Rozdział IV

415 15 13
                                    


Dlaczego lekcje historii magii muszą być takie nudne? Nie mówię już o samym przedmiocie, który swoją drogą zwala z nóg, ale także i o sposobie prowadzenia. Jak najbardziej szanuję profesora Binnsa, ale jego lekcje są nie do wytrzymania. Przecież gołym okiem widać, że nie słucha go nikt oprócz Hermiony. Połowa patrzyła przez okno na padający deszcz, druga połowa spała. Pomimo, że siedzę z Blaisem, z którym zawsze znajdujemy jakieś zajęcie na ten nudny czas, dzisiaj nie robiliśmy totalnie nic. Każde z nas było wymęczone i zamulone przez pogodę za oknem. Uwielbiam deszcz, ale przez ostatnie 2 tygodnie jest tylko on i nawet do mnie dociera nieprzyjemna aura z tym związana. Dodatkowo mój humor dodał swoje 3 grosze. Ciągle chodziłam przygnębiona i nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Teraz na szczęście jest już lepiej. Emocje wzięły górę, bo w końcu zaczęły się ciężkie treningi Quidditcha, na których co prawda dawałam sobie świetnie radę, ale to nie znaczy, że nie byłam zmęczona, od groma pracy domowej z każdego przedmiotu, Draco kompletnie mnie ignorujący, Umbridge pastwiąca się nad Harrym, patrzenie na Cho, która wciąż nie pozbierała się po śmierci Cedrika... To wszystko sprawiało, że czułam się źle. Cholernie.

- Lacey, halo! - z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos. To był Blaise wstający od ławki. Ah, nawet nie usłyszałam dzwonka. Całe szczęście, że przywrócił mnie na ziemię, bo w przeciwnym razie zostałabym w tej klasie na dłużej... Razem wyszliśmy z klasy tak szybko jak się dało, co musiało wyglądać dosyć zabawnie i skierowaliśmy się do wielkiej sali. Usiadłam z nim przy stole ślizgonów, co mnie nawet nie wzruszyło i razem zaczęliśmy odrabiać lekcje. Za nic w świecie nie byłam w stanie skupić się na tym co robię, gdyż w oddali siedział Draco razem z Pansy, która wyraźnie go podrywała. A on? Ciągle miał zadziorny uśmieszek na twarzy. Widocznie wcale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – uśmiechał się do niej jakby chciał... Ehh, przestań o nim myśleć kretynko. Tylko dlatego, że nie zwraca na ciebie uwagi od razu masz rzucić się z okna? Oczywiście boli mnie to, ale nie pozwolę, żeby przeszkodziło mi to w nauce bądź innych ważniejszych rzeczach.

- Lacey... - zaczął Blaise patrząc jak wgapiam się w nich z mordem w oczach. - Nie zwracaj na nich uwagi. Pansy cały czas podrywa Dracona. Może tego teraz nie widać, ale nie jest nią zainteresowany.

Słowa Blaisa lekko mnie ucieszyły, ale nie zmieniało to faktu, że czułam zazdrość. Chociażby o to, że może z nim rozmawiać, a ja... nasze rozmowy kończą się wyzwiskami. To cud, że wie jak się nazywam.

- Dzięki Blaise... postaram się ci uwierzyć.

- Nie postaram się, tylko uwierzę. A może chcesz się do nich dosiąść razem ze mną?

- Zwariowałeś? Zabiją mnie.

- Prędzej ty ich. - zaśmiał się.

- Tego też nie mogę wykluczyć...

Gdy spojrzałam na ich jeszcze raz, ujrzałam znajomego ślizgona. Widząc mnie natychmiast powiedział coś reszcie i przerażony wybiegł z sali. To był ten cham, który w tamtym roku dostał ode mnie porządne lanie. Ale co poradzę? Obrażał mnie i moich przyjaciół, więc sobie na to zasłużył. Odprowadziłam go wzrokiem i odwróciłam się w stronę Blaisa, który spojrzał na mnie jakby czytał mi w myślach, a następnie skierował swój wzrok na grupkę "przyjaciół".

