kruszynko, jeszcze chwilę temu buźka ci się nie zamykała, czyżby cię coś martwiło?– Uśmiechnął się zwycięsko, bawiąc wyjątkowo dobrze. Kira skrzywiła się lekko, wiedząc, że jej nie odpuści głupich zaczepek. Musiała zrobić wszystko, aby się na nie uodpornić.

–A ty zaskakująco dużo dziś gadasz, wiesz? Jeszcze pomyślę, że się za mną stęskniłeś – odparła kąśliwie, mocniej napierając na jego plecy, stopniowo czując coraz to większe zmęczenie. Delikatne drganie mięśni pod opuszkami ją ucieszyło, nawet niewyparzona gęba Anioła nie mogła jej tego zepsuć.

–Za tobą? – Skrzywił się znacząco – dobrze wiesz do czego, jesteś mi potrzebna, nigdy nie ukrywałem, że zależy mi na Twoich umiejętnościach i na niczym więcej. Im szybciej to do Ciebie dotrze, tym lepiej – mlasnął, odwracając głowę, aby na nią spojrzeć, twarz dziewczyny nie przejawiała większych emocji poza zmęczeniem.

–Nie jestem naiwna, wiem, że to, co mi zrobiłeś, było polisą, że do Ciebie wrócę i dokończę gojenie ran, nikt ani nic więcej cię nie obchodzi – powiedziała chłodno, nie odwracając wzroku, nie chciała pokazać mu słabości. Nie była idiotką, a życie zdołało ją brutalnie naznaczyć, pozostawiając na skórze kilka niewidocznych blizn.

–Nie jesteś, jednak tak głupia, za jaką cię miałem – mruknął z uśmiechem, badając jej wytrzymałość, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego słowa ją dotknęły. Zgasł ten blask w jej spojrzeniu, przyszła z problemem do niego, ukrywając symbol na ręce przed swoimi ludźmi. Nie poszła do przywódcy, który wskoczyłby za nią w ogień, zdecydowała, że mu zawierzy. Zmarszczył brew z niezadowoleniem, jego własne myśli przestawały mu się podobać.

–Brawo ja – powiedziała z przekąsem, unosząc brew, wiedziała, że nie owijał w bawełnę, tego właśnie potrzebowała, prawda? Czasem nie była tego pewna.

–Dlaczego mu tego nie pokazałaś? – Zapytał poważnie, nie próbując tym razem jej dokuczyć,
ani zawstydzić, chciał wiedzieć, dlaczego ukrywa się przed Zaklętymi w Cieniu.

–Skąd wiesz, że tego nie zrobiłam? – Próbowała zbić go z tropu, przypuszczał, że tak mogło być,
ale po tym, co udało mu się, zaobserwować myślał, że mu powie prawdę.

–Nie ukrywałabyś tego tak skrupulatnie – mruknął, docierając w sedno, ale jeśli w ten sposób miał jej pokazać, że wie więcej, niż mówi, chciał to zrobić. Widział, że się spięła i zesztywniała poszukując jakiejś bezpiecznej odpowiedzi.

–Nie myśl, że mnie znasz, że mnie przejrzałeś, bo tak nie jest. On wie, ale reszta niekoniecznie – skłamała, wyczul subtelny zapach kłamstwa, a na tym znał się doskonale. Spojrzał jej w oczy,
ale szybko skoncentrowała się na wykonywanej czynności.

–Nie wierzę ci, perełko – powiedział z tą wyższością, do której zaczynała się przyzwyczajać – ale to nie moja sprawa, co tam między wami jest – mruknął, czując, że przyparł ją do muru, a ona była tego świadoma. Nie wygra z nim, właśnie się, o tym przekonała. Im szybciej przestanie kręcić, tym lepiej dla niej, sytuacja w Twierdzy Mroku trochę go dziwiła, była jedną z nich, posiadała unikatowy dar, który dla wszystkim był zbawieniem, a mimo to siedziała z nim zupełnie sama.

–Masz rację – spięła się, nie lubiła, kiedy Anioł ją osaczał, a od jakiegoś czasu nie robił niczego innego – to nie twoja sprawa i niech tak zostanie – westchnęła, nie zamierzała mu się tłumaczyć. –Skończyłam na dziś, jestem zmęczona – związała bandaże, unieruchamiając skrzydła, chciała stamtąd wyjść. Zsunęła się z jego nóg, kiedy chciała wstać z łóżka, złapał ją za dłoń i pociągnął ku sobie, nie zamierzając tracić z oczu.

–Więc odpocznij – warknął – możesz to zrobić tutaj – miała się odezwać, kiedy dodał ze swoim uśmiechem – na twoim miejscu bym nie protestował.

–W porządku, tylko mnie puść – powiedziała spokojnie, a kiedy to zrobił, patrząc na nią znacząco, sięgnęła po jedzenie, siadając na fotel. Kira chciała trzymać się w bezpiecznej odległości od niego, była zmęczona, a on niczego nie upraszczał. Jedli w milczeniu, czuła na sobie jego spojrzenie, dlatego wpatrywała się w tafle herbaty, której zaczynało jej coraz bardziej ubywać. Odetchnęła, czując, jak napięcie z niej uchodzi, przeczesała dłonią włosy, próbując się wyciszyć. Kiedy zjedli posiłek, pozbierała wszystko na tacę.

–Muszę się tym zająć, więc życzę ci dobrej nocy, przyjdę rano – powiedziała, nie mogąc się doczekać, kiedy ulotni się z tego pokoju i pobędzie chwilę sama.

–Noc spędzisz tutaj ze mną – powiedział, wytrącając ją z równowagi, odwróciła się gwałtownie, mając zapewne ciskać w niego gromami – nie ufam twoim ludziom, poza tym wolę mieć na ciebie oko – przyznał niemrawo.

–Oni nic ci nie zrobią – zapewniła go, wierząc szczerze w swoje słowa, Xander nie pozwolił im się tutaj zbliżać, raczej nie słyszała, żeby ktokolwiek wypowiadał się o nim z pogardą, z drugiej strony, kiedy mówili o niej, bywało różnie.

–A Tobie? – Błysk w jego oczach podkreślił znaczenie problemu, o którym nie myślała.

–To mój... jestem tu od kilku miesięcy, nic mi nie zrobi – w końcu muszą nauczyć się jej ufać,
nie potrafiła jednak określić Twierdzy Mroku słowem „dom". Nie pamiętała swojego życia sprzed pobytu w laboratorium, nie znała prawdziwego znaczenia tego słowa, ale czuł, że to nie do końca to.

–Nie wyglądasz na przekonaną.

–Przyjdę – przewróciła oczami – i to nie ja nie jestem przekonana, ale ty pisklaku – mruknęła, wychodząc z pokoju.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 15, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zaklęta w  świetleWhere stories live. Discover now