- Ej Blaise, chodź lepiej do nas zanim ta wariatka i ciebie pobije! - krzyknęła rozbawiona Pansy w naszą stronę, na co Blaise pokiwał przecząco głową, a ja wystawiłam środkowy palec. Spojrzeli po sobie porozumiewawczym wzrokiem. No tak, zapomniałam że czysta krew nie zna się na mugolskich znakach. A raczej ta część czystej krwi, jaką stanowią ślizgoni.

- No proszę, mugolstwo z ciebie wypływa. Tylko tyle potrafisz Bennet? - odezwał się Draco z aroganckim uśmiechem.

- Potrafię o wiele więcej niż ci się wydaje, Malfoy.

- Doprawdy? - wstał. - Aż wstyd stwierdzić, że twoi rodzice to czarodzieje. Tak samo jak Weasleyowie robią nam wstyd. - zaśmiał się na co ja gwałtownie zerwałam się aby mu przywalić za obrażanie mojej rodziny, jak i rodziny przyjaciela. Jak śmie mówić takie rzeczy? Za kogo on się uważa? Wielki mi pan, jedyne co potrafi to pastwić się nad innymi. Niestety Blaise złapał mnie za rękę, czym uniemożliwił mi zbliżenie się do grupki. Mimo wszystko, on wciąż był silniejszy, więc wyrwanie się z jego uścisku graniczyło z cudem.

- I tak nie dałabyś rady. - prychnął i razem ze swoimi pachołkami skierował się do wyjścia z sali. Nie obeszło się bez popchnięcia mnie przez Pansy, kiedy mnie wymijała. Gdyby nie Blaise to prawdopodobnie leżeli by połamani. Włącznie z Parkinson. Serio, szanowałam ją i dogadywałyśmy się bez problemu, a teraz śmieje się razem z innymi. Miłość oślepia i to jest idealny dowód.

- Cholera, Blaise! - krzyknęłam do niego kiedy w końcu mnie puścił. - Przez ciebie wyszłam na ofiarę!

- Tak mi dziękujesz za uratowanie cię od szlabanu i kłopotów? Lacey, dobrze wiesz że bójką niczego nie zdziałasz.

- Nie chodzi o zdziałanie, chodzi o urażenie mojej dumy. Malfoy obraził moją rodzinę. Rona także. Nie pozwolę, żeby jakiś palant mówił do mnie takie rzeczy.

- Rozumiem cię, ale on już taki jest. I ty dobrze o tym wiesz. - ma rację. Doskonale o tym wiem. Nie podoba mi się to. Ale nic z tym nie mogę zrobić.

- To nie zmienia faktu, że zasługuje na skopanie tyłka.

- To niekoniecznie... - nie dałam mu dokończyć, bo zobaczyłam jak Harry wchodzi do sali i woła mnie.

- Pogadamy później. - rzuciłam do przyjaciela i pobiegłam w stronę Pottera i reszty.

- O co chodzi? - spojrzałam na każdego z osobna.

- Pomyśleliśmy, że Harry może nas uczyć obrony przed czarną magią, skoro Umbridge tego nie robi. - powiedziała szeptem Hermiona. - Jutro w gospodzie jest spotkanie chętnych osób. Jeśli jesteś zainteresowana to przyjdź.

- Oczywiście, że jestem. To super pomysł! - odpowiedziałam entuzjastycznie. Tak, ten pomysł był genialny. Harry na pewno sprawdzi się jako nauczyciel. Już na samą myśl jestem podniecona.

- Tylko Lacey, - zaczął chłopak – Nie mów tego Blaisowi. Wiem, że to twój przyjaciel, ale ślizgoni...

- Oh. - westchnęłam smutno. Chciałabym żeby uczestniczył w tych zajęciach. Na pewno bardzo by się ucieszył, ale mógłby coś palnąć Malfoyowi, a wtedy z zajęć nici.

- No dobrze... Skoro tak chcecie... A Cho? - spytałam, chociaż wiedziałam jaka będzie odpowiedź.

- Cho już wie. - odpowiedziała Hermiona na co ja posłałam jej ogromny uśmiech. Na pewno jest bardzo szczęśliwa, będzie miała czym zająć głowę. Tak samo jak ja.

Rough | D.M.Where stories live. Discover now